Gwiazdy w Co słychać?

Klasa dziennikarska z liceum w Mrozach po raz kolejny gościła w telewizji. Tym razem mieli okazję sprawdzić się również w roli dziennikarzy. Poznali tajniki wywiadu w teorii, obserwowali realizację programów, aż nadszedł czas na zajęcia praktyczne. Prowadząca warsztaty dziennikarskie Danuta Grzegorczyk zaprosiła na nie Steffena Möllera. Gwiazdor zgodził się na wywiad do naszego tygodnika, który urzekł go nie tylko szatą graficzną

Bez kompleksów

Gwiazdy w Co słychać? / Bez kompleksów

– Jak to się stało, że człowiek z tak wielkim poczuciem humoru studiował filozofię?
– Czy wiesz, na czym w ogóle polega filozofia? Tam chodzi o to, żeby na świat patrzeć z dystansem i do kabaretu jest tylko parę centymetrów. Filozofia to był świadomy wybór. Znałem świetnego profesora w Wuppertalu, który mi mówił, że filozofia ma przyszłość. No i wybrałem, a okazało się, że wcale nie jest przyszłościowy.
– Czy młodzież niemiecka uczy się na lekcjach prawdziwej historii II wojny światowej, czy jest tylko wzmianka?
– Jak najbardziej, uczymy się tej historii. Mogę powiedzieć, że w ciągu 9 lat gimnazjum katowano mnie aż trzy razy przez 2 miesiące na temat historii od 1935 do 1945. Dlaczego katowano? Bo to jest najważniejszy temat na historii, języku niemieckim i socjologii – jak mogło dojść do tego. Niektórzy uczniowie u nas mają już tego dosyć. Wy pewnie też macie jakiś temat, który omawiacie aż do znudzenia.
– Co pana u nas nudzi, że chce pan wyjechać na Syberię? Polacy uwielbiają Steffena, a on chce zdradzić przyjaciół.
– Ja bardzo lubię nowe wyzwania, a na Syberii jest podobno bardzo zimno tylko w zimie, a po drugie, byłem już raz w lipcu. Było ciepło, bardzo fajnie, krótka noc i do pierwszej nad ranem mogłem czytać książkę nad rzeką, i to mnie zauroczyło. Ale tak szybko nie wyjadę, bo jeszcze mam parę spraw do wyjaśnienia z Małgosią Mostowiak.
– Czy serial „M-jak miłość” spodobałby się Niemcom? Czy słyszeli o nim?
– Nie, jeszcze nie słyszeli. Jestem nieznany w Niemczech, tylko paru dziennikarzy wie, że ja w nim występuję. Mamy w telewizji około 20 seriali niemieckich. Największy sukces odnosi serial o sekretarce, która jest brzydkim kaczątkiem, przyjechała do Berlina, zatrudniła się w firmie, której szef jej się bardzo podoba. Ona w ciągu 400 odcinków zmienia się w super ładną księżniczkę. Myślę, że kolejnego nie zechcą oglądać.
– Gdyby pan musiał być nauczycielem, który kraj pan wybierze: Polskę czy Niemcy.
– Teraz już bym wybrał Polskę. Tutaj mogę uczyć niemieckiego, nie musiałbym się przygotowywać do zajęć. Kiedy uczyłem w liceum im. Królowej Jadwigi, tutaj na Woronicza, miałem straszne kłopoty, nie znałem zasad panujących w Polsce. Kiedyś podeszła do mnie uczennica i prosi, żeby jej dzisiaj nie pytać. Nie rozumiałem, o co jej chodzi, bo w Niemczech jest inaczej – albo zgłaszasz się do odpowiedzi albo nie – w związku z tym dyscyplina w mojej klasie bardzo spadła. Pewnego dnia, kiedy pisałem coś na tablicy, nagle kreda znalazła się na moich plecach. Wyrzuciłem tego ucznia z klasy, ale szybko wrócił, bo mówił, że na korytarzu jest zimno. Młodzież w obydwu krajach jest podobna, jednak niemieccy uczniowie są przyzwyczajeni do dyskusji i jak nauczyciel mówi „A”, to zaraz ktoś z nich się zgłasza i mówi „ja to kwestionuję”. Natomiast w Polsce cokolwiek nauczyciel powie, ma rację, a jeśli nie ma, uczniowie myślą „szkoda czasu”.
– Co poradziłby pan nam, młodym, którzy marzą o sukcesie?
– Wyjechać na Słowację albo na Słowenię, tego się z dzisiejszego programu dowiedziałem. Jak wyjeżdżasz do innego kraju, masz pewien bonus, taką taryfę ulgową. Ale oczywiście na początku jest mozolna nauka języka. Ja też nie wystąpiłem w telewizji pierwszego dnia, dopiero po siedmiu latach. Codziennie chodziłem z „Polską gramatyką” i wkuwałem: „Ja robię; ty robisz; on robi”. Oj, ciężko było. A do programów „Europa da się lubić” i „Załóż się” trafiłem z castingu. Trzeba się dużo uczyć, pracować i wierzyć w siebie, trzeba pozbywać się kompleksów, o tym był dzisiejszy program.
– Zapraszamy do Mrozów.
– Ależ ja tam miałem być w czerwcu razem z moją serialową mamą, Agnieszką Perepeczko, ale nie mogłem przyjechać. Już obiecałem waszej pani. Przyjadę na pewno.
– Czekamy, a teraz życzymy zdobycia Telekamery.

Numer: 2006 05   Autor: Ze Steffenem Möllerem rozmawiają Wioleta Koszel i Jola Kielak





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *