W Mińsku

Nie wyszło burmistrzowi Grzesiakowi pierwsze spotkanie konsultacyjne w sprawie projektu ochrony środowiska i gospodarki odpadami w Mińsku. Nie wyszło, bo oprócz radnych, urzędników i prasy konsultacje zignorowała większość zaproszonych gości, a o staroście i wójcie mińskiej gminy nie pomyślał sam burmistrz

Powrót śmieci

W Mińsku / Powrót śmieci

Projekt ochrony środowiska już jest opracowany i czeka na łaskawe oko rady miasta. Nie będzie on miał charakteru prawa miejscowego, ale wymogi UE są bezwarunkowe i konieczne, by kiedykolwiek starać się o pomoc w finansowaniu jakiejkolwiek inwestycji. Mimo faktu, że to na każdym gospodarstwie domowym ciążą koszty śmieciowo-ściekowe, to jednak samorządy muszą wszystko zorganizować i sprawdzić. Muszą przede wszystkim ewidencjonować umowy z producentami i wytwórniami odpadów komunalnych i doprowadzenie do ich 90-procentowej segregacji. Mówił o tych powinnościach Tomasz Kupiec z siedleckiej firmy CleanMed, która przygotowała koncepcję ochrony środowiska i gospodarki odpadami w mieście. Projekt głębokiej segregacji potwierdził radny Stanisław Kirylak, bo właśnie kończy się wysypisko. Zasypało się wcześniej niż przewidywano i to właśnie z powodu braku właściwej selekcji odpadów. Sam PGK składa tam rocznie 7 tysięcy odpadów, a cały Mińsk Mazowiecki wytwarza ich dwukrotnie więcej. - Bo podrzucają nam śmieci warszawiaki – skonstatował radny Ciszkowski.
Do krytyki przyłączył się Henryk Oklesiński – prezes SM Mechanik, zauważając brak synchronizacji planu zagospodarowania przestrzennego miasta i gminy, zbyt dużo nieskanalizowanych i niezwodociągowanych ulic oraz takie perełki, jak składnica złomu obok bloków mieszkalnych przy ul. Widok.
- Ciężko będzie znaleźć miejsce pod nowe składowisko odpadów – przyznał burmistrz, dając do zrozumienia, że po zamknięciu wszyscy odbiorcy sami będą się martwić, gdzie wywieźć mińskie śmieci.
Nic nowego, wiele gmin tak funkcjonuje, ale tam przynajmniej zorganizowano wzorową segregację już w gospodarstwach domowych. Właśnie z Mrozów i Cegłowa kazał brać przykład Leon Jurek, krytykując burmistrza za opieszałość i brak realnych rozwiązań po zagranicznych peregrynacjach.
- Nawet dzieci nas krytykują. To jest żenujące – martwił się radny Jurek, żałując też nieudanego spotkania.
Taką krytyką był z kolei zażenowany burmistrz. Nie po to was zaprosiłem, byście wytykali mi błędy – powiedział wprost, nie przyjmując do wiadomości, że 90-procentowy poziom segregacji to tylko jego problem.
- To może sami wytwórcy mają budować wysypiska i spalanie – ironizował prezes Oklesiński.
Już teraz na osiedlach cuchnie, bo ludzie z oszczędności palą różnymi świństwami, a niepalne odpady wrzucają do ulicznych śmietniczek. – Muszą mieć coś we krwi, bo przecież i tak mają ryczałtowe umowy – dziwił się burmistrz Grzesiak, marząc o takiej gospodarce, w której po każdym odpadzie zostaje tylko garstka popiołu. Tymczasem program zakłada kompostowanie śmieci organicznych przez właścicieli domów jednorodzinnych. Nie wszystkim się to spodoba, jak w ogóle cały projekt, który uznano za pobieżny i nie dający konkretnych rozwiązań. Zresztą problem ekologiczny tkwi w naszych nawykach mentalnych. Mamy brudne miasto mimo 400 zainstalowanych śmietniczek. Nawet zatrudnienie armii bezrobotnych zbierających śmieci – co sugerował radny Maciejewski – nie oczyści Mińska, póki sami nie przestaniemy śmiecić. Dotyczy to również, a może przede wszystkim, terenów przydrożnych i lasów.

Numer: 2006 04   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *