Miałem sen. Śniłem o wylewanym betonie, przeklinających robotnikach, spadających cegłach i warczących samochodach. Obudziłem się po ciężkim poprzednim dniu pracy; jest 6.45, dziś mam wolne, mogłem pospać – ale mój sen przerodził się w horror na jawie

Beton się leje - ucho truchleje

Wstaję. Jest 7.00, odsuwam zasłony, za oknem plac budowy. Znam już panów robotników „z widzenia”. Pan w koszuli w brązową kratę ryczy do pana w podwójnym waciaku, gdzie zostawił młotek, bo jest potrzebny, ale chyba mają tylko jeden. Przy okazji dialogu wykwalifikowanych robotników obudziło się kilku blokowych emerytów. Nie muszą nastawiać zegarka, bo wiedzą, że pan w brązowej koszuli prowadzi ten sam dialog od kilku tygodni, zawsze rano. O! Jest i pan w śmiesznej czapce - znowu pali, za dużo pali. To chyba brygadzista - ryczy równie głośno, jak jego kompani. Godzina 7.40, blok obudzony, sąsiednie osiedle również, wedle przysłowia - kto rano wstaje…

Jeszcze parę lat temu, kupując mieszkanie wyszedłem na balkon i powiedziałem sobie w duszy, że tu na pewno nikt nie będzie budował żadnych budynków, bo za mało miejsca…, a nawet jeśli będzie, to biorąc pod uwagę dobro mieszkańców, skonsultuje to i uprzedzi o zamiarach budowy. Przecież wszystko jest zgodne z prawem zważywszy, że teren budowy to gmach mińskiego sądu i prokuratury przy ulicy Okrzei.
Tak tak, zwariowałem. Nasłuchałem się jakichś bzdur o wrażliwości na wspólne dobro, o narastającej świadomości, że musimy bardziej zaangażować się w sprawy naszego miasta, regionu i kraju. Nic w Polsce nie jest przewidywalne. Mogłem kupić tysiące innych mieszkań, ale kupiłem właśnie to, przy którym (jak sądziłem) nic się nie zmieści za oknem - żaden blok, budynek, gmach itp. Szkoda, ale mogę przecież sprzedać lokal i przeprowadzić się gdzie indziej. Dobry pomysł, ale kto mi zagwarantuje, że obok moich nowo kupionych czterech kątów nie powstanie ośrodek lotów kosmicznych? Zawsze jeszcze mogę wyprowadzić się na wieś, ale co z przypuszczalnie biegnącą przez moją działkę autostradą?
Znany jest mi fakt o małej ilości metrażu biurowego sądu przy ulicy Okrzei. Może architekt poszedł na łatwiznę, może należało zagospodarować budynek z innej strony, może śladem mińskiego urzędu skarbowego należało przenieść się w inne miejsce?! Nie mnie to oceniać, ale budowanie dwóch oddzielnych skrzydeł na tak małym terenie jest typowym zagraniem małych mózgów dużych ludzi, szczególnie chodzi o stronę z blokiem od ulicy Okrzei.
Tymczasem pozostaje mi trzymać kciuki za inwestora budowy, żeby jak najszybciej zakończyli rozbudowę sądu i odesłali pana w koszuli w kratę oraz wszystkich kompanów do ich rodzinnej krainy, gdzie ryczenie jest dialogiem, a wycie - polemiką (...).

Numer: 2005 06   Autor: Hubert Kuś – sąsiad modernizowanego sądu





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *