Jednostka wojskowa w Mińsku Mazowieckim to dla jednych powód do dumy i czynnik ekonomicznego rozwoju, dla innych zaś odwrotnie, bo za głośno hałasuje i ogranicza i tak szczupłe tereny inwestycyjne

Otwarta brygada

Przez cały XX wiek Mińsk był postrzegany jako miasto wojskowo-zesłańcze. Rozpoczął to car Aleksander III, instalując przy brzeskim trakcie pułk dragonów, którym m.in. dowodził przez 2 lata Carl Gustaf Mannerheim, późniejszy przywódca Finów w wojnie z sowiecką Rosją. W początkach I wojny światowej w koszarach przebywali Niemcy, później 2. Pułk Legionów Polskich, w którym służył m.in. Henryk Dobrzański „Hubal”. Ułani z 7. pułku stacjonowali w Mińsku przez całe międzywojnie, a od roku 1945 mieściła się tutaj wojskowa żandarmeria i ośrodek szkolenia WSW. I gdy mogło się wydawać, że po upadku ludowej demokracji wrócą do Mińska ułani, od '96 roku mamy tu brygadę obrony terytorialnej. Ułani są również, ale w Starej Miłośnie.

W piątek, 12 września, dokładnie w siódmą rocznicę nadania 2. Mińsko-Mazowieckiej Brygadzie Obrony Terytorialnej imienia gen. Klecberga, w sercu mińskiej jednostki, tuż obok symbolicznej mogiły Kasztanki, zarżały znowu konie. To szwadron kawalerii z Wesołej stawił się w swej macierzystej jednostce, by uczcić 9. rocznicę jej uformowania i siedem lat funkcjonowania pod sztandarem generała Klecberga. Nawiasem mówiąc tylko ułani są podporządkowani dowództwu brygady, bo konie, ich rzędy i obrok to sprawa stowarzyszenia i jego prezesa, którym od kilku lat jest Roman Jagieliński. Ale szef chłopskich chadeków do Mińska nie przyjechał, zresztą jak zaproszony prezes PSL - Jarosław Kalinowski czy obiecany przez Stanisława Szepietowskiego poseł Józef Oleksy - świeżo wybrany baron Mazowsza. Nie mogła przybyć na święto brygady matka chrzestna sztandaru - Anna Klecberg, by towarzyszyć ojcu chrzestnemu - Antoniemu J. Tarczyńskiemu. Był za to kpt. Władysław Matkowski, żołnierz sławnego generała, a dziś prezes stowarzyszenia Klecberczyków. Dowodzący (już ponad 5 lat) brygadą płk. Zygmunt Mochocki powitał także wicestarostę Krzysztofa Michalika, burmistrza Zbigniewa Grzesiaka, wójta Sylwestra Dąbrowskiego, przedstawicieli dowództwa wojsk lądowych Pomorskiego Okręgu Wojskowego oraz mińskich komendantów policji i straży pożarnej.

Rok przemian
Pułkownik zaznaczył, że miniony rok to czas dużych przemian w brygadzie, by sprostać wyzwaniom nowych czasów (walka z terroryzmem i udział w misjach wojskowych - przyp. jzp). Jednostka może się pochwalić pozytywną oceną wojskowych zwierzchników, ale były również porażki. Wprawdzie dowódca 2 BOT ich nie nazwał, ale nietrudno się domyślić, że chodzi o zakaz używania strzelnicy ze względu na hałas i brak zabezpieczeń przed rykoszetami. Mimo tych kłopotów żołnierze pamiętają słowa z ostatniego rozkazu ich patrona: (...) wiem, że staniecie, gdy będzie potrzeba (...), o czym nas wkrótce przekonali. Najpierw jednak była jak najbardziej pokojowa defilada prowadzona przez kompanię reprezentacyjną ze sztandarem brygady. Za nią maszerowali żołnierze zawodowi, dalej jak malowani chłopcy na koniach z gniadoszem i trzema siwkami na przedzie, a wszystkim przygrywała orkiestra wojskowa aż z Lublina.

Nowa pamięć
Izba pamięci jednostki jest dla żołnierzy jak świątynia patriotyzmu. Ta w brygadzie wzbogaciła się ostatnio o nowe gabloty, by wypełnić długoletnie zaniedbania wobec historii. Pułkownik Mochocki zmienił się tutaj w kustosza muzeum pamięci, pokazując gościom historię koszar od 1890 roku, fotosy z wizyt władz wojskowych i cywilnych oraz wszystkie trofea sportowe BOT-u ze Srebrną Nike naszego tygodnika (w samym środku).

Idziemy na wojnę
Kto nie miał dosyć krwawych obrazków z Palestyny czy Iraku, mógł je zobaczyć i to całkiem z bliska podczas ćwiczeń żołnierzy brygady. Były zasadzki, gaszenie pożaru, pierwsza pomoc, odkażenie samochodów i ludzi oraz następstwa wojny. Trupy słały się gęsto, lała się krew, a powietrze pachniało siarką. Istne piekło, ale „nasi” radzili sobie w każdej sytuacji, więc towarzyszący wycieczce dwaj księża nie musieli nieść duchowej pomocy. Ostatecznie ginęli tylko wrogowie i to prawdopodobnie innowiercy. Na pamiątkę - oprócz wrażeń - pozostały nam łuski, ale już w parku maszynowym brygady nie można było niczego zabrać, choć wielu cywilom spodobały się opancerzone wozy bojowe, armaty przeciwlotnicze (o pionowym zasięgu Mount Everestu) czy nawet zwykłe rkmy. Taki arsenał na podwórku odstraszyłby niejednego złoczyńcę, ale jak na wojsko - prezentował się skromnie. Może dlatego, że najnowocześniejszy sprzęt zabrano do Iraku.

Zdrowie brygady
Parady, konie, symulacje pola walki i sprzęt wojskowy mogły zawrócić w głowie niejednemu cywilowi, toteż dopiero w przytulnych salach kasyna przyszedł czas na refleksje i... szampańskie życzenia dla wszystkich, którzy nas tak otwarcie przyjęli. Nie obyło się bez wojskowej grochówki, wiejskich przysmaków i wspomnień przeplatanych dowcipami z koszar. Wojsko coraz szerzej otwiera kurtynę przed cywilami, jakby rozumiejąc, że to my je utrzymujemy i chcemy, by rzeczywiście nas obroniło w razie potrzeby. A taka potrzeba może przyjść wcześniej niż się spodziewamy.

2. Mińsko-Mazowiecka Brygada Obrony Terytorialnej dziedziczy tradycje okrytej bojową chwałą 50. Dywizji Piechoty Rezerwowej „Brzoza”, wchodzącej w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”.

Numer: 2003 38   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *