Sokół tygodnia

W pradawnych wierzeniach nie tylko nieboskłon, ale całą przestrzeń wypełniała plejada bóstw, mocy dobrych i złych, duchów przyjaznych i wrogich istocie ludzkiej. W dobie współczesnej ścierają się filozofie religijne z racjonalnymi dla przeciętnego człowieka zbyt wyrozumowane. Stąd biorą się skrajne postawy – ślepej wierze przeciwstawia się materialistyczny obraz świata i stosunków społecznych. Zupełnie zapomina się przy tym, że w momencie poczęcia, a później narodzin nic nie wiemy, a tylko odczuwamy. Rozum rodzi dużo później, niż instynkt i zmysły. Kiedy więc jesteśmy bliżej Boga – jako nieświadome niemowlęta czy w pełni ukształtowane jednostki szukające drogi, którą w trakcie dorastania zagubiły?

Drogi do Boga

Sokół tygodnia / Drogi do Boga

Wiara w procentach
Czy Polacy są religijni? Według statystyk ok. 90% rodaków deklaruje, że jest katolikami. W istnienie Boga wierzy 91%, trzy czwarte w niebo, 2/3 w zmartwychwstanie, a 41% w piekło. Poprawną wiedzę o Chrystusie, Bogu i człowieku posiada ponad 1/4. Wśród wierzących przeważają kobiety, mieszkańcy wsi i miast do 20 tys. mieszkańców, osoby z wykształceniem podstawowym i zawodowym, rolnicy, emeryci, renciści. Biznesmeni, osoby dobrze wykształcone, mieszkańcy dużych metropolii zapewniają o dość głębokiej wierze. Najbardziej religijne są osoby po 55-tce, a najmniej w wieku 18-25 lat. 78% Polaków twierdzi, że regularnie bierze udział w mszach, rośnie liczba osób przystępujących do komunii. Chrzest za bardzo ważny uznaje 90%, ślub kościelny – 88%, pogrzeb – 92%. Udział w stowarzyszeniach religijnych biorą raczej młodsi mając za przykład postać Jana Pawła II. Rzadko czytamy prasę katolicką. (syl)

Być chrześcijaninem
Dla 97% Polaków warunkiem tego jest wiara w Boga, przestrzeganie 10 przykazań dla 92%, modlitwa dla 67%, zaś niedzielna msza dla 63%. Tylko wg 1/4 wzorowy chrześcijanin musi powstrzymać się od przedmałżeńskich kontaktów seksualnych, a ponad 40% nie traktuje tego jako istotnej sprawy dla wierzącego. Zakaz antykoncepcji uznaje tylko 25%. I jedynie około 50% z nas popiera nienaruszalność życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. (syl)

Dom duszy
Zdaje się, że bardziej niż w zakonie skupić się nie można. A jednak... Przeorysza siedleckiego klauzulowego klasztoru benedyktynek mówi o swoim przeżywaniu czasu oczekiwania. Wzorem wiodącej w adwencie Maryi, która w Ewangelii rzadko przemawia i w ciszy rozważa zdarzenia, siostra stara się milczeć, by usłyszeć słowa Boga, odejść od trosk ciała ku swojemu wnętrzu. Pomagają msze, rekolekcje, codzienne modlitwy brewiarzowe, dobroć dla innych... Służy to przygotowaniu szczególnego miejsca dla pełnego łask wcielonego Stworzyciela. Siostra uważa adwent za czas strofowania siebie, porządkowania wytrącającego ją z siebie bałaganu w duszy, wielkiego hierarchizowania wartości, by Bóg znów był na czele. Te zabiegi wobec ducha - czasem nieświadomie - są przekładane na poczynania doczesne – przedświąteczne starania o dom, podarki wyrażające miłość bliskich, a nawet... stosowny na przyjście Pana wygląd! Siostra zauważa, że mimo zniesienia postnego charakteru adwentu, wierni są w tym czasie bardziej spokojni. Zajmuje ich coś innego – przygotowanie i duchowe, i ziemskie. A jego finałem jest Wielkie Dziś – potrójne świętowanie przyjścia Pańskiego: wspomnienie pierwszego sprzed 2 tysięcy lat, zapowiedź przyszłego, ostatecznego i przeżywanie obecnego, które rokrocznie prawdziwie dokonując się wobec nas, łączy duchowo całą ludzkość ponad czasem i przestrzenią. (jod)

Jaki ksiądz?
Cechy, które cenimy u kleru to dla 1/3 dobre nastawienie do ludzi, otwartość, życzliwość, uczynność, tolerancja. Pracowitość, uczciwość, skromność, prawdomówność i dyskrecję docenia już tylko 16%. Ważne są też głęboka wiara, gorliwość w pełnieniu służby bożej, troska o biednych i potrzebujących, praca z dziećmi i młodzieżą. Najgorsze są materializm, chciwość, skąpstwo (21%), zaangażowanie polityczne (9%), także brak szacunku dla innych czy kontaktu z wiernymi, pijaństwo, hazard. Dla 58% kościół jest zbyt bogaty, a według 32% zaniedbuje zbawczą misję kościoła. (syl)

Służyć Bogu
Jarek od dzieciństwa chciał służyć Bogu. Był ministrantem, jeździł na oazowe obozy, uczestniczył w pielgrzymkach. Rodzice z uwagą obserwowali jego poczynania dumni, że mają mądrego i bogobojnego syna, jednak nie wyobrażali sobie, aby został on księdzem. W III klasie liceum przestał chodzić do kościoła, a zaczął interesować się religiami dalekiego wschodu. Fascynacja ta trwała około roku, gdy jak syn marnotrawny wrócił na łono kościoła. Bez problemów zdał maturę, dostał się na politechnikę. Po kilku miesiącach zakomunikował, że rzuca studia i wstępuje do seminarium. Gdy w końcu po blisko 2 latach rodzice pogodzili się z jego wyborem, wystąpił z seminarium. Na ich pytanie: - Dlaczego? odpowiedział: - Bogu można służyć w różny sposób. Potem ukończył filozofię, obronił doktorat, pracuje na uniwersytecie, jest szanowany i lubiany przez studentów. Żonę poznał na studiach, mają 2 synów - starszy w tym roku przystępował do pierwszej komunii. Tak jak kiedyś często chodzi do kościoła z całą rodziną. Jest tylko mała różnica - teraz jest uśmiechnięty. (zgm)

Wiara bez kościoła
Mam na imię Ewa, 58 lat i całe życie byłam katoliczką. Od 2 lat nie uznaję żadnej religii. 10 przykazań wystarczy i przekonanie, że ktoś to wszystko stworzył. Wiem, że każda religia, każdy kościół tyle ma wspólnego z Bogiem, co ja z astronomią. Czytałam sobie Nowy i Stary Testament, ale skończyło się na tym, że zwątpiłam. Za wiele nikczemności i niekonsekwencji. Ten biedny Hiob - co on zawinił? Zabite dzieci, trąd, ubóstwo... Bóg tego chciał? Nie wierzę. Nie mój Bóg! I ten nieszczęśnik miał się cieszyć z nowych dzieci? Ani bólu, ani tęsknoty za tamtymi bezpowrotnie utraconymi? Tak miałby odczuwać człowiek? A po cóż dobry Bóg stwarzałby istotę kaleką, słabą, upadłą i grzeszną? No i tak stworzyłam sobie własny kościół, własną wiarę i osobiste rozmowy z istotą niepoznawalną, niewyobrażalną, a już na pewno nie tą, która autorom biblii dyktowała te horrory i niestworzone brednie. Tylko do dekalogu nie mam zastrzeżeń, chociaż można by go trochę uwspółcześnić, bo są zbrodnie, o których Mojżeszowi się nie śniło. (bak)

Kręte drogi
Jakimi drogami człowiek ma się poruszać, aby zasłużyć na pogodne święta? - Mam nadzieję, że chodzi tu o pogodę, czyli spokój duszy, sumienia... Na to jest tylko jedna rada – droga prostoty, uczciwości i takiego działania, żeby było w zgodzie z własnym sumieniem. Ale prawdą jest, że co sumienie, to nieco inne normy. To, co dla jednych jest uczciwe, innym może wydać się zbyt egoistyczne – stwierdza pani Anna, katechetka. Pani Ola zauważyła, że kobiety, które nigdy nie były religijne, w pewnym wieku, czyli tuż po 60., nagle zaczynają przesiadywać w kościele, dużo mówią o Bogu, że bez boskiej pomocy nic nie może się udać. Demonstrują swoją przynależność do rodziny katolickiej, cały dzień słuchają radia Maryja. – Jak trwoga to do Boga - kwituje pani Ola. Ale przecież one nawet dzieci nie chrzciły – fałszywe świętoszki, teraz celebrują opłatek, poszczą, modlą się - przecież to nieszczere! Zachowują się tak, bo nie są pewne co jest tam, po drugiej stronie... – Ja bym tego nie była taka pewna, nie oceniajmy – ripostuje katechetka. – Przecież najważniejsze, że ktoś poczuł potrzebę życia w zgodzie z Bogiem, zawsze można się nawrócić i to jest istotne, Bóg jest łaskaw i czeka na takie nawrócenia, nie odtrąci syna marnotrawnego! – O tak, nie tylko nie odtrąci, ale nawet bardziej przygarnie niż tego, który był mu zawsze wierny. Ja bez względu na ustrój i modę chrzciłam moje dzieci i chodziłam do kościoła, może jako jedyna na naszym oficerskim osiedlu, moje sumienie nie dręczyło mnie. Dla mnie święta zawsze były świętami, a nie tylko tradycją, może dlatego mój mąż nie awansował? – pyta retorycznie pani Ola. A w takie nagłe odmiany to trudno uwierzyć. (bak)

Czyste sumienie
Sumienie jest wewnętrznym systemem przyjętych wartości, według których człowiek postępuje. Jest ono dla każdego człowieka sprawą o zasadniczym znaczeniu. To sumienie pozwala człowiekowi rozróżnić co jest dobrem, a co złem. Czystość sumienia wyznaczają takie wartości, jak prawda, sprawiedliwość, miłość i pokój. Wyznaczniki te regulują życie rodzinne, publiczne i społeczne.
Mnie jako uczniowi szkoły podstawowej, a później gimnazjalnej było dane żyć w powojennej Polsce, gdy zmuszano ludzi do działań niezgodnych z ich sumieniami. Pamięć moja jest również świadkiem cierpień i śmierci niewinnych ludzi, którzy nie godzili się na złamanie ich sumienia. Z tego okresu najbardziej utkwił mi w pamięci proces 35-letniego ks. Władysława Gurgacza z Krakowa z 1949 roku, kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Skazany na śmierć przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie nikogo nie wydał, przyjmując wszystko na siebie.
W ostatnich słowach powiedział: - W Polsce brak jest podstawowych swobód obywatelskich. Myśmy walczyli o wolność. Zdawałem sobie sprawę z tego, co mi grozi, gdy mnie schwytacie. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć? To tylko miejsce z jednego życia w drugie. A przy tym wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące waszych przeciwników i obróci się wam na zgubę. Proszę Wysoki Sąd, by nas skazanych na śmierć wyprowadzono na egzekucję razem. Ks. Gurgacz został rozstrzelany w krakowskim więzieniu na Montelupich wraz z dwoma innymi towarzyszami walki. Znając ubeckie metody śledztwa, aż się wierzyć nie chce, że ten żołnierz PPAN nie zdradził swojej przysięgi dla hasła „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Oddał swe życie bohatersko, zachowując czyste sumienie, wierne zasadzie prawdy, sprawiedliwości i miłości. (fz)

Bosa ekumenia
W mińskim Pałacu gościliśmy niedawno zespół „Widymo”, który zaprezentował pieśni „Prosto z serca Bieszczad”. Śpiew rozłożony na głosy w niewyszukanej aranżacji miał przyjemne brzmienie, a wykonawczynie strojne w regionalne ubiory prezentowały się nader uroczo. Brakowało tylko obuwia, co było celowym zamierzeniem, jak potem wyjaśniła Marianna, szefowa zespołu. Występy bosonogich panien mają znaczenie mistyczne – oznaczają bezpośredni kontakt z ziemią-rodzicielką. W zespole występują same panny, nawet mężatka z trojgiem dzieci. Marianna jest zodiakalną Panną. Panowie w tej drużynie nie mają szansy zagrać, boć to przecież „Widymo”, czyli wiedźmy wszystko wiedzące, a tak naprawdę czujące. Jednak nie czarownice, choć są czarujące. To, co śpiewają, jest żniwem jakie zbierają w wędrówkach po bieszczadzkich wioskach. Tam babcie i dziadkowie przekazują im tradycyjne śpiewy, jakie pobrzmiewały tu przed wiekami przy różnych okazjach. Oryginalne teksty i melodie są skrzętnie notowane i wciągane do repertuaru „Widymo” - tak powstaje i ciągle się uzupełnia repertuar zespołu. A w jego składzie są wyznawczynie różnych religii: rzymskokatolickiej, greckokatolickiej, prawosławnej, protestantki i judaistki. Wszystkie one są przesiąknięte jakąś podświadomą dążnością do odkrywania starej kultury regionu bieszczadzkiego, gdzie w codzienne życie Łemków, Bojków i Ukraińców wkraczali Słowianie z południa i północy, bliscy geograficznie huculi, Węgrzy, wędrowni Cyganie, podhalańscy górale, kupcy żydowscy i ormiańscy. Każda z kultur zostawiała tu swój, czasem ledwie dostrzegalny, ślad możliwy do odtworzenia tylko jakimś pozazmysłowym czuciem. Mistyczne panny z okolic Sanoka to potrafią. A kiedy pytam, jak to robią odpowiadają, że sztuka ludowa niepiśmiennych i niewykształconych ludzi możliwa była tylko dzięki iskrze bożej, którą wzniecić mógł jeden Bóg, choć w różnych narodach różnie widziany. Wystarczy się do tej iskry zbliżyć, by twórczo zapłonąć. A wszystko to było powiedziane zwyczajnie i przekonująco. Czy to jest właśnie owa iskra boża? (jot)

Numer: 2005 51





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *