W mińskiej gminie

Gdy już się wydawało, że opozycja wójta Dąbrowskiego zakopuje wojenne topory, odkryła je najpierw oświata, a ostatnio coraz bardziej wymywa woda – konkretnie ochota władzy na podwyżkę jej ceny

Spieniona woda

W mińskiej gminie / Spieniona woda

Prawo jest bezwzględne, a w kwestii podwyżek opłat za wodę wręcz – kuriozalne. Wszystko zależy od jej dostawcy, a jeśli ten się uprze, nawet rada gminy nie jest w stanie zahamować wzrostu cen.
W mińskiej gminie ujęciami wody i siecią opiekuje się zakład komunalny (GZK), który na wniosek wójta został powołany przez radę. Wszystko po to, by było lepiej i taniej, czego trudno żądać od komercyjnej firmy. Jakie więc było zdziwienie radnych, gdy GZK zaproponował wzrost ceny o 5 groszy (na 2,45 zł gospodarstwom domowym i 3,81 – pozostałym). Po negatywnej reakcji w czasie obrad komisji zakład wycofał się z podwyżki dla odbiorców masowych, co jasno wójt Dąbrowski oświadczył na sesji 16 listopada. Nie uchroniło to go od zarzutów, a sołtysów (narzekających na brak czasu) od prawie dwugodzinnej dyskusji, która dokładnie spieniła gminną wodę i budowane wodociągi.
Okazało się, że w ogóle cena wody jest zbyt wysoka, bo z własnych ujęć kosztuje 1,89 zł, z Mistowa 1,79 zł, a te dwa ujęcia pokrywają zapotrzebowanie w 80%. Najdroższa – po 2,70 zł – woda z Mińska Mazowieckiego zaopatruje tylko Stojadła i nie musi w tak znacznym stopniu rzutować na cenę, która – co wyliczyła Barbara Szopa – nie powinna przekraczać 2,35 zł brutto. - Winien jest chory twór zwany zakładem komunalnym, który nie wykorzystuje swego potencjału – krytykował radny Kosiński, dopatrując się podwyżki wody we wzroście funduszu płac GZK ze 166 do 241 tysięcy. No i jak najszybciej oddzielić się od miasta i jego niebotycznych rachunków.
- Próbowałem to zrobić, ale wtedy byłem dla was zły – dokładał do pieca wójt Dąbrowski.
Znalazł też argumenty przeciwko właścicielowi firmy Wodex, któremu zarzucił zdewastowanie sieci skutkujące dziś kosztami, gdy co jakiś czas sanepid wykrywa złe parametry wody. Obliczył też, że dzięki GZK gmina oszczędza rocznie ponad 100 tysięcy złotych. I to bez zimowego utrzymania dróg.
- Budowa wodociągu to dzisiaj horror – oświadczył wójt w kontekście skargi Barczącej na firmę wykonawczą. Według Dąbrowskiego na niekorzyść inwestora działają przepisy przetargowe, w których główną rolę gra cena usługi. A tani wykonawca to zazwyczaj niesolidna firma. Taką jest lubartowski Inwud, który teraz ociąga się z próbami ciśnieniowymi, a mieszkańcy Zakola, Barczącej i okolicznych wsi nie mają wody. Niekompetencja to czy złośliwość?
Wójt zapowiedział, że teraz on będzie złośliwy. Także w stosunku do wrednych osiedleńców, którzy utrudniają prowadzenie inwestycji. Podobnie jest z hydrantami ogołacanymi z aluminiowych nasad. Na szczęście produkują już plastikowe i strażacy nie będą narzekać, że nie mieli skąd wziąć wody do gaszenia pożaru.
Aż trudno o lepszy wniosek, by wszystko wróciło do stanu sprzed 10-20 lat. Po co nam tyle kłopotów, gdy każdy może bić pianę w wodzie z własnej studni. Całkiem za darmo.

Numer: 2005 48   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *