Festiwal niepełnosprawnych

Po Siedlcach, Węgrowie i Wyszkowie przyszła pora na Mińsk, który gościł w szkole artystycznej niepełnosprawnych gości tegorocznego festiwalu „Radość tworzenia”

Radość śpiewania

Festiwal niepełnosprawnych / Radość śpiewania

Dotknięci brzemieniem ułomności mają się dzisiaj dobrze. Nie muszą żebrać, by zarobić na życie i nie są narażeni na szyderstwa środowiska, w którym się urodzili. Mało tego – na koszt społeczeństwa mają nie tylko wikt i opierunek, ale mogą się realizować artystycznie. Takie opinie społeczne nie są wcale jednostkowe, a niepełnosprawność w wielu kręgach towarzyskich jest nadal bożą karą za grzechy rodziców, a nawet dziadków.
Maciej Kierył (słynny z muzykoterapii mińszczanin), który przewodniczył festiwalowemu jury, chciał uświadomić różnicę cywilizacyjną, jaka nas dzieli od przedwojnia, ale nie wiadomo, czy opowieść o koledze pana Macieja, który jako kaleka musiał zarabiać na życie dotarła do słuchaczy. Ich raczej interesowało, kto zwyciężył w przeglądzie i został wytypowany do galowego występu w warszawskim Teatrze Na Woli. A było w kim i czym wybierać, bo na mińską edycję festiwalu przyjechało 15 zespołów. Głównie (aż 6) z powiatu mińskiego, cztery w Warszawy, dwa z Sokołowa oraz po jednym z Brwinowa i Siedlec. - To dwukrotnie więcej niż w ubiegłym roku – policzył z radością Janusz Zdzieborski, dyrektor mińskiego PCPR.
Każda grupa dostała na występ 10 minut, by zaprezentować się w grze na instrumentach i w piosenkach. Wygrali zdecydowanie śpiewacy i mińskie ośrodki społeczne. Na uroczystej gali 5 grudnia zobaczymy więc uczniów szkół specjalnych z Warszawy „Dać szansę”, z ośrodka w Brwinowie oraz dzieci z Ignacowa i całkiem dorosły zespół z mińskiej Jedliny, który tak rozbawił publiczność, że wszyscy tańczyli i bili brawa na stojąco.
W czasie występów czynna była wystawa prac z siedleckiego konkursu w dniu plastyki, a przecież w dniach teatru też można było wygrać miejsce w finałowej gali i wiele nagród. Nie brakowało ich w Mińsku, ale ważniejsza od prezentów była atmosfera koncertu. To rzeczywista radość tworzenia, a ułomność dodawała artystom dodatkowego blasku, o jaki trudno na „normalnych” scenach.

Numer: 2005 48   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *