W sprawie ławeczki Himilsbacha sięga się po wielkie wartości, a nie zauważa problemów leżących u podstaw upadku podstawowych cnót. Czy zamiast sprzeczać się o jej powstanie, nie lepiej byłoby, szczególnie w sierpniu – miesiącu trzeźwości, zatroszczyć się o walkę z alkoholizmem? – konstatuje Daniel Milewski. Radny powiatu mińskiego twierdzi, że pijaństwo nie zaginie, niezależnie czy będziemy się do Iwana modlili, czy o nim zapomnimy...
Śmiech Iwana
Czy więc naprawdę trzeba Himilsbacha zlekceważyć? Nie warto choć od ustawienia w Mińsku Mazowieckim ławeczki nikomu nie przybędzie ani piwa w kuflu, ani wódki w kieliszku. Ba, Milewski ma nadzieję, że nie będzie ona dla młodzieży pretekstem sięgania po butelkę z alkoholem, a świadectwem, że nikt nie jest z góry skazany na niepowodzenie. Skoro stolik Himilsbacha nie jest pomnikiem ku czci Himilsbacha czy promowaniem jego stylu życia, to może być okazją do integracji mieszkańców wokół nieco zabawnej, a pochodzącej z Mińska Mazowieckiego postaci. Identycznie jak postać wiecznego studenta nie promuje leni, a jest dowcipnym elementem kampusu uniwersytetu warszawskiego.
Dobrze też, że ławeczka nie otrzymała grantu z miejskiej kasy, ale byłoby jeszcze dowcipniej, gdyby otrzymała dofinansowanie ze środków przeznaczonych na… walkę z problemami alkoholowymi. Wtedy mogłaby być elementem promowania walki z alkoholizmem i wykluczeniem społecznym.
– Prawdziwym problemem nie jest to, czy Himilsbach zasługuje na tego typu zabawne miejsce pamięci, ale pytanie, jak pomóc tysiącom mieszkańców naszego powiatu żyjącym w warunkach niewiele lepszych od tych, w jakich dorastał Iwan – podkreśla Milewski.
Twierdzi jednak, że jest przeciwnikiem robienia z Iwana głównego elementu promocji naszego miasta, bo nie jest on reprezentatywną dla mieszkańców postacią ani kimś totalnie marginesowym. Jest jednak elementem naszej historii i świadkiem gorszych chwil w życiu miasta. Nawet historycy określają tamte czasy jako cuchnące i śmierdzące lata brudnych ulic i podejrzanych typów.
– Przeciwnicy ławeczki zarzucają Himilsbachowi nieodróżnianie dobra od zła. A ja pytam, jaką znaczącą krzywdę i komu Himilsbach wyrządził? Może jednak był w tym nieciekawym towarzystwie jaśniejszą gwiazdą? – szuka usprawiedliwienia dla alkoholika, który wprawdzie nie wygrał walki z nałogiem, ale pisał bez pijackiego bełkotu.
Łatwo jest pośmiertnie obrażać Himilsbacha? Ktoś powie, że tak łatwo, jak Iwanowi przychodziło obrażanie wszystkich za życia. – A może jednak ci, którzy grzeszą w ten sposób również pokazują swoje własne problemy z rozróżnianiem dobra od zła. Nieważne, bo Himilsbach w niebie czy piekle i tak się z tych wszystkich waśni zaśmiewa… Doskonale wie, że znowu jest o nim głośno.
Za ile? Tylko za 40 tysięcy srebrników. Tyle będzie kosztowała ławeczka, na którą dzięki TPMM muzeum ma już połowę od marszałka Mazowsza. Drugą trzeba szybko uzbierać. Najszybciej byłoby otrzymać dotację z MKRPA, czyli puli ok. 800 tysięcy złotych przeznaczonej na walkę z nałogami. Za komuny takiej forsy miasto nie miało, więc Iwan się rozpił i został... artystą.
Numer: 2012 34 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ