Wydaje się przesądzone, że od stycznia powstawać zacznie nowa mapa fotoradarowa w Polsce. Dla kierowców oznacza to szybszy mandat za zbyt dużą prędkość. Szczególnie na drogach krajowych i w miastach przy przedszkolach, szkołach i parkach. W Mińsku Mazowieckim niekoniecznie, bo władze miasta uznały, że niebezpieczniejsze są najprostsze ciągi ulic – Warszawskie Przedmieście i Sosnkowskiego. Tam podobno powstają najczęstsze zagrożenia
Straszaki na efekt
Kto przesądził o uszczelnieniu polskich dróg? Rząd człowieka, który krytykował swego poprzednika za tworzenie prawa drogowego bez umiejętności kierowania samochodem. Premier Tusk jeździ, ale podszedł do bezpieczeństwa na drogach jeszcze rygorystyczniej. Rzecz dotyczy zmian w kodeksie drogowym, które mogą kierowców zmartwić i jednocześnie ucieszyć. Dlatego, że wprawdzie fotoradarów na naszych drogach przybędzie, jednak umieszczanie ich byle gdzie i byle jak będzie niemożliwe. Poza tym wszystkie będą czynne i olśniewająco żółte, by na mandatach za przekroczenie prędkości przestano jedynie zarabiać i by dzięki pojawieniu się czujników zrobiło się trochę bezpieczniej. Rząd wyda na ten cel 200 mln zł z projektu unijnego, a zarobi 1,2 mld złotych. To – jak widać – opłacalna inwestycja.
Sejm zdecydował, że nie chce być zbyt srogi dla kierowców nieznacznie przekraczających prędkość. Wprawdzie siedząc za kółkiem, trzeba będzie bardzo pilnować wskazówki prędkościomierza, to jednak może się upiec, jeśli przekroczymy normę do 10 km na godzinę.
Powód wprowadzenia granicy błędu jest bardzo życiowy. Nasze drogi są potężnie zatłoczone i... przeznakowane, tzn. mają za dużo znaków drogowych. Trudno byłoby więc oczekiwać, że kierowca, koncentrując się na jeździe, co chwilę będzie zerkał na licznik prędkości.
Nowa norma to – nagrany równa się ukarany, bo w poprawionym kodeksie drogowym pojawia się definicja urządzenia rejestrującego, czyli ujawniającego i zapisującego naruszenia przepisów ruchu drogowego.
Zmienią się też zasady działania na drogach strażników miejskich. Straż będzie mogła wystawiać fotoradary, ale tylko czynne i jedynie w terenie zabudowanym, ostrzegając kierowców o ich ustawieniu. Wszystko po to, by przede wszystkim spełniały rolę prewencyjną, a nie nabijały samorządową kabzę. Wolno jej będzie sprawdzać dokumenty wymagane w związku z kierowaniem i używaniem pojazdu, jak prawo jazdy, dowód rejestracyjny i OC.
Miński burmistrz jako jeden z pierwszych postanowił ograniczyć szybki ruch na ulicach. Na razie na niebezpiecznych trasach Nowego Światu i Zatorza, gdzie stanęły stacjonarne radary. W planach jest także przenośny i na razie na nich koniec. Ale wyjeżdżając z miasta, musimy się liczyć z radarami na A-2 i krajowej 50. Zazwyczaj nieczynne w Rudzienku, Kałuszynie i przed Stanisławowem zastąpią nowe – czynne i żółte. Z map nie wynika, że przybędzie radarowych straszaków, ale kto wie co wpadnie służbom drogowym do głowy.
Władzom Mińska Mazowieckiego już wpadło i trzeba mieć nadzieję, że nie będzie tylko efektownie, ale i efektywnie.
PS. Za odkrycie błędu na mapie – nagroda. Wystarczy zadzwonić pod nr tel. 608 410 762.
Numer: 2012 29 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ