Utrzymanie szkół to dla małych gmin ciężar niemal nie do udźwignięcia. U wielu wydatki na oświatę pochłaniają większą część budżetu, co automatycznie krępuje samorządowcom ręce w sprawie inwestycji. Z subwencji oświatowej potrafią utrzymać się tylko nieliczne placówki, a to zmusza włodarzy gminy do podjęcia często radykalnych kroków. W Cegłowie taki cios dotknął nauczycieli, ale i w Dębem Wielkim pedagodzy będą pracować na innych warunkach
Tną nauczycielom
Mieszkańcom cegłowskiej gminy udało się wywalczyć kolejny rok dla najmniej rentownych szkół – w Piasecznie, Podcierniu i Wiciejowie – których chciał się pozbyć wójt Marcin Uchman. Na szczęście zmienił zdanie, ale zapowiedział inny sposób reformy oświaty. Podczas ostatniej sesji okazało się, że w zamian za roczną szansę dla szkół, wójt żąda obcięcia nauczycielskich dodatków.
– Należy podjąć kilka kroków, żeby ten budżet oświatowy posklejać – tłumaczył Uchman. Zaproponował więc, by zmniejszyć pedagogom dodatek mieszkaniowy z 9 na 2-5 procent, zdrowotny z 0,4 na 0,3 (obniżka o 2 tysiące złotych!), motywacyjny z 6 na 4 procent, a funkcyjny określić na poziomie od 2 do 8 procent. Oznacza to, że nauczycielom – w zależności od liczby dzieci w klasach i liczby członków rodziny – ubędzie z portfela od 300 do nawet 800 złotych. Dla wielu może być do strata bolesna, zwłaszcza po zeszłorocznej utracie dodatku wójtowskiego.
Na takie obniżki – jak przyznał wójt – po burzliwych negocjacjach przystał Związek Nauczycielstwa Polskiego. A to najwidoczniej odebrało niektórym radnym chęci do walki. W obronę nauczycieli wzięła jedynie przewodnicząca Teodora Wójcik, skromnie wspierana przez radnego Mirosława Walasa.
– Bardzo mi przykro, gdy patrzę na tę uchwałę, bo te cyfry to moje dziecko – mówiła Wójcik, przypominając że to ona co jakiś czas zgłaszała prośby o choć delikatne podwyżki dla nauczycieli. Obniżkę dodatku zdrowotnego uznała za żenującą, ale – jak przyznała – mleko już zostało rozlane. Radny Walas również bezradnie rozkładał ręce, łagodnie postulując, by opracować wspólną strategię płac dla wszystkich grup zawodowych. Miałaby ona polegać na przyrównaniu wynagrodzeń do tych, otrzymywanych przez gminnych urzędników.
Pozostali radni nie próbowali oponować. Ostatecznie 10 głosami za przyjęli propozycję wójta, nie zważając na przeciwną przewodniczącą i wstrzymującego się radnego Walasa.
W Dębem Wielkim Wielkim również nadeszły zmiany dla nauczycieli, ale nie wynikające z niewystarczającej subwencji, a – jak czytamy w uzasadnieniu uchwały – rozporządzenia MEN, które weszło w życie w listopadzie... 2010 roku. Aby wywiązać się z obowiązków, wójt Krzysztof Kalinowski postanowić wydłużyć nauczycielom tygodniowy wymiar pracy z 20 do 26 godzin. Ma to – jego zdaniem – zapewnić potrzebującym uczniom właściwą opiekę oraz większy dostęp do pomocy specjalistycznej.
Przeciwko tej uchwale wypowiedziało się ZNP, twierdząc, że odbierze ona pedagogom możliwość pracy w innych placówkach niż te dębskie. Prezes związku, Stanisław Mejszutowicz obawia się, że doprowadzi to do ciągłej rotacji specjalistów, a nawet ich całkowitej rezygnacji z pracy ze względu na niewielkie dochody. Zaproponował więc, by pensum zwiększyć o maksymalnie 20 procent.
Radni tłumaczenia tego nie przyjęli. Aż 13 poparło propozycję wójta. Przeciw był jedynie Grzegorz Wojda, który twierdził, że uchwała uderzy najbardziej w nauczycieli szkoły w Dębem, która – jako jedyna spośród gminnych placówek – utrzymuje się z subwencji oświatowej.
Numer: 2012 25 Autor: Justyna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ