Polska 2010 roku. Kończy się kadencja Lecha Kaczyńskiego. Murowanym kandydatem w wyborach prezydenckich jest premier Andrzej Lepper, popierany przez największą w kraju partię – SAMOPIS, utworzoną w 2009 roku z PiS, LPR, Samoobrony i Rodzin Radia Maryja. W Polsce szaleje inflacja, po wyjściu z UE wycofali się inwestorzy, Rosja zakręciła kurki z ropą i gazem (cena benzyny dochodzi do 100 zł, czyli 5 euro), a premier Lepper z o. Rydzykiem szukają kolonii karnej, gdzie chcą zsyłać ateistów i liberałów.
Czarne wizje
Wymyślane przez dzisiejszych Orwelów nie tak znowu odległe wizje IV Rzeczpospolitej mogą drażnić najspokojniejsze umysły. Ale mogą również przerażać, bo przecież taki scenariusz możemy napisać sami. Początek już mamy po ostatnich wyborach i tworzącej się na naszych oczach koalicji. Ciąg dalszy już wkrótce, ale nie dajmy się zwariować, bo polskość, zaścianek, a nawet moherowe berety też brzmią dumnie. Proszę się nie irytować, bo tu nie ma żadnych podtekstów ani drugiego dna. One przyjdą później.
Tylko w polu biały krzyż nie pamięta już, kto pod nim śpi – śpiewał Krzysztof Klenczon, chcąc uprzytomnić peerelowskim zjadaczom chleba konieczność pamiętania. Szczególnie o tych, którzy walczyli nie dla siebie, a na chwałę Rzeczpospolitej.
Wielkie słowa użyte w złym kontekście irytują lub śmieszą. A gdy dochodzi zła wola i prywata – porażają. Tak jest z dorabianiem Polakom antysemityzmu, choć niektórym i rasowe fobie przesłaniają rzeczywistość. Bo czy bogaty może być mądry, zaradny Polak? Nie, to musi być Żyd, najlepiej prosto spod Synaju.
Polowanie na czarownice dopiero się rozpoczęło, ale Mińsk Mazowiecki zawsze musi być w czołówce. Właśnie pewien zajadły śmok bawiąc się w donosy, jeden z nich wysłał do najwyższych władz RP. Na kogo donosi? Na swego dziś największego przeciwnika, posła Czesława Mroczka, bo ten nie zwolnił (wedle rozkazu rzeczonego śmoka) kilku swoich dyrektorów za wykrytą przez „życzliwych” balangę w mińskim DPS-ie. Śmocze interesy (vide s. 11) są w tej sprawie tak wyraziste, że porażają. Nie pierwszy i nie ostatni raz, chyba że ktoś wreszcie nie wytrzyma
i nie skończy na groźbach przez telefon czy na forach internetowych, gdzie śmoków dostatek.
Afryka zaatakowała Francję na tyle, że Chirac wprowadził stan wyjątkowy.
A przecież ta fala pretensji i nienawiści rozleje na wszystkie kraje rozwiniętego socjału i wmawianej przez lata tolerancyjnej integracji. Możemy współczuć Zachodowi, ale i zacierać ręce, że mamy w kraju prawie samych Polaków. Powiem przewrotnie
– to bardzo źle, bo w obliczu zagrożenia moglibyśmy się sprężyć, ustanawiając rekord świata w przyroście dzieci i dochodu narodowego. Na razie zazdrościmy Chińczykom, Francuzom i opisanym wcześniej śmokom. Nie ma czego, bo u nas też bywa ciekawie, o czym donoszą nam nasi czytelnicy. Na przykład osiedle Targówka tonie w psich odchodach.
- To te przebrzydłe psiary udające paniusie chodzą ze swymi pupilami i brudzą gdzie popadnie – donosi roztrzęsiona sąsiadka kynologicznych brudasów.
Nic nie pomaga - na wywieszki „Przełomu” plują, a zwracającym uwagę pokazują zadek. Osiedlowa norma, czyli wiocha w blokach – mówią mieszczuchy z willi. Ale im też zawiewa wiatr w oczy, szczególnie z piaskowych ulic. Takich sporo na osiedlu „poetów i kompozytorów” przy ulicy Siennickiej. Po Ludowej miała być asfaltowana Słowackiego, a tu się robi Chłopickiego, bo tam mieszka (czytelniczka ścisza głos) radna Hanna Bąk. Jest kolejna tzw. afera? Zobaczymy, ale w parku na pewno śmierdzi. Nasz czytelnik jest przekonany, że to w ramach powszechnego oszczędzania co sprytniejsi spuszczają ścieki nie do szamba, a deszczówki. Kiedyś PWiK miał monitorować ciepłe fekalia z kosmosu (na podczerwień), ale chyba mu się odechciało. Smród w parkowych kanałach jest też niedorzeczny w kontekście skanalizowanego prawie w całości Mińska. Kto więc zasmrodził zabytkowy park? Jeszcze państwo nie wiedzą? Proszę więc powtórzyć czytanie tego eseju i koniecznie artykuł na 11 stronie. Co z tym śmoczym smrodem począć – jeszcze nie wiadomo, ale mam nadzieję i to wielką, że scenariusze wizjonerów 2010 roku obrócą się w perzynę. Jeśli nie – wyjeżdżamy. Choćby na Madagaskar lub pod słynną gorę, gdzie objawił się ludziom Dekalog. Czy jeszcze o nim choć trochę pamiętamy?
Numer: 2005 46 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ