Nasze zdrowie

Ziarnica złośliwa to nowotwór atakujący węzły chłonne i tkankę limpatyczną. Jest groźna jak każdy rak, ale można z niej wyjść. Znanymi ozdrowieńcami są aktorka Agata Buzek i prezenter Panoramy – Andrzej Turski. Taką szansę ma również 7-letni mińszczanin – Łukasz Parafiniuk

Dotyk złośnicy

Parafiniukowie pochodzą spod Białej Podlaskiej. Przybyli do Mińska Mazowieckiego w 2001 roku za chlebem, czyli pracą pana Grzegorza, który jest zawodowym wojskowym i po rozwiązaniu bialskiej jednostki został zatrudniony w 23. Bazie NATO. Mieszkał kilka miesięcy w siedleckim hotelu, ale nie mógł tak egzystować zawieszony między janowskim lotniskiem a rodziną. Wynajął więc przy Dąbrówki mieszkanie i mogli wreszcie czuć się szczęśliwi. Do wakacji 2004 roku.

Od maleńka Łukasz był zdrowym, mądrym dzieckiem. Parafiniukowie mieli raczej kłopoty z córką Weroniką, która do 3. roku ustawicznie chorowała. Przestała po serii szczepionek, dzięki którym organizm sam zaczął się skutecznie bronić. Tuż przed pójściem do zerówki u Łukasza na prawej stronie szyi pojawił się guzek. Zauważyła go jego mama – Dorota, gdy przekręcał głowę w lewo. Miał wtedy ok. centymetra średnicy, ale badanie USG nie wykazało, że to może być nowotwór. Doktor Jerzmański też twierdził, że powiększony węzeł chłonny to jeszcze nie wyrok, bo na ziarnicę chorują 2-3 osoby na 100 tysięcy, a dzieci – dziesięciokrotnie mniej. Ale gdy guz się nie wchłaniał, skierował Łukasza na badania onkologiczne do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Tam – jeszcze w styczniu 2005 roku – chłopiec miał dobre wyniki krwi, ale guz szybko się powiększał. Nie bolał, a to źle. Gdy go usunięto, był już owalem o wielkości 3 na 4 centymetry. O ziarnicy matka dowiedziała się jeszcze tego samego dnia. Nie pamięta niczego, co się wtedy wydarzyło oprócz pytania – dlaczego? i słów lekarki, że jej syn ma 70-80% szans na wyleczenie. Na szczęście nie było za późno, choć Łukasz był w trzecim, przedostatnim stadium rozwoju ziarnicy, która zaatakowała węzły chłonne po obu stronach przepony, ale jeszcze nie doszła do narządów wewnętrznych, szpiku i kości.
Przyszły wnet najtrudniejsze tygodnie dla rodziny Parafiniuków – trzy cykle chemioterapii przeplatane naświetlaniem. Łukasz wiedział, że nie będzie to przyjemne, bo wraz ze zwalczaniem złych komórek, zabija się też te dobre. Wiedział, że wypadną mu włosy, że nie będzie mógł pić ulubionego mleka, że nie będzie mógł się bawić z kolegami, że nie pójdzie 1 września do szkoły jak jego rówieśnicy z pierwszej klasy. Ale nauczył się, że trzeba być dzielnym i cierpliwym, ale 4 lutego, w dzień swoich siódmych urodzin gorzko zapłakał, gdy nie miał sił bawić się z gośćmi. Był po pierwszej chemii i kryzys przyszedł akurat w urodzinowy wieczór.
- Nie miał w ogóle siły, wyglądał jak narkoman, leciał przez ręce, spał z półotwartymi oczami – wspomina pani Dorota. Jej mąż Grzegorz przynosi wyniki badania krwi z tamtego okresu. Erytrocyty prawie w normie, ale leukocytów dziesięciokrotnie mniej. Nie lepiej z płytkami krwi, a więc siły obronne organizmu i krzepliwości prawie żadne. Nawet lekkie przeziębienie czy ranka mogły okazać się tragicznie w skutkach. Teraz jest znacznie lepiej, ale Łukasz jeszcze nie nadaje się do codziennego obcowania z dziećmi. Ale lekcje sam na sam z Beatą Rechnio też są przyjemne. Tylko ma jeden żal do swojej nauczycielki, bo ta mu za mało zadaje do pisania i rachowania. Czyta więc książki, składa samoloty z klocków LEGO oraz... śledzi wydarzenia polityczne i mecze piłkarskie w telewizji. O swoim zdrowiu mówi jak dorosły: - Każdy z nas musi na coś chorować. Ja się już przechorowałem i jestem prawie zdrowy. Teraz czekam na nowe włosy i będę taki, jak moi koledzy.
Zakłada nawet ciężki plecak, by udowodnić, że już ma dużo siły, a mama cieszy się z rumieńców syna. A wszyscy z serdeczności ludzi, dzięki którym łatwiej im było przezwyciężyć kryzys. Pomogli koledzy z wojska, pomagają lekarze, pielęgniarki, a Dąbrówka organizuje 20 listopada koncert charytatywny, by św. Mikołaj mógł ofiarować Łukaszowi najmilszy mu prezent – komputer. Należy mu się za odwagę, wyrzeczenia, cierpliwość i mądrość, bo nowotwór znacznie przyśpieszył dorastanie chłopca do odpowiedzialności. Był to złośliwy dotyk ziarnicy, ale udało się ją przezwyciężyć. Życzymy Łukaszowi, by remisja choroby trwała jak najdłużej bez nawrotów i do pełnego wyleczenia.
PS. O szczegółach koncertu w MDK 20 listopada br. – za tydzień.

Numer: 2005 46   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *