Wiosna może jeszcze nie w pełni, ale wygląda już ciekawie ze skwerów, ogrodów i parków. Teraz też dużo wyraźniej widać zanieczyszczenia, jakie przez całą zimę nikomu nie przeszkadzały.

Problemy niczyje

Sterty brudów wzdłuż posesji i przed sklepami, wszechobecne niedopałki i „niespodzianki” zostawione przez czworonożnych przyjaciół oraz brak pojemników na śmieci, to powszechny obrazek.
Myślę też, że już nikogo niestety to nie dziwi. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ekipy sprzątające nie nadążają za wiosną, nie eksponują jej walorów, a wszędobylskie słońce odsłania coraz to nowe i nowe wysypiska.
Są jednak ślady ludzkiej działalności całkiem stare. Od ponad roku już mijam rosnące wysypisko śmieci przy ulicy Dąbrówki, dokładnie na wprost szkoły. Nieciekawe krzaki, rosnące sterty worków z odpadami i zero reakcji ze strony służby miejskiej, a przecież nie jest to miejsce niczyje.
Drugi, bardziej drastyczny obrazek to sklep widmo przy ulicy Stary Rynek. Centrum miasta, wizytówka z Pomnikiem Niepodległości, a tuż obok sklep (a właściwie ślad po nim), który straszy. Asortyment butelek po różnego rodzaju alkoholach w witrynach sklepu oraz w pustych pomieszczeniach budzi grozę, ale i zdziwienie. Czyżby tam urzędowali stali bywalcy? Powybijane szyby, kikuty ze szkła nie tylko odstraszają i przerażają, ale mogą być dla nieuważnego lub młodego przechodnia szczególnie niebezpieczne. Napis „Sklep w likwidacji, wstęp wzbroniony, grozi śmiercią” tylko coraz bardziej dziwi i zastanawia. Przecież i tu zapewne istnieją właściciele, którzy powinni zabezpieczyć to miejsce. Okoliczni mieszkańcy zgłaszali ten problem, ale nikt nie zareagował. Szkaradne miejsce więc w dzień straszy, w nocy przyciąga podejrzanych osobników, a rankiem znów w osobliwy to oto sposób promuje nasze miasto.

Numer: 2012 15   Autor: Teresa (nazwisko znane redakcji)