Wzięli i napisali...

Uparcie od paru tygodni publikowane są różne listy i opinie obrażonych, bądź mających rzekomo najlepszą wiedzę i dostęp do wielu informacji, ukazujących, że źle się dzieje w mińskim szpitalu. Nie znam zbyt mocno wielu poruszanych spraw, ale chciałbym też podzielić się swoimi uwagami. Otóż… nie taki Romejko straszny, jak go malują

Romejko nie-straszny

Wzięli i napisali... / Romejko nie-straszny

Nie będzie to próba obrony dyrektora Romejki, no bo przed kim i przed czym ani pochwały pod jego adresem, lecz spojrzenie kogoś, kto bywa od czasu do czasu pacjentem szpitala. Faktem jest, że kiedy szefostwo Zespołu Opieki Zdrowotnej objął dr Romejko zaczęło się w naszym szpitalu coś dziać. Obrzydliwa elewacja budynków szpitalnych, nie odnawianych od dziesiątków lat znikła, a dzisiaj nowa cieszy oko. Rozpoczęto budowę połączenia budynku głównego z oddziałem wewnętrznym. Jest to odobno pierwszy etap modernizacji obiektów szpitalnych. Zapytać więc można, czemu dotychczas nie można było przez lata robić tego, co było odwiecznym problemem ZOZ-u. Kryją się za tym zapewne i pieniądze. Ale to, że coś drgnęło, to myślę rezultat bieżącego i dobrego współdziałania dyrektora z mińskim starostwem.
Trudno oceniać politykę kadrową dyrektora, bo to on osobiście odpowiada przed Radą Powiatu za działalność ZOZ-u, a przy tym nie znając zamierzeń i dalszej perspektywy Zespołu, poddawać ją totalnej krytyce oraz negować decyzje, jeśli nie jest się uczestnikiem tych zdarzeń. Nie sądzę, aby dalsze zatrudnienie emerytki świadczyło o blokadzie miejsc dla młodych. Myślę, że bywają sytuacje, kiedy to jest absolutnie zasadne.
Z pisanych listów oraz rozmów, jakie prowadzą pracownicy można wysnuć wniosek, że na wiele zjawisk niekorzystnych mają wpływ współpracownicy dyrektora. Może tu jest pies pogrzebany, a dyrektor jest przeświadczony o właściwym doborze kadry i prawidłowym wspieraniu jego działań. Trudno nie przyznać racji tym, którzy mówią że w szpitalu ciągle mówi się o oszczędnościach, cięciu kosztów i gdzie tylko się da ograniczaniu wydatków, a z drugiej strony nie słychać, aby wprowadzać coś nowego co przyniesie zyski i poprawi finansową kondycję jak np. oddział dializ.
A może przyjrzeć się zakupom czy zleceniom zewnętrznym? I tego nie wolno traktować jako czepianie się, ale jako wyraz troski. Bywając dość często w przychodni na Kościuszki, nie podoba mi się, że gabinety fizykoterapii sprawiają wrażenie urządzonych prowizorycznie na jakiś krótki czas. Tym bardziej na tym można dobrze zarabiać, a w szpitalu, gdzie kiedyś była fizykoterapia stoją wolne pomieszczenia po byłej internie na piętrze oraz po księgowości i kadrach. Być może dyrektor ma wizję zmian, ale o to jego trzeba zapytać.
Czy więc nie lepiej wybrać się do dyrektora Romejki i odbyć z nim rozmowę o problemach poruszanych w listach do redakcji, a przy tym u źródła dowiedzieć się o zamierzeniach i dalszym rozwoju naszego szpitala. Uwierzą wówczas w niezależność prasy i oddalą to głosy mówiących, że po Sobolewskim jest teraz nagonka na Romejkę. A pytanie wtedy proste – komu to potrzebne i po co?

Numer: 2012 14   Autor: Stały czytelnik – (personalia tylko do wiadomości redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *