Złotka podmińskie

Trwa zimowa passa złotych nowożeńców, czyli par które brały ślub w 1961 roku, a na początku 2012 roku prezydent RP przyznał im medale za długoletnie pożycie małżeńskie. Jako ostatnie przed wiosną świętowały pary z mińskiej gminy, którym – mimo postu – zgotowano śpiewającą ucztę

Uczta biesiadna

Złotka podmińskie / Uczta biesiadna

Już na początku stycznia miński burmistrz poinformował wójta Piechoskiego o przekazaniu mińskiej gminie siedmiu prezydenckich medali wraz z legitymacjami. Na ich wręczenie jubilaci czekali do czwartku 1 marca i tym razem stawili się do odznaczeń w komplecie. Z Janowa przyjechali Scholastyka i Edmund Lichniakowie, z Niedziałki – Czesława i Kazimierz Książkowie, z Brzózego – Bogumiła i Sylwester Gniadowie, z Bud Barcząckich – Elżbieta i Robert Zajdlowie, a z Nowych Osin – Joanna i Zdzisław Kępczykowie. Były również dwie pary z różnych powodów wyróżnione. To Jadwiga i Stanisław Rutowie z Wólki Mińskiej oraz Stanisława i Marian Sokołowscy z Chochołu. Pierwsza ze względu na pracę społeczną pana Stanisława, a druga z powodu czworga dzieci, dzięki którym państwo Sokołowscy otrzymują specjalną nagrodę od naszej redakcji.
Jak się w końcu okazało, podmińskie pary potwierdziły niewielką wrażliwość demograficzną, bo – oprócz pary z Chochołu – miały po 1-2 dzieci. W sumie siedmiu parom można przypisać tylko reprodukcję prostą, czyli 2,1 dziecka na małżeństwo. Potomkowie nie są lepsi, bo mają w sumie tylko 32 dzieci.
Żartowali, że to wszystko przez pracę i elektryczność, która na początku lat ’60 zawitała do podmińskich wsi. Może więc bardziej o demografię dbały pary, którym nie było dane doczekać złotych godów, ale takich danych nie sposób uzyskać oprócz informacji od naszych czytelników.
Tegoroczni jubilaci nie mieli jeszcze jednej przyjemności – potańczyć przy muzyce Kapeli Małego Stasia. Jednak brak jedynych w swoim rodzaju walczyków i sztajerków nie był przeszkodą do dobrej zabawy. Kapelę zastąpił mix harmonistów, czyli Grażyna Mańkowska i Waldemar Zychowicz. Nie tylko grali, bo wokal znanej instruktorki muzyki i jurorki naszych festiwali słyszany był we wszystkich pokojach urzędu gminy. Pomagali jej sami jubilaci sprytnie wciągnięci do biesiadnego śpiewania. Urokowi szlagierów nie oparł się i autor tego reportażu, bo przecież to jedyny tak chwalebny dzień w życiu każdego małżeństwa. Niech więc będzie jak najradośniejszy i wspominany przez długie lata.

Numer: 2012 11   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *