W pałacu Dernałowiczów

W czasach, kiedy rock wszedł niepodzielnie na estrady świata, przed trzydziestu laty w mińskim MDK (jeszcze w bloku przy ul. Dąbrówki) grupa mińskich wyznawców rocka wpadła na pomysł organizacji spotkań muzycznych. Jedną z ich form były zaduszki rockowe, które prowadził Maciek Cichocki. Weszły one na stałe do miejskiego kalendarza i co roku przed świętem zmarłych odbywają się w domu kultury

Duchy rocka

Na tegoroczną rockową wspominkową sesję licznie stawiła się młodzież i to w większości szkolna. Dla niej ten spektakl był lekcją muzycznej historii, w której Maciej Cichocki odegrał podwójną rolę – narratora i uczestnika opowiadanych zdarzeń. Wartością widowiska był autentyzm relacji i wiekowe nagrania odtwarzane na równie zabytkowym sprzęcie.

Zaczęło się od Beatlesów – zespołu, który swoją muzyką podbił świat i który wnosił nowe brzmienie, rytm i ruch sceniczny połączony z oryginalną modą bezkrytycznie przejmowaną przez młodzież. Doszukiwano się skandali, które dziś nikogo by nie szokowały, ale wtedy... John Lennon, który stwierdził że jest popularniejszy od Chrystusa, został zastrzelony w 1980 roku i nie wiemy, czy nie z tego właśnie powodu. W występy Beatlesów Cichocki wplótł najsłynniejszą chrypkę i trąbkę wszechczasów Louisa Armstronga w „Wonderfull world” z czołgami w tle (czas wojny wietnamskiej).
Rollingstonsi – najdłużej, bo po dziś dzień, działająca grupa – już zaczęli tourne po Stanach Zjednoczonych, a w roku przyszłym objadą cały świat. W stosunku do cukierkowych Beatlesów byli szokującym kontrastem – brzydcy, hałaśliwi i wulgarni. Na ich koncertach dziewczęta nie omdlewały, lecz stawały się szalonymi wiedźmami...
Kolejne wspomnienie przybliżyło sylwetkę Jimmi Hendrixa – genialnego gitarowego mańkuta, którego gra nie przypominała żadnego z dotychczasowych standardów, a stała się natchnieniem dla współczesnych mu i następnych pokoleń rockmenów. Zmarł we wrześniu 1970 roku zgodnie ze swoim credo: żyć trzeba szybko, kochać mocno i umrzeć młodo. Dwa tygodnie później odeszła pierwsza piosenkarka świata tamtych czasów, Janis Joplin – najgłośniejsza w ruchu hippisowskim. W obydwu przypadkach śmierci ledwie ponad dwudziestoletnich muzyków mówi się o przedawkowaniu narkotyków.
Późniejsze dzieje rocka tworzyły zespoły The Doors Jima Morrisona zmarłego w 1971 roku, T. Rex Marca Bolana zmarłego w 1977 roku i Led Zeppelin, któremu Cichocki poświęcił więcej czasu. A to z tej racji, że wystąpili tu muzycy znani z występów w Yard Birds. Po raz pierwszy John Bonzo Bonham (zmarły w 1980 roku) zebrał profesjonalistów, którzy narzucili późniejszym wykonawcom standardy, poniżej których zniżenie się oznacza chałturę.
Nie obyło się bez polskiego akcentu zaduszkowego – polscy Beatlesi, Czerwone Gitary w piosence „Nie zadzieraj nosa” z nieodżałowanej pamięci Krzysztofem Klenczonem pokazali niewinną zabawę w rock and rolla z lat ‘60 ubiegłego wieku. I któż by o tym pamiętał, gdyby nie płytoteka i ciągle młodzieńczy zapał Macieja Cichockiego?

Numer: 2005 45   Autor: Józef Lipiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *