W Stanisławowie

Gdy w 1955 roku przyszło im się dorabiać chlebusia we dwoje, myśleli tylko, by nie dać się biedzie. O małżeństwo byli spokojni, bo wtedy nikt nie myślał o takich fanaberiach jak rozwód. Tym bardziej, że na świat przyszło im po troje-czworo dzieci

Kochali się w sobie

Do złotych zaślubin Marta Rogala z USC zaprosiła 11 par – dwie ze Stanisławowa i 9 z gminnych wiosek. Przyjechało osiem wraz z rodzinami, które też chciały zobaczyć jubilatów odznaczanych prezydenckimi medalami przez wójta Wojciecha Witczaka z przewodniczącym rady – Andrzejem Gałązką. Trochę żal, że nie są rzeczywiście złote, jak na takie gody przystało, ale cała nadzieja w nowym prezydencie, który powinien bardziej docenić małżeńskich weteranów, realizując wyborczą obietnicę solidaryzmu społecznego i prorodzinnej polityki. A z tego rzeczywiście stanisławowscy jubilaci mogą być dumni. U ośmiu par doliczyliśmy się 28 dzieci (3,5 na kobietę, a nie – jak obecnie – 1,28), aż 62 wnucząt oraz 16 prawnucząt, ale z szansą na co najmniej setkę, jeśli wnuczęta wdały się w dziadków. Najwięcej mają ich państwo Baranowscy (12), o jedno mniej Wichrowscy z Wólki Pieczącej, a dziesięcioro – Brzezińscy z Porąbu, którzy też doczekali 9 prawnucząt.
Wszyscy patrzą na latorośle jak w obrazki i są za tym, by ich przybywało. Mają też własne recepty na małżeńskie szczęście. Niektóre żony były do tego stopnia spolegliwe, że nawet nie dopuszczały do kłótni. – Gdy miał ochotę się posprzeczać, wychodziłam z domu – wspomina jedna z lubilatek. – Ja też, gdy żona się zdenerwowała – dodaje od razu jej mąż. Inna zaś pozwoliła ślubnemu leczyć smutki mocną nalewką. Sama też chętnie wypiła i była zgoda. Kto by tam czekał do nocy, by się godzić. Godzina była za długa. Skąd znały takie mądrości mając po 18-22 lata? Jak nie od matek, to same musiały na tyle poznać męża, by był zadowolony. Może dlatego w tej męskiej mizerii udało im się dożyć złotych godów. Najmłodsi – Stefan Brzeziński, Stanisław Majchrzyk i Jan Świadek mają dziś po 71 lat i widać, że długoletnie małżeństwo doskonale im służy. Podobnie ich żonom, które żałowały tylko, że na sali nie było kapeli, bo chętnie poszłyby w tany. Był za to szampan, sto lat i jubileuszowe torty. Były też życzenia od wójta Witczaka, który z radosnym zdziwieniem rozprawiał o fenomenie małżeństwa, rodziny i roli, jaką w niej grają babcie i dziadkowie. Racja, bo nic i nikt nie jest w stanie ich zastąpić ani przecenić. Są złotem najlepszej i szczęśliwej próby. Jak tych dwoje Leśmianowskich ludzieńków – co kochali się w sobie, a los – w odróżnieniu od lirycznych bohaterów - był im łaskawy. I tak jest do dzisiaj.

Złote pary AD 2005

Stefania i Marian Baranowscy – Wólka Czarnińska
Janina i Stefan Brzezińscy – Porąb
Anna i Polikarp Gaworowie – Stanisławów
Jadwiga i Kazimierz Jurkowie – Sokóle
Stefania i Kazimierz Kowalczykowie – Suchowizna
Władysława i Stanisław Majchrzykowie – Legacz
Stanisława i Kazimierz Milewscy – Prądzewo-Kopaczewo
Irena i Stanisław Rogalowie – Cisówka
Janina i Jan Świadkowie – Pustelnik
Wanda i Tadeusz Tomczykowie – Stanisławów
Cecylia i Stefan Wichrowscy – Wólka Piecząca

Numer: 2005 45   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *