Powiat oświatowy

O zmianach w powiatowej oświacie było ostatnio nie tylko głośno, ale też strasznie. To za sprawą uczniów ZSA w Janowie, którzy chcieli strajkować na Dwójce, byleby tylko nie przenoszono im szkoły do Mińska. Tuż przed sesją 8 lutego protestujący zmienili zdanie, śląc do rady powiatu list bez oznak agresji, a pełen aprobaty i nadziei

Potulni agresorzy

Powiat oświatowy / Potulni agresorzy

Przed sesją oświatową, którą przewodniczący Mirosław Krusiewicz zwołał jako oświatową, nikt nie oczekiwał spokoju, a najmniej zgody na propozycje zarządu powiatu. Wydawało się, że wszystkie trzy szkoły – Siennica, Janów i CKU – będą walczyły do końca o swój byt i autonomię. Ale już na początku posiedzenia głos zabrał przewodniczący KOiRP Daniel Milewski, którego rada pedagogiczna ZSA poprosiła o zapoznanie radnych z jej aprobatą przeniesienia szkoły do budynku CKU.
Co się stało? Już z pierwszego akapitu listu widać, że do tego desperackiego czynu przekonała ich wizja przeniesienia do... Siennicy. Aż 88% uczniów wybrało tę miejską lokalizację, a poza tym kadra ZSA już inaczej widzi swój byt przy Budowlanej, jeśli starostwo spełni wszystkie obietnice (boisko, mnożarka), a przede wszystkim zapewni szkole autonomię. Tak oto wzburzeni pacyfiści stali się potulnymi agresorami, wybierając lokum wspólne z CKU zamiast integracyjnej samodzielności w  Siennicy. Przekonywała do niej nie tylko dyrektorka Podstawka, ale też kilku radnych. I tak Karaś z Sulejówka w połączeniu Siennicy z Janowem upatrywał plan B, a radny Wyszogrodzki dziwił się, że nie mamy typowej szkoły okołorolniczej, gdy w powiecie istnieje 18 tysięcy gospodarstw rolnych, które mają dać pół tysiąca uczniów. Co ciekawe za taką fuzją był też radny Grzesiak przestrzegając, że przy ul. Budowlanej zgromadzi się aż 1,5 tysiąca uczniów, a to jest niebezpieczne.
– Nie wiem, dlaczego tak chcecie iść do Mińska? – pytał wcale nieretorycznie radny Samociuk, ostrzegając starostwo przed dwuwładzą w jednym budynku.

Przekonywania, że połączenie szkół w Siennicy jest korzystne dla wszystkich nie przekonało radnego Piaseckiego, który szydził ze szkolnictwa okołorolniczego i wątpił w 1,5-milionowe oszczędności, a radna Papińska nieśmiało zauważyła, że w Siennicy też będą dwie dyrektorki.
Jednak decydujący głos miał milczący dotąd starosta Tarczyński, który nie zawiódł zwolenników reform. Po ogólnych stwierdzeniach, że szkoła to baza, kadra i uczniowie, wskazał winnego, czyli niż demograficzny i kierunek rozwoju, czyli potrzebę oszczędzania. Bez reformy oświaty i współpracy z biznesem nie będzie przy Budowlanej hali widowiskowo-sportowej.
Po takiej dyspozycji nie było już o czym dyskutować. Nawet sienniczanie nabrali wody w usta, gdy usłyszeli, że zgoda na nowe kierunki kształcenia nie przyniosła szkole nic dobrego. Dlatego obiekt powinien przejąć miejscowy samorząd. Sam majątek, bo na półmilionową dotację w przypadku likwidacji starej i powołania nowej szkoły wójt Zieliński nie ma co liczyć. Może tylko wprowadzić do Siennicy rzadki, czyli dający nabór kierunek kształcenia i wykorzystać wyremontowaną bazę szkoły na działalność przynoszącą dochody. Podobno na kampus ma ochotę jedna z warszawskich szkół pedagogicznych, co byłoby i popłatne, i zgodne z tradycją.

Rozwijającą się dotychczas oświatę czeka w najbliższych latach poważny kryzys demograficzny. Wystarczy porównać liczbę uczniów w 2002 roku – 2 147 osób z liczbą 1 583 uczniów kończących gimnazja w bieżącym roku. A przecież to nie koniec obniżki, bo za 3-4 lata będzie ich niewiele ponad 1 100. To tylko połowa naboru z tłustego przełomu wieków, więc można przypuszczać, że pod młotek pójdą kolejne placówki, które przynoszą najwyższe straty lub – mówiąc inaczej – nie potrafią obniżyć kosztów kształcenia.

Numer: 2012 07   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *