Kiedy cztery lata temu stawała przed ołtarzem była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Wydawało jej się, że ma u stóp cały świat. Troskliwy kochający mężczyzna u boku, świetlana wizja dużego domu pełnego ciepła i miłości. Niestety, po jakimś czasie bajka zamieniła się w koszmar
Niebieski krzyk
Niespełna 10 miesięcy po ślubie na świat przyszła Natalia. Rok później Zuzia. Sielanka trwała. W ciągu dwóch lat Agnieszka i Mariusz postawili dom na obrzeżach Mińska, ona zajmowała się wychowywaniem dziewczynek, mąż pracował, by niczego im nie zabrakło. Owszem, zdarzało się, że wracał wieczorem pijany, jednak Agnieszka doceniała to ile wysiłku kosztowało go prowadzenie coraz prężniej działającej firmy i z wyrozumiałością znosiła zataczającego się coraz częściej małżonka. Zawsze ścieliła mu łóżko, układała do snu...
Nadszedł jednak dzień kiedy zmęczona po całym dniu z dziećmi pominęła ten już niemal codzienny rytuał. Próbując uspokoić chore córeczki nie miała czasu ani ochoty zając się pijanym mężem. Wtedy zaczęło się piekło.
– Wpadł w szał. Nie zważał na dzieci. Krzyczał, że należy mu się szacunek i łóżko dawno powinno być przygotowane. Zwalił wszystko co stało na stole. Kiedy stanowczo kazałam mu wyjść z pokoju, widząc przerażone miny dziewczynek, uderzył mnie tłumacząc, że to jego dom i obowiązują tu jego zasady. Nie wystarczyło to, że zalałam się krwią i upadłam na podłogę. Kiedy próbowałam się podnieść dostałam kopniaka w brzuch. Mariusz trzasnął drzwiami i wyszedł – opowiada 32-letnia kobieta.
Na drugi dzień wrócił z bukietem kwiatów. Błagał o wybaczenie. Kochała go, chciała wierzyć, że to pierwszy i ostatni raz. Niestety, spokój potrwał zaledwie tydzień. Później sytuacja się powtórzyła raz, potem drugi...
Dramat w czterech ścianach trwał. Agnieszka wstydziła się komukolwiek opowiedzieć o swoich problemach. Zareagowała przyjaciółka, która niespodziewanie wpadła ją odwiedzić.
– To było jak kubeł zimnej wody... Marta zrobiła mi niemal awanturę. Zrozumiałam, że muszę zacząć szukać pomocy, bo chodziło już nie tylko o mnie, ale i moje córeczki – mówi Agnieszka.
Kiedy kolejny raz pijany Mariusz wyciągnął rękę bez wahania sięgnęła po telefon. Wezwała policję. Funkcjonariusze zabrali męża na izbę wytrzeźwień. Po kilku takich akcjach dzielnicowy zaproponował jej założenie „niebieskiej karty”...
W 2011 roku policjanci przeprowadzili w Mińsku Mazowieckim 2778 interwencji domowych. Założono 82 karty, w tym 33 w mieście i 49 na terenie gminy. Pokrzywdzonych w wyniku przemocy domowej było 119 osób, w tym 82 kobiety, 5 mężczyzn, 9 małoletnich przed ukończeniem 13 roku życia i 13 osób w przedziale wiekowym między 13 a 18 rokiem życia – wymienia rzecznik mińskiej KPP, Daniel Niezdropa.
Policjanci ustalili 82 sprawców przemocy w rodzinie, w tym co ciekawe aż 4 kobiety i 78 mężczyzn. Wśród 82 sprawców, 54 osoby były nietrzeźwe, a zatrzymano do dalszych czynności 42 osoby.
– Niebieskie karty są zakładane przez policjantów, w związku ze stwierdzoną przemocą w rodzinie. Na mocy obecnych przepisów policjanci przekazują informacje z niebieskich kart do Powiatowych i Gminnnych Zespołów Interdyscyplinarnych, które zawiadamiają o takich przypadkach właściwe instytucje, np. Miejską Komisję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Miejski bądź Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej oraz inne – dodaje Daniel Niezdropa.
Numer: 2012 05 Autor: Anna Sadowska
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ