Chyba nikt nie spodziewał się takich wielkich tłumów na spotkaniu z Marią Czubaszek, mistrzynią gaf, pisarką, satyryczką autorką tekstów piosenek, scenarzystką, felietonistką i dziennikarką. Spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej połączone było z promocją książki „Każdy szczyt ma swój Czubaszek” – zapisem jej rozmów z Arturem Andrusem
Czubaszek ironii
Mińszczanie ciepło przyjęli gościa znanego z licznych programów telewizyjnych i radiowych. Raz w tygodniu w TVN24 Maria Czubaszek prowadzi „Szkło kontaktowe”, występuje w „Śniadaniu Mistrzów”, komentuje prasę kolorową, przygotowuje kolejne odcinki „Spadkobierców”, a także gości w porannym programie „Wstajesz i wiesz”. Autorka kultowych słuchowisk, tekstów piosenek, legenda radiowej Trójki została przyjęta z dużymi emocjami – zapewne nie tylko ze względu na wiedzę, ale także na dowcip oraz wielki dystans do siebie i świata.
Tę charakterystyczną dla siebie autoironię zaprezentowała szybko i nie zostawiła na sobie suchej nitki. Oczywiście, na samym wstępie figlarnie zaznaczyła, że nie jest najmłodsza i nie najpiękniejsza, a w programie Szymona Majewskiego zdobyła tytuł „Nie najpiękniejszej Polki 2010”. Jak sama twierdzi, otula się w golf, by ukryć gardło pelikana, w telewizji pracuje, bo gada głupoty, nałogowo pali papierosy i dzięki temu nie traci kontaktu z rozumem, śmierci się nie boi, ale jak przyjdzie, chciałaby (podobnie jak Woody Allen) żeby jej tu nie było. Zresztą niepalący żyją też aż do śmierci, a z niej zostanie przynajmniej dymek. Z tym dymkiem, papierosem, w worku na zamek błyskawiczny i w iście koszmarnej scenerii cmentarza na Powązkach pozowała dla Playboya. Było to dla niej abstrakcyjne doznanie, gdyż sprawy seksu wcale jej nie interesują, a i ślubu z Karolakiem (znanym muzykiem jazzowym) nawet już nie pamięta.
W trakcie spotkania okazało się również, że hołdując zasadzie „Przez sport do kalectwa” gość wieczoru nie uprawia żadnego sportu, często traci płynność finansową, wydaje wcześniej niż zarobi, a niezapłacone rachunki stają się jedynym natchnieniem do pracy. Pierwsza dama polskiej sceny kabaretowej nie znosi swojej twórczości, toteż zgromadzić i odnaleźć wszelkie dokumenty jej pracy twórczej, pamiątki życia towarzyskiego oraz rodzinnego było niezwykle trudno. By powstała książka, Artur Andrus niemalże zrywał klepki, penetrował stary tapczan, przepytywał Marię Czubaszek, by zdobyć wiedzę na jej temat, imał się też podstępnych forteli, by zakraść się w zakamarki jej życia, bo rozmówczyni nie posiada żadnego archiwum. Trójkowy dziennikarz w ten dociekliwy sposób wydobył też informację, że autorem słów „Każdy szczyt ma swój czubaszek” jest poeta i satyryk Janusz Kofta.
Mińszczanie podobne informacje chcieli wywróżyć z kuli, ale Czubaszek wolała raczej wróżyć z pośladków. Wszyscy dali się ufnie zaprowadzić w żartobliwe zakamarki anegdot z życia wziętych, wspólnie z nią popatrzyli z przymrużeniem oka na naszą polską rzeczywistość i z rozbawieniem wysłuchali odpowiedzi na pytania, które sama sobie zadała. Maria Czubaszek poważnie i bez kokieterii wypowiedziała się jedynie o aktorach, którym swoje istnienie w świecie mediów zawdzięcza. Na koniec podpisywała swoją książkę, której – jak sama powiedziała – wcale nie przeczytała.
Numer: 2012 05 Autor: Teresa Romaszuk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ