Po pożarze

Komunikat strażacki brzmi: 19 października w Mińsku Mazowieckim przy ul. Siennickiej 25/3 w wyniku ogrzewania mieszkania piecykiem węglowym doszło do nadpalenia paneli ściennych znajdujących się przy stalowej rurze łączącej piecyk z kominem. No cóż, takie przypadki się zdarzają i właściwie nie ma tu o czym rozprawiać. Tym razem mały pożar wywołał falę gromadzonego od lat niezadowolenia lokatorów na komunalną administrację i władze miasta

Pat kominowy

W trzech mieszkaniach po starym pogotowiu zamieszkuje łącznie około 30 osób. Lokatorem głównym mieszkania, w którym doszło do pożaru jest 33-letnia Ewa Domańska, która z mężem Jarosławem ma trójkę własnych dzieci i prowadzi rodzinę zastępczą dla swojego rodzeństwa. Razem na 68 m2 mieszka tu 14 osób w różnym wieku. Mieszkanie jest schludne i zadbane, ale to tylko pozory. Pod panelami i tapetą kryje się zmurszała konstrukcja drewnianych ścian. W niektórych miejscach zima bez pardonu wchodzi do środka i ozdabia ściany wzorzystym szronem. Na nic zdały się apele i zgłoszenia tego stanu rzeczy w PGK i w urzędzie miasta. Przychodziły komisje, spisywały protokoły i nic się nie działo. Blaszany dach jest tak podziurawiony, że w deszczową pogodę na strychu można brać darmowy prysznic. Spęczniałe i niedomykające się okna lokatorzy wymieniają sami, bo według komisji ich stan techniczny jest bardzo dobry (można je dla ciekawości obejrzeć). Budynek jako całość z daleka prezentuje się nieźle. Wystarczy jednak przyjrzeć się z bliska, by zauważyć, jak podmurówka miejscami zapada się, przez co podłogi w mieszkaniach są faliste i trzeba po nich stąpać ostrożnie. Jakimś dziwnym trafem w dniu dziennikarskich odwiedzin znalazły się rynny, o które mieszkańcy zabiegali od dawna. Nie mogą się jednak doprosić o usunięcie od dawna nieczynnych wychodków w kącie podwórka, ani o remont połamanych schodów.
W litanii technicznych ewenementów budowlanych jest jednoprzewodowy komin, do którego podłączone są trzy paleniska (!). Być może zaczął się on ze starości zapadać, zwłaszcza że jego konstrukcja została naruszona. Według kominiarzy i strażaków komin powinien być przebudowany, ponieważ jest nieszczelny, a fałszywe powietrze dostające się przez szpary grozi zapaleniem się sadzy i pożarem budynku. Wszystko to się dzieje za wiedzą administratora i władz miasta, które nie reagują jak należy, bo koszty remontów są ogromne. A przecież lokatorzy nie zalegają z opłatami – co miesiąc do miejskiej kasy wpływa kilkaset czynszowych złotówek. Ba – mieszkańcy sami gotowi byli wykonać remonty na koszt własny, ale nie mieli gwarancji, że zostanie im to odliczone od ponoszonych opłat.
Prośby Ewy Domańskiej o przeniesienie jej z rodziną do innego mieszkania pozostały bez echa. Burmistrz odpowiada, że nie ma mieszkań, zwłaszcza dla tak licznej rodziny. I to jest prawda, ale jak naciągana – w tym samym czasie z zasobów miejskich wystawione jest na sprzedaż wielkometrażowe mieszkanie w bloku przy ul. Mireckiego 13. Jednak, jak burmistrz orzekł, nie jest ono dla Domańskiej, ponieważ w tym bloku jej rodzice mieszkali już z nią (kiedy Ewa była niepełnoletnia) i jako niewypłacalni lokatorzy zostali z niego eksmitowani. Obawia się więc, że znowu będą kłopoty z płatnościami, a wielodzietnej rodziny nie da się tak łatwo eksmitować.
Takie rozumowanie uzmysławia nam, że za grzechy przodków pokutują ich potomni. Czy muszą?

Numer: 2005 44





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *