Po wyborach

Wyniki ostatnich wyborów były zaskakujące także dlatego, że przepadli w nich parlamentarzyści powszechnie uważani za faworytów: Józef Oleksy, Krzysztof Borkowski i Sławomir Izdebski. Cała trójka zaaprobowała już nową sytuację. Smutek i rozczarowanie minęły, a byli parlamentarzyści poświęcili się nowym zajęciom. Zapytaliśmy ich co zamierzają teraz robić?

Szczęście pod wozem

Więcej firmie i rodzinie
Krzysztofa Wawrzyńca Borkowskiego najłatwiej jest spotkać we własnej firmie (popularny zakład mięsny). O ile oczywiście nie wyjedzie, bo podróżuje teraz często rozszerzając firmową sieć dystrybucji. Przyjmuje nas nie jak dawniej - w garniturze i krawacie, ale swobodnie: w swetrze, na luzie i z uśmiechem. W rozmowie wciąż przeszkadzają telefony lub pukający do drzwi co kwadrans a to pracownicy, a to kontrahenci. Zdaniem senatora Borkowskiego jego przegrana w wyborach nie jest wielkim nieszczęściem, a pożytki, i to bardzo ważne, są z niej dwa: troskliwie zajmie się firmą, a przede wszystkim rodziną. Bo faktem jest, że jednoczesne bycie parlamentarzystą i właścicielem przedsiębiorstwa – i to przez osiem lat - sprawiało, że zaniedbywał najbliższych. Teraz to się zmieniło, ponieważ ma znacznie więcej czasu. Nie zrezygnuje jednak z polityki. Już teraz interesują go wybory samorządowe i bardzo chciałby, aby w nowych samorządach zasiedli ludzie, których nie zadowalałyby nowe stołki, lecz staraliby się jak najwięcej zrobić dla podległych im miast czy gmin. – To bardzo ważne dla naszego regionu – mówi. – Powinniśmy zadbać o to, aby samorządy intensywnie pracowały dla dobra obywateli, ściągały na miejsce kapitał, korzystały z pieniędzy unijnych, a nie tylko udawały, że pracują. Jeszcze jest czas na wystawienie do wyborów odpowiednich ludzi.

Wszystko opisze
Józef Oleksy też na nadmiar czasu nie narzeka. Owszem – przyznaje - osłabł nieco dotychczasowy pęd jego działań, ale pracy ma dość. Wykłada na dwóch uczelniach, a w jednej z nich dodatkowo sprawuje funkcję dziekana. Wprawdzie na wykłady do jednej trzeba dość daleko dojeżdżać, ale już się do tego przyzwyczaił, gdyż pracował tam wcześniej pełniąc równocześnie obowiązki w administracji państwowej. Przegrana w wyborach była dla niego zaskoczeniem i na pewno przykrością. - Polityka jednak ma to do siebie, że z takimi niespodziankami zawsze trzeba się liczyć – mówi „Cs”. Nie ukrywa, że czeka go jeszcze jedna niespodzianka, i na razie trudno powiedzieć - przyjemna czy też przykra. Jest nią wyrok sądu lustracyjnego, który ostatecznie zdecyduje, czy Józef Oleksy powróci jeszcze do polityki, czy też zniknie z niej na długie dziesięć lat, a więc praktycznie już na zawsze. Lubił kontakt z wyborcami, rozmowy, spotkania. Tego jest mu żal. I jeszcze jedno: właśnie pisze wspomnienia, które zamierza opublikować. Ma nadzieję, że ich lektura będzie ciekawa.

Lepper mu ufa
Na ścianie budynku przy rogu Kilińskiego i 3 Maja, tuż pod szyldem z napisem „Samoobrona RP” widnieje plansza z napisem „Biuro senatora Sławomira Izdebskiego”. Sekretarka ta sama, a Sławomir Izdebski na nasz widok nie traci rezonu. Owszem, zaskoczony był przegraną, ale już się z nią pogodził. – Cztery najbliższe lata przeznaczę na ukończenie studiów – oznajmia „Cs”. – Wyborcy będą mieli wykształconego parlamentarzystę, któremu łatwiej będzie objąć jakiś odpowiedzialny stołek w rządzie – śmieje się, ale mamy wrażenie, że w tym żarcie jest cień powagi. Okazuje się, że w jego biurze nie zmieni się nic, bo przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper zgodził się, aby Izdebski nadal kierował stąd partyjnymi strukturami oraz przyjmował interesantów, a koszt funkcjonowania biura pokryje Samoobrona.
A czym poważnie zajmie się Sławomir Izdebski? Własnym gospodarstwem rolnym i firmą handlującą paszą dla zwierząt. A zatem nic strasznego nie zaszło. - Trzeba być cierpliwym – mówi były senator - bo polityka to droga raz w górę, a raz w dół.

Numer: 2005 44   Autor: (ade)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *