Rozmowy intymne

Prywatnie mąż i ojciec dwójki dzieci – 6-letniej Mai i 11-letniego Jacka. Z zawodu i zamiłowania cukiernik, choć w domu nie piecze. Odkrył inną pasję – boks. Na ringu walczy od ponad 10 lat, a od niedawna trenuje innych. Mowa o Mistrzu Europy w boksie – Rafale Jackiewiczu, który opowiedział nam o swoim życiu prywatnym

Ciacho sierpowe

Rozmowy intymne / Ciacho sierpowe

Podobno rozrabiałeś w szkole…
– Nie podobno. Bardzo rozrabiałem. Do dzisiaj wpadam w kłopoty. Od ośmiu lat, odkąd jestem z drugą żoną, coraz mniej. Ale całe życie w niej wpadam.
Jak wyglądały twoje kłopoty?
– Trzy wyroki w zawieszeniu – dwa za pobicie, jeden za fałszowanie dokumentów. Niejednokrotnie ścigany, zamykany. W szkole ciągle karany, siedziałem w „oślej ławce”. Dużo rozrabiałem, biłem się zawsze na przerwach. Ale mam 2 piątki z matury. Zaliczone co prawda 10 lat po szkole.
Kiedy przestałeś rozrabiać?
– Trenowałem po to, żeby się sprawdzać, żeby się bić. Im byłem lepszy, im więcej trenowałem, tym coraz mniej potrzebowałem sprawdzania swojej siły i przeniosłem się na ring. Wyładowywałem na nim tę moją agresję na świat, na życie, na to, że nie jest tak łatwo. Teraz to moja praca, sposób na zarabianie pieniędzy.
Jak się znosi ból?
– Bardziej znoszę uderzenie w twarz niż pobieranie krwi i kłucie igłą czy ciągnięcie mnie za włoski na rękach. Nie żartuję.
Na spotkaniu w UKS Ring mówiłeś, że największą walkę stoczyłeś w szpitalu. Co się stało, że tam trafiłeś?
– To były pierwsze urodziny syna – 8 czerwca 2002 rok. W sobotę zrobiliśmy urodziny. Dostałem nożem w serce. Prawa komora przebita. Leżałem 10 dni w szpitalu, miałem operację. Pół roku później już byłem na ringu. Zdobyłem II miejsce w pucharze Polski kickboxingu. Osiem miesięcy później stoczyłem następną walkę w boksie. Walczę do dzisiaj i żyję.
Czyli jesteś przykładem tego, że nawet w ciężkich sytuacjach można się podnieść?
– Tak. W szpitalu leżałem zrezygnowany. Lekarze dali mi taki przyrząd do ćwiczenia płuc – słoik z wodą i rurką. Z początku nie chciałem, bo myślałem, że i tak już nie wrócę na ring. Ale powiedziałem sobie, że się nie poddam, że będę walczył dalej. I tak dmuchałem w ten słoik, że musieli mi zmieniać wodę co kawałek.
Powrót na ring to dobra decyzja? Ktoś cie do tego motywował?
– Bardzo dobra. Gdybym nie wrócił, to nie wiem, co bym robił. Jako, że byłem i jakoś jestem dalej trochę łobuzem, to myślę, że poszedłbym w te drugą stronę. Czyli nie w sport, normalne życie, spotkania z dziećmi i naukę. Do powrotu motywował mnie mój syn. Musiałem mu zapewnić wszystko, żeby nie miał tak jak ja ciężko, gdy byłem młody.
Często spotykasz się z dziećmi – Dom dziecka, akcja dla Róży…
– Tak. Jeżeli mam tylko czas, to nie ma problemu. Zawsze pojadę wszędzie i opowiem historię swojego życia – dlaczego tak, a nie inaczej. Chcę, żeby wiedziały, że przez to, że uprawiam sport w ogóle żyję.
A jak żona znosi twoje walki?
– W 2009 roku, kiedy walczyłem w Ełku o prawo do walki o mistrzostwo świata, leżałem na deskach. Dostałem bardzo mocne ciosy, byłem liczony. Minęły 2 lata, a moja żona do dzisiaj nie obejrzała tej walki na żadnej powtórce.
Mińszczanie bywają na twoich walkach?
– Jeżdżą z Mińska Mazowieckiego i Kołbieli. Na walkach są także moi znajomi z Bydgoszczy. Czy do Anglii, czy na Słowenii – zawsze jeżdżą.
Masz jakieś rady dla młodych pasjonatów boksu?
– Tak, żeby byli wytrwali w treningach, a swoich umiejętności nie wykorzystywali poza ringiem. I żeby pamiętali, że najpierw sport, później komputer.
Dziękuję za rozmowę.

Numer: 2011 46   Autor: Rozmawiała Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *