Mińskie spotkania

Hanki Bielickiej nikomu przedstawiać nie trzeba. Ta największa gwiazda polskiej estrady rozśmieszała do łez  setki tysięcy widzów. I nadal to robi, choć od 5 lat nie ma jej już wśród nas. Pamięć o niej jednak ciągle żyje, a jej głos tętni w głowie. Zwłaszcza gdy czyta się książkę Zbigniewa Korpolewskiego, przyjaciela i współpracownika Bielickiej, który swoimi wspomnieniami postanowił podzielić się również z mińszczanami

Hanka jak żywa

Mińskie spotkania / Hanka jak żywa

Na jeden czwartkowy wieczór Hanka Bielicka ożyła. Wszystko dzięki spotkaniu ze Zbigniewem Korpolewskim, który 20 października zawitał do mińskiej biblioteki ze swoją książką pełną wspomnień o tej artystce. Ożywili ją również bibliotekarze, odtwarzając jeden z jej monologów.
 „Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu” to kolejna biografia, która pojawiła się na rynku wydawniczym po śmierci aktorki. Ta jest jednak inna niż wszystkie. Lekka, pełna humoru i anegdot, a w dodatku odkrywająca wiele tajemnic związanych z życiem osobistym Bielickiej. Czytelnik znajdzie w niej dużo informacji o upodobaniach aktorki, jej rozterkach oraz cechach charakteru, także tych skrywanych przed publicznością.
Skąd Korpolewski posiadał taką wiedzę? Od lat był nie tylko autorem monologów Bieleckiej i reżyserem jej występów, ale przede wszystkim przyjacielem. Ich znajomość – jak sam mówił – obejmuje 3 pokolenia. Poznali się w Sopocie na radiowym „Podwieczorku”. Wtedy Bielicka sama zaoferowała, że wygłosi napisany przez niego monolog. Od tamtej pory stał się jej ulubionym autorem. Wkrótce został jej dyrektorem i kierownikiem artystycznym, gdy rozpoczęła karierę na deskach Teatru Syrena.
Teatr był marzeniem Bielickiej i z nim wiązała swoją przyszłość. Jak mówił mińszczanom Korpolewski, na drzwiach jej mieszkania zawsze wisiała tabliczka – Hanka Bielicka, aktorka dramatu. Ku radości publiki wybrała jednak estradę i wkrótce pokochali ją nie tylko w kraju, ale i za granicą. I to z wzajemnością, bo Bielicka żyła dla widzów i na scenie umarła.
– Hanka twierdziła, że aktor pełni swoją misję na ziemi, dlatego dla publiczności była aktorką cały czas, odkąd tylko zjadła śniadanie – żartował Korpolewski, opisując mińszczanom zawsze oficjalne wizyty u Bielickiej i jej spotkania z dziennikarzami. Jak się okazuje, ukrywała przed nimi wiele rzeczy, jak np. to, że jedną z dwóch swoich emerytur oddawała na schroniska. Zawsze anonimowo.
To jeden z niewielu sekretów, które zdradził mińszczanom Korpolewski. Reszty nie chciał, by nie odbierać przyjemności z czytania książki. A warto po nią sięgnąć, bo w niej Hanka Bielicka ciągle żyje i ciągle rozśmiesza.

Numer: 2011 44   Autor: Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *