W powiecie mińskim

Nie ma zgody na wyłączenie Sulejówka z powiatu mińskiego. Taką decyzję podjęła zdecydowana większość radnych po mizernych konsultacjach i burzliwej dyskusji podczas sesji

Sulejówek albo śmierć

Miasto Marszałka od czasu akcji w Wesołej stanęło okrakiem między Mińskiem a Warszawą i nikt już nie wie, czego tak naprawdę chce. Wyszło wprawdzie w niedawnym referendum, że milsza mu stolica, ale w tym ambarans, że trzeba zmienić ustawę sejmową i zrzec się suwerenności. A taka przyszłość to dla wielu lokalnych patriotów wręcz zamach stanu.

Piłsudski się w grobie nie przewróci, bo oto zwolennicy wyjścia z mińskiego zaboru trafili na pierwszą przeszkodę. Najpierw wicestarosta Michalik poinformował, że w konsultacjach wzięło udział tylko 1235 osób, z których większość (660) była przeciwko wyłączeniu. Michalik w zastępstwie starosty (który akurat uczył się w Sejmie głosowania) tłumaczył, że uchwałę należy podjąć, by nie wyrazić milczącej aprobaty. Oczywiście uchwałę negującą separację Sulejówka, bo za nim mogą pójść inne gminy, jak chociażby Halinów.
– A co z powiatem, jeśli zechcą się wyłączyć Mrozy, Stanisławów czy Dobre? – pytał retorycznie wicestarosta. Zmniejszenie granic powiatu to ograniczenie możliwości inwestycyjnych, a w konkretnym odejściu Sulejówka jest stratą ok. miliona złotych. - Warszawa to stabilność administracyjna i naturalny kierunek rozwoju miasta – oponował radny Śliwa, który jest przeciwny wyjściu, ale musi głosować według woli wyborców. Radni Kostka i Galiński nie mieli takich skrupułów, co obecna na sesji przewodnicząca Matracka podsumowała życzeniem, by oni również doświadczyli likwidacji swych miejscowości.
Zgodnie z przewidywaniami 15 radnych wybrało Sulejówek, czterech jego śmierć (włącznie z upadkiem powiatu), a trzech wolało nie ryzykować, opowiadając się po którejkolwiek stronie. Najzagorzalszymi obrońcami powiatu okazali się – oprócz Michalika – radny Kojro i Wyszogrodzki.
Andrzej Kojro uaktywnił się również podczas omawiania sytuacji na rynku pracy. Mówił o karygodnej sytuacji, ograniczaniu praw i polityce liberałów, która służy tylko najbogatszym. Resztę zarzutów rozniosły po auli ZS-1 głośniki (zła akustyka), więc trudno zgadnąć, o co tak naprawdę Kojro się droczył, bo jeśli miał na myśli skuteczność pośredniaka, to ona się nie poprawi nawet przy całodobowej pracy specjalistów, dopóki nowy sejm nie ulży pracodawcom. Samym bezrobotnym też potrzebna jest terapia mentalna, by stali się bardziej aktywni. Na razie większość z nich ignoruje targi pracy, jak radni konieczność dokładnego wypełniania oświadczeń majątkowych. Przewodniczący Zbrzezny wyczytał całą listę majątkowych partaczy, którym niesolidność zarzucił urząd skarbowy. Chaos jest wielki, ale to nic w porównaniu do zeznań dwojga urzędników starostwa, którzy ujawnili tak małe dochody, że nijak nie mogli przeżyć ubiegłego roku. Za to, że jednak żyją, skarbówka skrupulatnie ich skontroluje.
Najbliższa sesja w końcu października to na pewno wybory nowego starosty. Karty są już rozdane, ale nie przesądzajmy, bo – wbrew pozorom - tych radnych stać na obalenie szablonów. Kordonów również.

Numer: 2005 43   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *