Wzięli i opisali...

Droga Redakcjo! Cieszę się, że wybory za nami. Może z tego powodu, że mamy je nie co cztery lata, ale przez całe cztery lata. Dobrze byłoby, aby ludzie, którzy kandydują jednak wzięli się za pracę. Oczywiście, taką czteroletnią, by na głos wyborcy solidnie zapracować. Być może słowa moje dotykają tych najbardziej zaangażowanych, ale do tej ponurej puenty skłoniło mnie wiele sytuacji, których byłam świadkiem

Smocze łby

Wzięli i opisali... / Smocze łby

Po pierwsze głowy, niczym wawelskie smoki, wiszące na każdym płocie, słupie, drzewie, tablicy ogłoszeń czy też poruszające się po mieście na prawie cyrkowych kółkach. Niewiele znanych, ale każda nie wiadomo dlaczego uśmiechała się do mnie lub wręcz szczerzyła zęby, podobnie jak to jest w reklamie pasty do zębów. Głowy jednak niczego twórczego, odkrywczego, a nawet ideologicznego mi nie proponowały. Właściciele tych łbów zasłaniali się sprytnie znakiem partii i czasami tylko rękami swych asystentów zrzucali gadżety. Niejednokrotnie nagrywali piosenki z sobą w roli głównej, a czasami nawet, by zasłynąć jako mecenasi lokalnych twórców, wręczali obrazy zerwane w ostatniej chwili ze swoich salonowych ścian. Ja jednak takiego chleba dla ubogich nie oczekiwałam.
Ostatecznie też, niestety, właścicieli głów nie poznałam, o czym się naocznie przekonałam podczas głosowania. Szara lista nazwisk objawiła mi się jako beznamiętna rzeka. Nie wiedziałam, kim są ci ludzie z zawodu i jakie pełnią role na naszej polityczno-społecznej mińskiej scenie. Trzydzieści ocalałych wawelskich drewnianych głów jest z pewnością lepszym rzeźbiarskim portretem szesnastowiecznej społeczności, aniżeli ten przedwyborczy lokalny portret nasz własny.
W innych kulturach demokratycznych taka kolej rzeczy byłaby oczywiście nie do przyjęcia. Kandydujący musieliby mieć za sobą osiągnięcia, kilkuletnie doświadczenie oraz powinni być aktywni w środowisku lokalnym. Zwłaszcza przed wyborami.
Tę aktywność rzeczywiście dało się zauważyć, ale w zupełnie innym wymiarze niż ciężka praca dla mieszkańców miasta. Rządni władzy prześcigali się w spotkaniach, które swą siłą przekazu mogły niejednego doprowadzić do zejścia lub chociażby zawału serca. Nie zapomnę nigdy staruszków przerażonych wizją totalitarnego państwa, ukazaną im w filmie wyświetlonym w mińskiej bibliotece tuż, tuż przed ciszą wyborczą. Być może dla pomysłodawców takiego przedsięwzięcia było to działanie podyktowane patriotycznymi uczuciami lub jeden z elementów uzyskania politycznych celów. Szkoda jednak, że było przeprowadzone bezmyślne, niemalże po trupach i kosztem cudzego zdrowia psychicznego.
Z całą pewnością, gdy wygrani będą już spijać wyborczą śmietankę, niejedna prawidłowo wymodelowana para takich staruszków będzie pełniła straż przy smoczych łbach. Oczywiście, aż do następnych wyborów.

Numer: 2011 42   Autor: Czytelniczka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *