Sokół tygodnia

Czasem mówimy, że przebaczymy - oczywiście, dopóki nie stanie się nic, co wymaga przebaczenia... Może łatwiej przebaczyć krzywdę wyrządzoną nam samym, niż komuś z bliskich, a zło wyrządzone niewinnym dzieciom, zwierzętom i chorym najtrudniej zapomnieć, bo nie można niczym go wytłumaczyć. Kodeks Hammurabiego wiara chrześcijan zastąpiła miłosierdziem. A czy my znajdziemy coś, czego przebaczyć - nawet mimo starań - nie potrafimy?

Nie do wybaczenia?

Podcięte… skrzydła
Magda była wtedy na piątym roku studiów. Postanowiła zacząć jak najszybciej pracę w szkole, którą sobie wybrała. Mąż się nie sprzeciwiał, mimo że była w ciąży. Próbował jej odradzać taki stres, ale nie było rady! Od pierwszego września zaczęła pracę. Na początku wydawało się, że uczniowie ją zaakceptowali. Ale tego dnia… siadła na krześle, nagle poleciała w dół, na posadzkę. Pamięta tylko jak wnoszono ją do karetki. Dopiero w szpitalu lekarz zaczął z nią rozmawiać delikatnie, spokojnie. Nie wiedziała jeszcze, o co chodzi. - Pękły nogi krzesełka - któryś z uczniów je podciął. Upadek nie przeszedł bez echa - lekarz był tak delikatny, jak tylko mógł, ale musiał wreszcie powiedzieć prawdę. Do jej uszu dolatywały tylko strzępki zdań: - W wyniku upadku... ciąża... nie udało się... straciła pani dziecko. Do tamtej szkoły już nie wróciła, ale uczy nadal. Ma już prawie dorosłą córkę. - Po śmierci mojego pierwszego dziecka wróciłam do pracy - żeby nie myśleć o bólu i nie zwariować. Od tamtego czasu minęło ponad 20 lat, ale nie potrafię zapomnieć. Nie wiem, czy wybaczyłam. Na pewno nie obwiniam wszystkich uczniów, bo nie mogłabym z nimi pracować, ale tamci... Niestety, pamięć jest najokrutniejsza - nie potrafi wielu rzeczy zmazać. (asz)

Wolałbym być elfem
Wszyscy go lubili, nie znali chyba bardziej wesołego i sympatycznego chłopaka. Dziewczyny za Arturem wręcz szalały - nie z powodu wyglądu, bo mimo 20 lat nadal przypominał gimnazjalistę, ale dlatego, że był taki dobry - zawsze pomógł, nigdy nie był wulgarny, choć czasem złośliwy (ale czego się geniuszom nie wybacza!?). O sobie i domowych kłopotach nie mówił, wiedziały o nich dwie - trzy osoby. Nagle nie pojawił się na zajęciach. Dzień, dwa - mógł opuścić, ale tydzień? Ktoś zadzwonił wreszcie do domu: - Artuś jest w szpitalu - powiedziała mama. Odwiedzili go. Śmiał się, dowcipkował, nie chciał powiedzieć, co mu jest. Wszystkiego dowiedzieli się od znajomej pielęgniarki. Artur trafił do szpitala raniony nożem w brzuch przez… własnego ojca. „Tato” nigdy go nie akceptował, choć pozostałe rodzeństwo nie miało takich problemów. Tylko dla niego był inny. Pił często, awanturował się, ale co wywołało w nim taką agresję? Artur swojej przyjaciółce kiedyś, gdy był mały, powiedział: - Wiesz, wolałbym być elfem. One podobno nie mają ojców. Przecież ja mu nic nie zrobiłem… (asz)

Zamrożone serce
- Moja matka była wdową, ponownie wyszła za mąż. Miałam więc ojczyma. Z lat dziecięcych i młodzieńczych pamiętam przede wszystkim domowy chłód. Wyższa inteligencja zajmowała się sobą, przyjmowali i bywali. Rodzinę stanowiła dla mnie niania. - ileż to żalu w tej wypowiedzi. Przystojna, schorowana Anna S. ukradkiem ociera łzy. Nie może zapomnieć atmosfery „domowego pokazu”. Nigdy nie wybaczy matce, że pozwalała ojczymowi wymierzać jej kary cielesne. - Bicie nie bolało, zaciskałam zęby..., bolało, że musiałam zdejmować majtki, klęczeć przy skrzypiącym tapczanie i wystawiać goły tyłek do lania. To było całe misterium upokorzenia. A matka? Chyba była zadowolona, że „ktoś” wychowuje jej córkę, o mnie walczyła z ojczymem i domowym piekłem niania - Wiktoria. Teraz matka potrzebuje mojej opieki, daję ją jej, ale lodowato. (hn)

Coś umarło
Są już po sześćdziesiątce, rodzinę tworzą prawie czterdzieści lat. Był taki okres w ich życiu, że mąż wiele czasu pracował w delegacji. Ona już była bardzo chora (obecnie po operacji serca). Mimo choroby starannie przygotowywała dom i siebie na przyjazd męża. Wykwintna kolacja, długie rozmowy i nocne ciepło. I pewnego razu świat się prawie zawalił. Usłyszałam od swojego męża podczas intymnej sytuacji czułe słowa skierowane do innej kobiety, delegacyjnej przełożonej. Miłość zginęła w jednej chwili, uczucie umarło. Małżeństwo nie rozpadło się, bała się w swojej chorobie samotności, że może umrzeć w niecodziennej sytuacji, że odkryją ją w stanie rozkładu. I chociaż sytuacja ta miała miejsce wiele lat temu, to wraca do niej jak bumerang. Chciałaby kochać tak, jak przed tym wydarzeniem, ale nie może. - Stoję z powodu choroby nad grobem. Wiem, że katolik powinien przygotować się do zejścia z tego świata ze słowami przebaczenia, ale nie mogę i nie chcę tego uczynić - zacięta twarz Marii świadczy o tym, że nie zapomni i nie wybaczy. (hn)

Siostra miłosierdzia
Najgorzej, kiedy tragedia rozgrywa się w rodzinie. Dla mnie to była tragedia. Moja starsza siostra dobrze wiedziała, jakim piekłem jest moje życie. Nie raz wypłakiwałam się na jej ramieniu, była obecna przy niejednej awanturze w moim domu. Ciekawe, że nie przynaglała mnie do rozwodu, ale zawsze starała się usprawiedliwiać zachowanie mojego męża. Często powtarzała, że nie wierzy w małżeństwo i dlatego zawsze będzie sama. To trwało latami, w końcu nie wytrzymałam i rozwiedliśmy się. Mąż dzień po rozwodzie zamieszkał dwie ulice dalej... u mojej siostry! W tym momencie straciłam jedyną najbliższą osobę. A oni wprawdzie bez ślubu, ale żyją zgodnie od kilku lat. On nawet okazjonalnie nie pije. Urodziła im się córka. Moja siostra robiła wprawdzie jakieś powierzchowne próby uzyskania mojego wybaczenia, ale ja widzę, że ona triumfuje! Zawsze wszystkiego mi zazdrościła, nawet tego, że jestem o kilka lat od niej młodsza. Wydaje mi się, że ciągle go kocham. Wiem, że ten ból z nienawiści kiedyś mnie zniszczy, ale wybaczyć nie potrafię! (bak)

Mężczyzna zraniony
Nigdy mojej żonie nie wybaczę tego, jak mnie traktowała, kiedy byłem po kielichu. Dla niej nie jest ważne ile wypiłem, bo ona nie wierzy w chorobę alkoholową, ale ma mnie za najgorszego łotra na świecie. Dla niej nie jestem człowiekiem, ale śmieciem! Doszło do tego, że kpiła ze mnie przy ludziach! Myślała, że jak mnie ośmieszy i poniży, to ja raz dwa dojrzeję do wyzdrowienia i przestanę pić. Wytykała mi najdrobniejsze potknięcia, jakby sama była chodzącym ideałem! Teraz to już nie ma okazji, bo ja ją olewam. Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że nie opłaca mi się dalej pić i obijać...i po prostu się zaszyłem! Już drugi rok nie piję, a ona dopiero teraz widzi, do czego doprowadziła! Ona jest dla mnie jak niepotrzebny sprzęt na drodze. A ja, kiedy tylko potrzebuję kobiecej troskliwości - to mam na zawołanie jej koleżanki! Wszystkie są po mojej stronie! Bo nikogo nie wolno tak poniżać: przecież nie biłem jej i nie wynosiłem niczego z domu. Kiedy czegoś nie można wybaczyć, to zemsta jest naturalnym następstwem, czyż nie? (bak)

Dorosnąć do wybaczania
Gdy byłam młoda, atrakcyjna i samodzielna, nie potrafiłam wybaczać. Mam na myśli sprawy poważne: łgarstwo, zdradę, brak cywilnej odwagi, lekceważenie. Nawet przyjaciółkom nie wybaczałam, nie mówiąc już o chłopakach. Cierpiałam, a latka leciały. W którymś momencie zrozumiałam, że może tylko dla mnie, ale ideałów nie ma. Niewierność jest przypisana mężczyźnie i jak się nie nauczę z tym żyć, to umrę w samotności i staropanieństwie. W kolejnym poważnym związku zażyczyłam sobie, żeby mąż nigdy nie dał się na niczym przyłapać. Nauczyłam się wiele wybaczać, nawet to, o czym nie wiem. Dzięki temu, w tym roku obchodzimy 20. rocznicę ślubu. Swoją drogą... dlaczego my, kobiety, musimy wybaczać popijawy z kolegami, przelotne przygody, lenistwo, wulgarność i wiele innych pospolitych a uciążliwych przywar. A oni nam gadulstwo, gderliwość, płaczliwość, wyolbrzymianie problemów, przypaloną zupę, guzdranie się przed wyjściem! Czy to jest sprawiedliwe? Niektórzy to nawet tego kobiecie nie wybaczają, a już na pewno zdrady czy pijaństwa. (bak)

Zza węgła
Oczekuję lojalności od swoich przyjaciół i nadużycie przez nich mojego zaufania jest jedną z nielicznych rzeczy, których nie potrafię wybaczyć. Być może jest to skutek traumatycznego odkrycia, że osoba, którą długo uważałam za przyjaciółkę i darzyłam najwyższym zaufaniem, okazała się wyrachowaną, podłą, pazerną babą, która udawała przyjaźń, dopóki jej się to opłacało. Oczywiście sporo osób ostrzegało mnie wcześniej usiłując „otworzyć mi oczy”, ale ja gotowa byłam rzucić się do gardła każdemu, kto malował inny obraz niż ten, w który ja chciałam wierzyć. Oczywiście z upływem lat zdołałam już to przeboleć i teraz ta osoba po prostu dla mnie nie istnieje. Chyba więc tak naprawdę nie mogę przebaczyć sobie, że tak długo uważałam zwykłe marne próchno za cenny skarb. Drugą trudną „do przełknięcia” ludzką cechą jest dla mnie niehonorowe i tchórzliwe postępowanie ludzi, którzy dla załatwienia swoich interesów zdolni są do haniebnych czynów. Nie mając odwagi wystąpić z otwartą przyłbicą walczą „zza węgła”, piszą anonimy, szafują oszczerstwami i kłamstwem. Nie trawię też obłudy, lizusostwa i fałszywych świętoszków. (rk)

Po prostu wybacz
Stwierdzenie myśl pozytywnie było dawniej dla Marty niezrozumiałe. Niedobra teściowa, złośliwa koleżanka, mściwy dyrektor - wszyscy źli, tylko nie ona. Wiara w to była tak głęboka, że usprawiedliwiała dalszą falę narzekań i pomówień. Wkrótce stało się to jak narkotyk - mówi Marta. Każdy dzień był po to, by sobie ponarzekać. Imieniny, spotkania z koleżankami, święta - ciągle tak samo. Prawdziwe doznane krzywdy z czasem pomieszały się z tymi wyimaginowanymi. Nie potrafiła się bronić przed wrogiem, także przed samą sobą. Dalej pozwalała sobie na ten okrutny masochizm, który sobie zafundowała. Uzależnienie było wielkie Z czasem zgubiła uśmiech, radość życia, jasność racjonalnej oceny.... Któregoś dnia postanowiła się obudzić. Nie wiedziała jak to uczynić. Chore myśli powracały jak bumerang. Często jeszcze wg stereotypu teściowa była niedobra, a szef niesprawiedliwy. Nie potrafiła odbierać ich inaczej. - Czekała mnie ciężka praca nad sobą - opowiada kobieta. Uczyła się kochać ludzi takimi, jakimi są, szczerze przyjmować komplementy i dziękować za wszystko. Uzdrawianie myśli i życia trwało bardzo długo. Dzisiaj w niczym nie przypomina już tej zgorzkniałej, ponurej i pełnej pretensji kobiety. Zawsze uśmiechnięta, życzliwa , pełna dobrych myśli. - Gdy spotyka mnie przykrość, już nie podejmuję walki, nie napawam się krzywdą, tylko przebaczam - uśmiecha się. (ret)

Lepiej zapomnieć
- Chyba nie ma takiej rzeczy, której nie byłabym w stanie wybaczyć. Nawet najgorsze rzeczy, ale czy potrafiłabym o nich zapomnieć? - zastanawia się długo młoda kobieta, która mieszka samodzielnie i pracuje jako lekarz. W zawodzie, w którym brzemię odpowiedzialności ciąży szczególnie mocno, trudno nie zastanawiać się nad kwestiami wybaczenia, winy, tak mocno związanymi z etyką zawodową. - Zawodowo problem wybaczenia jest mi bardzo bliski, zwłaszcza kiedy zaczyna się pomagać ludziom i chce się to robić naprawdę dobrze. Natomiast prywatnie myślę, że bez wybaczenia stoimy w miejscu. Zapętlamy się w złości, frustracji, czasem nawet nienawiści. Po co? - Wtedy pada pytanie o zdradę. Czy w tym przypadku także można wybaczyć? - Warto spróbować, chociaż wiem, że z pewnością obok wybaczenia powinno iść zapomnienie, a to już nie jest taka prosta sprawa. Można nie zapiekać się w gniewie, darować winę, ale czy potem życie z osobą, która tak nadużyła naszego zaufania, będzie takie samo, czy w ogóle będzie możliwe? Nie wiem i szczerze mówiąc, wolałabym się tego nigdy nie dowiedzieć. (isa)

Numer: 2003 38





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *