Kurpie w Łukówcu

Sobotnie, jesienne popołudnie to dobry czas na babskie pogaduchy i... randki. Tak było w minioną sobotę w Łukówcu, gdzie do świetlicy OSP na zaproszenie mroziańskiego GCK przyjechali Kurpie z Myszyńca i Rozóg. Po prawie dwóch godzinach spektaklu widzowie domagali się bisów i prosili organizatorów, by ludowi artyści przyjeżdżali tam jak najczęściej

Olekane zalecanki

Kurpie w Łukówcu / Olekane  zalecanki

Dlaczego mąż ogląda się za innymi, jaka jest kategoria najlepszego chłopa, jak to w sanatorium można znaleźć miłość i czym różnią się dawne randki i swaty od dzisiejszych? O tych i nie tylko problemach opowiedzieli i zaśpiewali Kurpie z Myszyńca i Rozóg w Łukówcu 8 października, gdzie to obyło się siódme już spotkanie organizowanego przez Gminne Centrum Kultury w Mrozach, a współfinansowanego ze środków unijnych projektu „Kulturalna Wieś w Kulturalnej Gminie”.
Dwa kurpiowskie zespoły zaprezentowały własne programy rozrywkowe „Babskie pogaduchy” oraz „Kurpiowskie zalecanki”, a przewodził im Zbigniew Piątkowski. Tego dnia dziennikarz z powodzeniem wcielił się w postać wodzireja, a nawet współtwórcy i realizatora przedstawień. Od czterech lat czynnie przyczynia się do rozwoju życia kulturalnego ludowych grup kurpiowskich, a stało się to za sprawą miłości redaktora Piątkowskiego do najbogatszego w naszym kraju zagłębia folkloru.
Babskie olekanie oznacza dosłownie głośną mowę – narzekanie kobiet, a w wolnym tłumaczeniu darcie gęby na mężów. Jego geneza wzięła się osobliwego zachowania mężczyzn na Kurpiowszczyźnie. Otóż tam wszystkie chłopy są pod ochroną, a chronią się w snopach na zimę, wychodzą wiosno i siedzą leniwie na ławkach. Mając taki mały pożytek z mężczyzn, kobiety popadły w ubolewania i tak powstały liczne opowiastki, przyśpiewki i morały, których mogli wysłuchać mieszkańcy Łukówca.
Drugi program o kurpiowskich zalecankach serwował prawdy o miłości, małżeństwie i prawie do szczęścia, bez względu na wiek. Andzia, niemłoda już od dawna, chciała się wydać za mąż. Choć decyzja ta początkowo nie spotkała się ze zrozumieniem, ostatecznie uzyskała aprobatę rozmówców, bo co komu pisane, to pisane. A że narzeczony właściwie się starał, to i pozwolenie od rodziców dostał. To jeden z dialogów, które były następstwem oryginalnych pieśni w kabaretowej aranżacji śpiewanych przez Zbigniewa Piątkowskiego i Kurpianki, wśród których była Zofia Charamut oraz Weronika z Ireną – obie Zyśk.
Choć liczb przybyłych do sali OSP mieszkańców Łukówca nie przekroczyła setki, to jednak niepowstrzymany śmiech i gromkie brawa wypełniały rozbawioną salę. Publiczność domagała się bisów, a po zakończeniu przedstawień niejedne usta nawoływały do powtórnych spotkań i wydarzeń o takim charakterze. Tadeusz Sobczak, mieszkaniec Łukówca, powtarzał: – Niech się takie coś dzieje częściej.
Jednocześnie uczestnicy spotkania mogli przyglądać się pokazowi garncarstwa i uczestniczyć w warsztatach tworząc wspólnie z panem Arkuszyńskim własne wazony, naczynia i misy z gliny, które później powędrowały do ich domów.
A w drodze powrotnej – już wieczorem – Kurpie zwiedzili rynek w Jeruzalu, gdzie właśnie kręcą kolejny cykl Rancza. Nie obyło się bez zdjęć na tle słynnego drewnianego kościoła i z... równie słynnym Mamrotem. Redaktor Piątkowski kupił wszystkim po butelce trunku, by pamiętali wizytę na mińskiej ziemi. Obiecali, że wypiją tylko przy okazji wielkiego święta.

Numer: 2011 42   Autor: Paulina Piotrowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *