Wzięli i opisali...

Szanowna redakcjo! Podczas wakacji byłam w skansenie w lasach kaszubskich, gdzie w jednym miejscu skupiono wiele atrakcji, myślę że nie tylko na potrzeby turystów. Początkowo myślałam, że jedyne, co w Szymbarku zobaczę to dom na głowie, czyli kominie

Do góry nogami

Wzięli i opisali... / Do góry nogami

Pomysłodawca tego niecodziennego projektu mówił, że dom jest pomnikiem przewrotu wartości i obalenia systemu komunistycznego. Obiekt rzeczywiście zrobił na mnie ogromne znaczenie, nie mówiąc o ciekawych reakcjach organizmu, spowodowanych błędnikiem. Właśnie w tym miejscu pomyślałam sobie, że jest to symbol świata sprzeczności i troszeczkę miejsca, w którym mieszkam, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie. W Szymbarku bardzo mi się podobał pomysł połączenia historii z rozrywką. Można tam było obejrzeć wpisaną do Księgi Rekordów Guinnesa najdłuższą (37 m) deskę świata, dom Sybiraka, sowiecki łagier, drewniany dom powstańca polskiego z Adampola, zrekonstruowany bunkier tajnej organizacji wojskowej Gryf Pomorski, Kaplicę Jedności Narodowej, dom trapera kaszubskiego z Kanady, muzeum ciesielnictwa – 2300 historycznych eksponatów do obróbki drzewa, kuźnia. dom harcerza z historią organizacji młodzieżowych YMCA, ZHP, piec chlebowy, statuę Świętowita Kaszuba, stół noblisty im. Lecha Wałęsy – na około 200 osób, wagę – 6 ton, największy koncertujący fortepian świata oraz browar. W miejscu tym można było sobie odpocząć, dobrze zjeść, wypić regionalne piwo, wspólnie z dziećmi pogimnastykować się w miasteczku linowym lub też skupić się na historii i ludziach, którzy ją tworzyli.
Wzruszyło mnie również to, z jakim pietyzmem i oddaniem ci ludzie podchodzą do swoich lokalnych pamiątek oraz ludzi z kaszubskich okolic. Jak nigdy, usłyszałam tam tyle o patriotyzmie, mogłam zaśpiewać kaszebszcze note i zrozumieć w pełni kolory lokalnego haftu. Im dłużej podziwiałam, to tym większy ogarniał mnie smutek. W naszym mieście mamy przecież tyle pamiątek. Nieopisane tabliczką z zewnątrz, myślę że są nierozpoznane przez przygodnego turystę. Czy będzie wiedział, jak trafić do najstarszej sosny w Polsce? Historie wspaniałych mińszczan, którzy swą biografią mogliby zadziwić niejednego, skrzętnie skrywane są w zakamarkach prywatnych zbiorów. Ci, którzy jeszcze się ostali nie mają się, gdzie podziać i zamiast nieść przesłanie najmłodszym, zdaje się, że tylko dopełniają pompatyczne uroczystości.
Wydarzeń i atrakcji miejskich jest coraz więcej, ale – jak mi się zdaje – często organizowane są i chwalone w ramach towarzystw wzajemnej adoracji. Brak jest całorocznych informatorów kulturalnych i koordynacji działań, bo imprezy najczęściej nakładają się na siebie. Podobne „ę” i „ą” w miejskich mediach, gdyż w jednych informacja o udanym festiwalu chleba była zamieszczona, a w drugich, wręcz zdeprecjonowana i zminimalizowana. Nie planujemy, nie robimy, nie cieszymy się i często nie bawimy się wspólnie. Nic dziwnego, że wykruszają się nam systematycznie pamiątki, wspomnienia i ciekawe chwile naszego miasta. Miło by było byśmy, podobnie, jak Kaszubi przyrzekli sobie ...być wiernym pamięci, ludziom pomagać, region wspomagać, promować zwyczaje, z integracją nie zwlekać, na robotę nie czekać i Polce służyć.

Numer: 2011 39   Autor: Mińszczanka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *