Drodzy Czytelnicy
Tak by się chciało zapomnieć chociaż na kilka dni o minionym trudzie, a radość i nadmiar tańca utopić w balsamie lenistwa. Nic z tego, nie dość, że trzeba równo chodzić, to jeszcze trzeźwo myśleć, a nim minie miesiąc – rozliczyć się ze sponsorami. Na osłodę pozostaną zdjęcia statyczne i filmowe oraz zapisane tylko w sercach...
Słodycze pamięci
Co ze swego krótszego lub dłuższego życia szybko zapominamy, a jakie fakty będziemy pamiętać (choć niekoniecznie je głośno wspominać) aż po grób? Będą to wydarzenia czy raczej osoby, które je sprokurowały?
Zapewne jedno i drugie, ale najbardziej sytuacje ekstremalnych radości i smutku, zwycięstw i porażek, a także ufności i zdrad.
Siedem edycji festiwalu chleba to właśnie takie ekstrema spotęgowanie liczbą zdarzeń w ciągłym niedoczasie. Bo jak z jednej strony zapiąć wszystko na organizacyjny guzik, a z drugiej zadowolić rozmową czy tańcem spragnionych radości i zabawy ludowych artystek...
Tak czy owak zawsze pozostaje niedosyt, a wraz z nim żal, że znowu zabrakło czasu na czerpanie z ludowych zdrojów kultury. Na szczęście dzięki Kurpiom z Rozóg mogłem tradycyjnie oborać scenę powolniakiem.
Tegoroczny festiwal był jednak tak udany, że nic ani nikt nie mógł temu powodzeniu przeszkodzić. Dopisała pogoda, przyjechały wszystkie zespoły konkursowe i gwiazdy, mieliśmy wreszcie więcej funduszy na organizację i nagrody, a nasze jury trafnie wybrało laureatów estrady i chlebowych stołów.
Wszystkim za wszystko dziękuję, bo wreszcie poczułem, że nie tylko mnie zależy na uczynieniu z Mińska Mazowieckiego oazy autentycznego folkloru lub – jak kto woli – azylu nieskażonej tradycji. Oczywiście chciałoby się, by wszystkie zespoły nie tylko śpiewały, ale też tańczyły przy żywej muzyce, ale widocznie musimy na taki luksus jeszcze poczekać.
Teraz cieszmy się z i tak wysokiego poziomu oraz frekwencji fanów folkloru. Śmiem twierdzić na podstawie fotografii, że przez 10 godzin festiwalu było ich ponad 5 tysięcy. Jedni przyszli na godzinę, inny podziwiali, jedli i pili przez całe popołudnie i wieczór.
A jak się cieszył miński Stary Rynek... Gdyby nie jego niefortunny układ i mało elastyczna scena, byłoby jeszcze lepiej. Na razie jednak nie ma nad Srebrną lepszego miejsca na nasze festiwale chleba.
Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia na ósmej rewii folkloru i darów ziemi.
Numer: 2011 38 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ