53 lata z Przełomem

Mińska Mazowieckiego spółdzielnia przez lata dała się poznać mieszkańcom od dobrej strony. Choć jak zawsze narzekań na zarządzanie nie brakuje, nikt nie planuje odłączenia się i stworzenia wspólnot. Tak przynajmniej twierdzi prezes Przełomu Krzysztof Roguski, z którym rozmawia Anna Sadowska

Nie chcą wspólnot

53 lata z Przełomem / Nie chcą  wspólnot

W jakiej kondycji finansowej jest Spółdzielnia „Przełom”?
– Sytuacja finansowa spółdzielni jest bardzo dobra. Oczywiście, jak wszędzie występuje u nas zadłużenie z tytułu opłat czynszowych, ale jego wskaźnik nie przekracza 5 proc., a to sytuuje spółdzielnię wysoko, biorąc pod uwagę zasięg całego kraju. Radzimy sobie dobrze i będziemy sobie radzili dopóty, dopóki pozwolą nam na to parlamentarzyści.
Nie brakuje dłużników. Jak sobie z tym radzicie?
– Postępowanie dłużnicze – wysyła się upomnienie jedno, drugie, jeśli jest reakcja to staramy się iść na rękę – rozkładamy na raty bez odsetek. Jeżeli nie ma odzewu to wzywamy dłużników na rozmowę do nas, na posiedzenia Rady Nadzorczej Zarządu. Często to działa, bo na takim posiedzeniu jest 18 osób, więc rozmowa odnosi skutek. Są też i tacy, którzy mimo tego są oporni, traktują spółdzielnię jako bank kredytowy – komórka jest, samochód stoi pod blokiem, na ścianie plazma i inne luksusy, a o czynszu się nie pamięta. Takie osoby staramy się wykluczyć ze spółdzielni. Wtedy tracą prawo wyborcze, decyzji. Dalej idziemy do sądu, kolejnym etapem jest komornik. Jeśli nie ma z czego ściągnąć, postępowanie jest umarzane. Prawo zabroniło nam eksmisji, w ekstremalnych przypadkach pozostaje Krajowy Rejestr Długów.
Jednak nie wszystkie pieniądze da się odzyskać...
– Nie dopuszczamy do dużych zadłużeń, największe są rzędu 5-7 tysięcy, większe są w lokalach użytkowych – do kilkunastu tysięcy. Prawo jest ułomne, bo chroni dłużnika, a nie wierzyciela. Próbujemy różnych sposobów, ochrona danych osobowych zabrania nam nawet wieszania list lokatorów na klatkach, więc tym bardziej nie możemy powiesić kartki z nazwiskami dłużników. Próbowaliśmy innej metody – na kartce było napisane, że blok zalega z czynszem w danej kwocie. Oburzało to jednak tych, którzy uczciwie płacili i wcale im się nie dziwię. My chcieliśmy doprowadzić tylko do tego, żeby jeden lokator wpływał na drugiego.
Ciekawostką są nowe śmietniki na wszystkich osiedlach. Czemu mają służyć te zmiany?
– Śmietniki zamykane na klucz to inicjatywa mieszkańców. Te dotychczasowe murowane służyły wielu osobom jako toalety, szczególnie te wokół rynku. Był też duży problem z podwózkami śmieci z przyległych terenów, np. z działek rekreacyjnych. Nasi mieszkańcy za to nie płacą, bo są ustalone kwoty, ale jeśli w danym roku śmieci jest dużo więcej to w kolejnym okresie średnia jest dużo wyższa i stawki automatycznie rosną.
Bardzo modnym tematem są wspólnoty mieszkaniowe.
– Mamy 110 budynków, 3901 mieszkań, 220 m2 powierzchni użytkowej. Nasze budynki są nie tylko w Mińsku, ale też dwa w Kałuszynie i jeden w Kołbieli. 1,45 z metra mieszkania mamy odpis na remonty, wszystkiego zrobić nie możemy za te pieniądze. Na czynsz poza tym składają się: woda, gaz, ciepło, śmieci, podatek od nieruchomości. Przełom ma już 53 lata, średnia wieku budynków jest spora. Pierwsze dwa budynki na Błoniu wybudowało miasto, a spółdzielnia je odkupiła. To był początek. Swoje lata mają też bloki przy 1 PLM czy Armii Ludowej. Nakłady finansowe więc są duże, żeby to utrzymać. Mimo tego nikt nie chce się odłączać, tworzyć własnych wspólnot, wszyscy chcą pozostać w spółdzielni.
Czy jednak wasi mieszkańcy nie planują tworzenia wspólnot?
– Piękna jest wspólnota, bo spadają opłaty? To chwilowe zachwyty, bo jeśli nie pobierane są opłaty remontowe, to nadejdzie czas, kiedy za naprawę czegokolwiek trzeba będzie zapłacić duże pieniądze. Poza tym trudno jest znaleźć osobę, która faktycznie podjęłaby się zarządzania. To ogromne obowiązki, z których na co dzień mieszkańcy nie zdają sobie sprawy. Poza tym utrzymanie zarządcy też kosztuje; niska cena to 1,50 z metra. Łatwo przeliczyć, że jeżeli my mamy 200 tys. razy 1,50 to mamy 300 tys. Iluś zarządców by brało te pieniądze. My tu w biurze wydajemy nie więcej niż 100 tys. zł miesięcznie. To się naprawdę nie opłaca i nasi mieszkańcy to zrozumieli. Hasła wyborcze mydlą ludziom oczy. Spółdzielczość w świecie ma 150 lat historii, przetrwała wszystkie ustroje. To nie pozostałość po komunizmie!

Numer: 2011 38





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *