Dożynki w Rudzie

Między Chroślą a Rudą jest stacja kolejowa Wrzosów. To nie tylko komunikacyjne okno na świat, a miejsce wręcz magiczne. Po jednej stronie torów stoi kościół, po drugiej szkoła i remiza. Trzeba było to wszystko połączyć więzami skutecznego działania. Dokonali tego aktywiści stowarzyszenia Wrzosowianie, którzy tym razem wzięli na swoje barki dożynki. Jedyne w gminie, bo samorządowych nie będzie

Żarty bez wianków

Dożynki w Rudzie / Żarty bez wianków

Impreza w Rudzie jest zawsze emocjonalnym wyzwaniem. Zaproszenia są enigmatyczne, ale jedziemy z nastawieniem, że znowu nas czymś zaskoczą.
Owszem zaskoczyli i w czasie tegorocznych dożynek, które wszakże nazwali parafialnymi, ale takie miano można im dać tylko do wyjścia z kościoła. Potem były stricte gminne, a na scenie ustawionej obok remizy były już tylko świeckie nastroje. Królowała muzyka Mazowszaków, śpiew Wrzosowianek i kabaret Celiny Budziak.
To nic, że przed sceną nie było żadnego wieńca, a tylko interesująca najmłodszych miniatura wiejskiej zagrody, bo dominowała  rozbawiona publika. Wśród niej poseł Mroczek, wójt Kalinowski i starostowie święta plonów – Zofia Ruta z Henrykiem Smugą, odwiecznym sołtysem Rudy i zapalonym promotorem miejscowej drużyny piłki nożnej.
Chleba z tegorocznych zbiorów zostało jeszcze dla niespodziewanych gości, ale prowadzący imprezę Ala Bąk i Wojtek Szraga już głosili wdzięczność sponsorom, którym zaśpiewały Wrzosowianki wykorzystywane później jako artystyczne spinacze etiud kabaretowych. By aktorzy mogli wejść w kolejne role musieli chwilę odsapnąć, a przede wszystkim się przebrać. Tak to jest, gdy kreacji wiele, a aktorów mało. Jeszcze na covery kabaretu Pod Wyrwigroszem prawie by wystarczyło, ale już wejście żuli i Maryli Rodowicz wymagało specjalnych rekwizytów.
I tak wszyscy zaśmiewali się z Gabrieli Kąkol w roli popa, z Izy Kukawskiej grającej Walę, Krzysia Zalewskiego w  kożuchu jej męża i Damiana Górskiego w roli wciąż pytającego syna. Wszystko zagrali z wyśmienitym kresowym zaciągiem jakby urodzili się w okolicach Białegostoku lub Chełma Lubelskiego.
Chłopcy (Zalewski i Górski) zagrali także doświadczonych przez brak forsy i dziadka pijaków, a pani Gabriela pokazała swój talent w repertuarze Maryli Rodowicz i Janusza Gajosa, przypominając jego słynny monolog o lekarzu i teściowej, u której przeprowadził operację wycięcia wyrostka... gorsetowego.   
Song Maryli i uratowanie teściowej publiczność przyjęła z niekłamanym entuzjazmem, a żuli wspomógł flaszką jeden z podchmielonych nie na żarty gości.
Na koniec zagrali Mazowszaki i choć nogi same niosły do tańca, nikt na oberka się nie odważył. Kuplety dożynkowe Wrzosowianek też pozostały bez echa, ale do czasu. W czasie obiadu zaśpiewano im tak: – A w Rudzie śpiewają sprytne Wrzosowianki, tak się tym przejmują, że straciły wianki. Chodziło oczywiście o kwietny stroik na głowie, ale się nie pogniewały, obiecując uczestnictwo w VII Festiwalu Chleba. W sobotę 10 września na festiwalowej scenie pojawią się także z nową wokalistką Mazowszaki. Przyjadą również kabaretowi aktorzy Celiny Budziak, bo przecież chcą się pokazać szerszej publiczności. To dzięki nim dożynki w Rudzie nie były godną ubolewania disco-polową sztampą.

Numer: 2011 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *