W gminie Kałuszyn

Ona urodziła się w Górkach, on w sąsiednich Nowych Groszkach. Tam spędzili dzieciństwo i młodość oraz 60 lat małżeństwa. To Sabina (z domu Dąbrowska) i Bolesław Krzemińscy, którym najbliższa rodzina zgotowała diamentową rocznicę ślubu

Groszkowe diamenty

W gminie Kałuszyn / Groszkowe  diamenty

Bolesław był wziętym kawalerem, ale dopiero jako 26-latek wybrał sobie żonę. Sabina mieszkała w sąsiedniej wsi i – jak oboje wspominają – po zapoznaniu nie było odwrotu. Ślub wzięli 26 sierpnia 1951 roku w oddalonym o 8 km Kałuszynie. Początkowo zamieszkali u Sabiny, budując jednocześnie dom na siedlisku Bolesława w Groszkach. Wprowadzili się do niego po dziesięciu latach już z dwoma synami – Jerzym i Andrzejem oraz córką Alicją. Rolę gospodyni przejęła Sabina, a Bolesław jeździł do Warszawy, gdzie najpierw pracował jako zdun, a potem w wojskowości.
Przełom lat 70/80 to wesela dzieci. Najpierw Jerzy ożenił się z Alicją Kowalczykówną, potem córka Alicja wyszła za mąż za Marka Witona, a średni Witold przyprowadził na rodzinne gospodarstwo Agatę Zbrożkówną z mroziańskich Kruków. Przy nich i już w nowym, okazałym domu dożywają rodzice, którym w międzyczasie przybyły dwie wnuczki – Magdalena i Izabela oraz czterej wnukowie – Rafał, Krzysztof, Karol i Łukasz. Dzisiaj cieszą się również z sześciorga prawnucząt – Kacpra, Kingi, Emilki, Zuzi, Mariusza i Mikołaja.
To nic, że mając 81 i 86 lat, podupadli na zdrowiu. Pani Sabina narzeka na schorowane nogi, ale – jak twierdzi synowa – jeszcze by chciała i rządzić, i pracować. A dziadek urządza na wózku wyścigi z prawnuczkami. Mają dość miejsca, bo na dawniej grząskim podwórku sporo kostki, dzięki której nie ma błota. A zamiast cembrowiny starej studni widać tylko dekiel zabezzpieczający 20 kręgów wypełnionych wodą. Zachowali to źródło, bo w nim woda jest smaczniejsza od wodociągowej, więc nadal ja piją. Jak uzdrowiskową...
Dobrze im w nieskażonych cywilizacją Groszkach. Jeszcze dotrzymują towarzystwa młodym, potrafią ich zainteresować wspomnieniami i dawnymi pieśniami. Pani Sabina nie tylko w domu rządziła, ale i śpiewała. Nie mogła też odmówić sobie tej przyjemności podczas rodzinnej biesiady w minioną niedzielę 28 sierpnia. A jej bratowa – Jadwiga Dąbrowska recytowała wiejskie i polityczne wiersze z okresu PRL-u. Na tyle wyraziste, że co raz wywoływały śmiech gości.
Krzemińscy to typowa wiejska rodzina, która radzi sobie w życiu. Jak brakowało z gospodarstwa, to dorabiała w mieście. To także ludzie szczerzy i otwarci, czego dowodem jest zaproszenie prasy na jubileusz i traktowanie dziennikarzy jak swoich. Nie wstydzili się także wzruszeń, bo jak nie uronić łzy, gdy już się nigdy nie uwije wianka i tak szybko upływa życie...
Ale do stu lat jeszcze daleko, więc życzymy Sabinie i Bolesławowi Krzemińskim tylko lepszego zdrowia. Wszystko inne już mieli lub mają.

Numer: 2011 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *