Mińsk Mazowiecki happeningowy

Tym razem nie w amfiteatrze i nie przy nastrojowym blasku lamp, a na placu przed pałacem, w ciemnościach rozświetlanych od czasu do czasu przez efekty specjalne – tak wyglądało kolejne spotkanie mińszczan z kulturą. W piątek 15 lipca późnym wieczorem przed MDK czekał na nich dramat Antona Czechowa w wykonaniu lwowskiego Teatru Woskresinnia. Jak się okazało, uliczne widowisko przypadło mińszczanom do gustu

Płonący sad

Mińsk Mazowiecki happeningowy / Płonący sad

Wystawienie przed pałacem „Wiśniowego Sadu” to odważny krok ze strony MDK. Mińską publiczność przyzwyczaili w końcu do lekkich, operetkowych historii miłosnych, a do takich dramat Czechowa z pewnością nie należy. Zwłaszcza w wersji ulicznej artystów ze Lwowa, którzy z klasycznego „Wiśniowego Sadu” stworzyli spektakl głęboko psychologiczny odziany w nowatorską formę sceniczną.
Widzowie, którzy nie znali w oryginale dzieła rosyjskiego dramaturga, mogli się trochę pogubić. Lwowski teatr w wersji ulicznej nie oferował bowiem dokładnej treści utworu, a jedynie szereg skojarzeń i barwnych, metaforycznych obrazków. Nie oszczędzając przy tym mińskich strażaków, którzy z drżeniem serca przypatrywali się zabawie aktorów z żywym ogniem i kolejnym odpalanym przez nich fajerwerkom. A tych nie brakowało, bo „Wiśniowy Sad” płonął i wybuchał – raz świetlistą radością, raz nostalgicznym smutkiem.
Uliczna wersja dramatu Czechowa to metafora raju utraconego i pogoni za uciekającym szczęściem. Wiśniowy sad to Eden, który Lubow Raniewska opuszcza, wyjeżdżając z kochankiem do Paryża. Szczęście nie trwa długo – syn bohaterki nagle umiera, a jej ukochany okrada ją z całego majątku. Tak nieszczęśliwa powraca do rodzinnej posiadłości razem z córką Anią. Z ich przybyciem wracają również wspomnienia dzieciństwa, zabaw z przyjaciółmi i beztrosko spędzanych dni w wiśniowym sadzie. Niestety, raj szybko się kończy, bo majątek jest zadłużony. Sad zostaje więc zlicytowany, o czym widza informuje czterojęzyczny komunikat, powtarzany jak zapowiedź na zatłoczonym dworcu.  Nowy właściciel to syn chłopa, którego niegdyś nie wpuszczano nawet na pokoje. Żądny zemsty, cały sad niszczy, jednocześnie odbierając głównym bohaterom jedyne szczęście. Zrozpaczona rodzina wyjeżdża, a wśród spalonych drzew pozostaje  tylko wierny sługa, o którym wszyscy zapomnieli.
O nikim nie zapomniała natomiast mińska publiczność, która mimo późnej pory szczelnie otoczyła plac i każdego aktora nagrodziła gromkimi brawami. Nie mogło być inaczej, bo aktorzy Teatru Woskresinnia doceniani są na całym świecie za kunszt aktorski i efektowne widowiska. Może to przekonało mińszczan do dramatów, bo nie wystraszyli się ani godzinnego stania na nogach, ani tym bardziej otwartości aktorów, którzy chętnie wchodzili z publicznością w interakcje.
Komentarze zachwytu nad „Wiśniowym sadem” w wykonaniu Teatru Woskresinnia nie milkły jeszcze przez długi czas mrocznych powrotów do domów. Mrocznych, bo gdy zgasły światła na scenie, plac przed pałacem opanowała ciemność. Jednym przeszkadzała, innym mniej, ale i to nie zepsuło wrażenia, jakie wywarł płonący „Wiśniowy Sad”.

Numer: 2011 30   Autor: Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *