Mińsk Mazowiecki miastem muzyki

To miał być muzyczny gejzer, wręcz wulkan zmuszający melomanów do spojrzenia na Mińsk Mazowiecki jak na miasto pełne muzycznego ziarna, a nie sieczki. I gwiazd, od których nawet przypałacowe gawrony mogłyby dostać zawrotu głowy i... odlecieć do spokojniejszych ludzkich osad. Dariusz Kulma – prezes SK-O „Ścieżki Nieskończoności” i jednocześnie przewodniczący rady miasta z takim pomysłem nosił się od dawna. Przy Grzesiaku nie miał szans, choć byli w koalicji. Teraz pomysł chwycił Jakubowski, chociaż na co dzień jest politycznym konkurentem Kulmy

Ziarna estrady

Mińsk Mazowiecki miastem muzyki / Ziarna estrady

Czy rzeczywiście w ciągu trzech czerwcowych dni Mińsk Mazowiecki stał się miastem muzyki? Festiwal rozpoczął konkurs pięciorga wokalistów, laureatów – jak donosili organizatorzy – wielu ogólnopolskich festiwali i konkursów piosenki. Dominika Barabas, Łukasz Jemioła, Lena Lepiarczyk, Krzysztof Napiórkowski oraz Mateusz Rulski-Bożek to osoby znane chyba tylko organizatorom i jury (Przemek Mrówka, Rafał Nosal i Jarosław Wasik), któremu w wyborze zwycięzcy, czyli lirycznego jak Turnau Napiórkowskiego, pomogła publika.
Podobno wyciągano jakieś średnie i pierwiastki, ale i tak ludzie przyszli przede wszystkim na Renatę Przemyk, która w plebiscytach stoi w setce najwybitniejszych artystów minionego stulecia. Niektórzy sądzą, że na jej występ przyszło nawet 3 tysiące osób, ale miarodajne liczby to 1,5 tysiąca na początku koncertu i około tysiąca pod koniec. Ale czy to ważne? Ważniejsze, że diva melancholijnego pop-rocka była sobą i... spodobał jej się pałacowy dziedziniec. Cieszyło się także jury, a najbardziej Darek Kulma, który chwalił mińszczan, że nie pogardzili muzycznym ziarnem, choć zazwyczaj lubią sieczkę.
Sobota to o wiele mocniejsze uderzenie, bo rockowe, w jego nawet najcięższych odmianach. Do tegorocznego „Rock In Mińsk Fest” swoje zgłoszenia przysłało ponad 250 kapel, ale zagrało tylko sześć o jak zwykle udziwnionych nazwach – Dead On Time, NoXX, KamieńKamieńKamień, Lecznica Stałych Doznań, To Leave a Trace z Ukrainy i LSD on CIA z Danii. Wygrali... Duńczycy, bo dali najostrzejszego czadu na scenie i rozruszali publikę.
Były też występy gwiazd. Najpierw grał miejscowy DeLaCore, a potem klan Waglewskich – synowie Bartosz i Piotr z zespołu Kim Nowak oraz ojciec Wojciech z Voo Voo. Mińszczanie już tak licznie nie docenili ich jakby trochę przebrzmiałego kunsztu i stawili się w liczbie ok. 600-700 osób.
W niedzielę, na koncercie grupy Myslovitz, padł frekwencyjny rekord – pod pałac i jego okolice przyszło około 3 tysięcy osób, choć są głosy, że głos Artura Rojka słyszało nawet 5 tysięcy. Tak było po 21.00, bo wcześniej lokalne kapele – Dyskopatia, Tamarysze, Dragonplag, Rozdwojenie Jaźni – i zaproszonego Rafała Nosala oklaskiwała garstka fanów. Pokaz sztucznych ogni wielu słyszało już w drodze do domu.
To jednak błahostki, ponieważ wszyscy festiwal 4M chwalili. Artyści za klimat i perfekcyjną organizację, a organizatorzy publiczność za jej kulturę i różnorodność wiekową. To fakt – na koncerty przychodzili młodzi i starsi, rodzice z małymi dziećmi i przede wszystkim młodzież. Czyżby idea miasto muzyki łączyła pokolenia?
Pytanie – za ile? Jeśli było to muzyczne wydarzenie roku, to warte każdych pieniędzy, a nawet pracy setki wolontariuszy.
Jednak nie wszyscy byli zadowoleni. – Tutaj wszyscy wrzeszczą jak opętani, a młodzi krzyczą co jakiś czas „grać, grać ku..a mać. To bydło. Trzeba było zaprosić Rodowicz, gwiazdy opery lub operetki – krytykowali wyrwani z ciżby mińszczanie w sile wieku. Dla nich określenie „fajna muzyka” znaczy coś zgoła innego. Niezbyt podobały się także piosenki Myslovitz z nowej płyty, bo zbyt przyzwyczaili się do dyszkantu Rojka, jakiego użył chociażby w przeboju „Chciałbym umrzeć z miłości”.
– 10 lat temu byłem w Grenoble na święcie muzyki. Różnorodność stylów i gatunków, wszystko dostępne prawie od ręki. Ludzie zjeżdżali nawet z odległych miejscowości, by zobaczyć takie święto. Muzyka była słyszalna wszędzie. Pomyślałem, że u nas warto stworzyć choć namiastkę takiego wydarzenia – mówił przed festiwalem Dariusz Kulma.
I stworzył, ale mimo idei różnorodności, właśnie jej najbardziej zabrakło. Za rok będzie na pewno barwniej nie tylko od świateł laserów.

Numer: 2011 24   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *