W mińskiej gminie

Udział policji w sesjach to nie tylko ocena jej działalności w gminie, a także możliwość spotkania z radnymi oraz sołtysami, którzy reprezentują mieszkańców i w ich imieniu mogą dzielić się spostrzeżeniami, uwagami, a także przekazywać prośby i postulaty. Dla policji jest to swoiste źródło wiedzy o zagrożeniach, o których czasami mieszkańcy nie mówią wprost, a zastanawiają się, czy warto policję powiadamiać. Warto, bo donosy to efekt zaufania do stróżów prawa i państwa

Donosy i straszaki

W mińskiej gminie / Donosy i straszaki

Bezcenną rolę powiadamiania podkreślił podczas wizyty w wśród radnych mińskiej gminy komisarz Zbigniew Pucelak. Wie, co mówi, bo sam był przed kilkoma laty radnym, do dziś mieszka na terenie gminy i pełni obowiązki zastępcy komendanta KPP w Mińsku. Nie ulega więc wątpliwości, że właściwa współpraca ze stróżami porządku i reagowanie na każdy przejaw łamania prawa to także społeczny obowiązek. Komisarz obiecywał, że policjanci są gotowi interweniować w każdym przypadku zakłócenia ładu i porządku publicznego. Wystarczy dać tylko policji sygnał, żeby ta skuteczność była jeszcze większa. Policjanci obserwują, że z roku na rok zaufanie do stróżów prawa rośnie, bo coraz więcej jest wśród nas ludzi, którzy nie boją się dzwonić do policji. To właśnie dzięki takim obywatelskim reakcjom poziom wykrywania sprawców jest wręcz imponujący – prawie 70% w skali powiatu.
Z kradzieżami bywa gorzej, bo policjanci łapią tylko co czwartego złodzieja. Oznacza to, że na 57 rabusiów cudzego mienia aż 43 uchodzi sprawiedliwości.
– Sprawy kradzieżowe kończą się przeważnie na zeznaniach ofiar, a potem są umarzane – mówił z żalem Jarosław Burczyn, który ostatnio też zastał obrabowany. Mieszkaniec Osin donosił publicznie, że wiosną nastąpiła ekspansja włamań do domów. Nie ma tygodnia, by komuś nie ubyło mienia, a tymczasem zauważa się słabe działanie śledczych i prokuratury, która ich niedostatecznie kontroluje.
Komendant Pucelak potwierdził wzrost licznych kradzieży, ale opinie o słabej prewencji czy śledztwach uznał za krzywdzące. Podkreślił także, że jeśli raz się złodziejom udało to wcale nie znaczy, że nie wpadną. Dlaczego? Bo w Mińsku Mazowieckim policja tradycyjnie powraca do niewykrytych spraw, a szczególnie podczas analogicznych incydentów.
Uwagi do słabej prewencji dotyczą przede wszystkim dwóch tzw. dzielnicowych. Tak się złożyło, że są nimi dwaj młodsi aspiranci o nazwisku Król. Jeden dba o południe gminy, a drugi o jej północne rubieże z granicą na A-2. Tymczasem radni i sołtysi zwracali uwagę, że jeśli włamania są w weekendy, to wtedy patrole powinny być częstsze. A nie są, bo policjanci pracują w systemie zmianowym od 8 do 22, co oznacza, że na 44 sołectwa przypada tylko jeden patrol, a w nocy – żaden. Oczywiście, są jeszcze telefony alarmowe, jednak zanim się człowiek dodzwoni to złodziej już ucieknie.
Statystyki nie potwierdzają lenistwa dzielnicowych, którzy w 2010 roku zatrzymali 54 sprawców przestępstw lub osób poszukiwanych, wlepili 158 mandatów, wylegitymowali 860 podejrzanych, przeprowadzili 300 kontroli drogowych i aż 1067 interwencji. Najbardziej śmiercionośne w gminie są drogi. Na 268 zdarzeń policja zanotowała 240 kolizji i 28 wypadków, z których 48 osób wyszło z ranami, a 3 były zabite. Wszystkie ofiary zginęły na A-2 w Janowie.
Narastającym problemem gminy są też dyskoteki, a szczególnie ta w Budach Janowskich. Policja wykryła w jej bliskiej okolicy 78 przestępstw narkotykowych, ale to nie wszystko. Skarżą się także mieszkańcy narażeni na nocne penetracje ich obejść przez rozhulanych małolatów. Uwagę na te incydenty zwróciła nowa budzka sołtys Dorota Polarczyk, która poprosiła o większy dozór policyjny w rewirze dyskoteki.
A Marek Nowicki, były sołtys Kolonii Karolina, jeszcze raz upomniał się o zjazd z Huberta na Przemysłową. Skoro nie zanosi się na parkingi naprzeciwko Konstansu to odcinek prostej drogi między zakrętami trzeba monitorować. Wtedy jest szansa, że pędzący tamtędy kierowcy zwolnią i nie będą narażać innych na niebezpieczeństwo.
Tereny wokół Mińska Mazowieckiego coraz częściej są narażone na przestępstwa typowo miejskie. To efekt postępującej urbanizacji i osiedlania się zamożnych przybyszów. Wydaje się więc, że dwóch dzielnicowych na ponad 13 tysięcy mieszkańców to za mało, by nie tylko ścigać, ale przede wszystkim odstraszać przestępców.

Numer: 2011 21   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *