Mińsk Mazowiecki Skrzyneckiego

Gdyby nie odszedł 27 kwietnia 1997 roku, miałby 81 lat. W 14. rocznicę śmierci Piotra Skrzyneckiego, mińszczanina z urodzenia, krakowianina z wyboru, a Żyda z charakteru, w pałacu składano kwiaty pamięci charyzmatycznemu konferansjerowi Piwnicy pod Baranami. Największą wiązankę wspomnień przywiózł do Mińska Mazowieckiego aktor i pisarz – Jan Nowicki

Naga pamięć

Mińsk Mazowiecki Skrzyneckiego / Naga pamięć

Piotr Skrzynecki był synem polskiego pułkownika i żydówki Magdaleny Endelman. Był więc przez wielu postrzegany jako semita, co mogło mieć wpływ na jego charakter i styl życia. Jan Nowicki – aktor i przyjaciel Skrzyneckiego – nie miał najmniejszych obiekcji z rzucaniem żydowskim kontekstów w życiorys pana Piotra, jak go nazywał przez wszystkie lata znajomości. Już na początku wspomnień nazwał Piotra swoją żoną, ironicznie ubolewając: – On kochał kobiety platonicznie, a ja musiałem z nim spać.
Raz honorowy obywatel Mińska Mazowieckiego i Krakowa był tchórzliwy, innym razem potrafił błyskotliwie wyśmiać największy dramat i cieszyć się z byle czego. Nigdy zaś nie przestał się dziwić i obrażać jak dziecko. Nigdy też nie gniewał się na kwiaty i kobiety. Szczególnie starsze, które uwielbiał od pasa w górę. Jednak, gdy o swej byłej żony otrzymał przywieziony przez Nowickiego prezent, nie przyznał się do jakiegokolwiek związku z tą kobietą. Dlaczego – nie wiadomo.
Przez 5 ostatnich lat przebywał w klinice UJ, którą nazywał „hotelem snów”, a gdy umarł, Nowicki zaczął pisać cykl cotygodniowych listów do nieba i na ziemię. Powstały z tęsknoty za Piotrem i... żydowskiej dociekliwości, której nauczył się od Skrzyneckiego. Przestał po 2 latach, gdy jakiś krytyk zarzucił mu, że się wozi na lubianym celebrycie.
– A dlaczego nie skoro był to piękny rumak, choć nie lubił zakładać skarpet. Może nie największy artysta, ale zawsze metaforyczny. Takich cech nie doceniają młode, artystyczne wilki, bo... zbyt często grzebią w telefonach na poziomie kroku. Czyżby tam lepiej łączyło? – pytał ironicznie aktor.
Za tak barwne opowiedziane dzieje przyjaźni otrzymał brawa i kwiaty, które po zejściu ze sceny ofiarował starszej kobiecie, którą okazała się Maria... Nowicka. Skąd mógł wiedzieć, że obdarowana wyjdzie z sali po kilku piosenkach piwnicznych aniołów? Szczególne wrażenie wywarły na niej pieśni śpiewane w jidysz przez Beatę Czernecką – czarnego anioła Piwnicy pod Baranami. Zapowiadał je przebrany za klauna Czesław Wojtala, który cały występ nazwał metaforyczną rewią ku czci Piotra S.
W tym czasie Jan Nowicki w roli pisarza dedykował swój zbiór listów „Między niebem a ziemią” każdemu, kto zapłacił za książkę 50 złotych. Gdy do tego dodamy 30 zł za wstęp, trudno nie docenić braku pustych krzeseł w sali kameralnej. Z wyjątkiem vipowskiego pierwszego rzędu, na którym zabrakło między innymi burmistrza Jakubowskiego czy od niedawna kierującej wydziałem promocji, kultury i sportu Kingi Rokickiej. I to w sytuacji, gdy koncert jest jedną z imprez 590. rocznicy miejskości Mińska.

Numer: 2011 19   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *