Dyplomy Plastyka 2011

Już 19. raz w galerii mińskiego Ekonomika można było przeżyć wstrząs od plastycznych różnorodności. W tym roku - jak zawsze w kwietniu za sprawą dyplomantów - skosztowaliśmy ich talentów w formie obrazów i rzeźb oraz projektów reklamowych, które honorowo zamieniają na dyplomy plastycznych czeladników. Może od przyszłego roku nie skończy się na wernisażu i młodzi plastycy wreszcie coś zarobią. Nie tylko na mińskich krajobrazach, ale także na frapujących rzeźbach

Smocze talenty

Dyplomy Plastyka 2011 / Smocze talenty

Obecnie w mińskim Liceum Sztuk Plastycznych uczy się ponad setka przyszłych artystów, a w klasie maturalnej - 24 osoby. Jeszcze w ubiegłym roku przeważali mieszkańcy mińskiej ziemi, których było 18, w tym 10 znad Srebrnej. Teraz proporcje się wyrównały. W klasie IVP, której wychowawczynią jest Teresa Stosio-Bakuła z Mińska Mazowieckiego mamy tylko 6 dyplomowych abiturientów, tyle samo z powiatu (z Siennicy, Woli Rafałowskiej, Cegłowa, Wojciechówki, Nowej Pogorzeli i Kałuszyna) oraz aż 12 pochodzi z dalszych miejscowości - z Kołbieli, Seroczyna, Chodowa, Jabłonny Lackiej, Mokobód, Korytnicy, Stoczka Łukowskiego, Pilawy i Gostynina.
Tym razem podczas prezentacji dyplomowych dokonań nie zabrakło Andrzeja Sołtysiuka, który nie tylko fachowo przedstawiał prace dyplomantów, ale potrafił ich talent - jak zwykle - z wdziękiem ocenić.
O talentach i ich pomysłowym wykorzy¬staniu mówiła również dyrektor Elżbieta Wieczorek. Tytuł plastyka to jeszcze nie koniec edukacji, bo przed licealistami jeszcze matura i studia. Może nawet sztuk pięknych.
Obecny pierwszy raz na wernisażu wicestarosta Krzysztof Płochocki też chciał czymś zaimponować i rozważał zakupienie prac młodych artystów z LSP przez starostwo, by nimi potem obdarowywać gości władz powiatu. Nie sprecyzował tylko, jakie prace będą interesowały starostwo oraz, ile na ten zbytek mają pieniędzy, czyli ile zarobi szkoła i jej uczniowie.
Ajest na czym zarabiać, bo wśród obrazów pokrywających szczelnie ściany galerii mamy coraz więcej plastycznych rodzynków. Od martwych natur i pejzaży, po portrety i mniej lub bardziej zawoalowane akty. Wśród nich dwie okazałe rzeźby. Z boku beżowy bawół chodowianki Klaudii Jaszczuk, a przy scenie zielony smok mińszczanki Irminy Koć.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że praktyczne prace też miały w sobie więcej intelektualnej magii niż realnego pożytku. Do tego tylko dwie - promocja i aranżacja placu zabaw mińszczanina Mateusza
Keslera oraz zlot samochodów zabytkowych i klasycznych Sylwii Strzeżysz z Kołbieli miały charakter stricte lokalny. Pozostałe - również promocje i aranżacje - dotyczyły prac Picassa, szkoły baletowej, wieczoru kabaretowego, filmów dokumentalnych, sklepu kibica, muzyki reggae i funk, starych zegarów, fotografii fresków i rzeźb z Kaplicy Sekstyńskiej, zdjęć Marylin Monroe, psów myśliwskich, a nawet smoków wspomnianej Irminy Koć.
Już kilka razy kolejnym rocznikom plastyków podpowiadaliśmy, by częściej swój talent podporządkowali realnym i bliskim sercu projektom. Tylko takie mają szansę na szczególną prezentację w naszym tygodniku, a być może i na zatrudnienie w miejscowej firmie. Należałoby więc zaangażować do promocyjnych działań przedsiębiorców i organizatorów przedsięwzięć kulturalnych, by mińscy plastycy nie ginęli nam z oczu i po studiach wracali do Mińska. A projektowany zakup dzieł przez starostwo? To tylko akcyjne placebo, które nie poprawi losów absolwentów LSP na rynku pracy.

Numer: 2011 18   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *