Stulatka w Mińsku

Stulatkowie w Mińsku Mazowieckim to wyjątkowe fenomeny długowieczności, ale nie rzadsze od np. porodów bliźniaczych czy kolorowych ras, jak ostatnio miński Chińczyk. Obecnie mamy w Mińsku Mazowieckim sto pięcioro 90-latków, w tym aż 85 kobiet. Stu lat też częściej dożywają kobiety, czego kolejnym przykładem jest Stanisława Dauksz

Przepis z ogrodem

Dokładnie w setną rocznicę urodzin jubilatkę odwiedziła Danuta Ryniewicz (USC) z tortem i życzeniami od burmistrza oraz Zdzisław Wiącek (KRUS) z podwyższoną do prawie dwóch tysięcy emeryturą. Był szampan, dwieście lat i „Srebrne źródła” od naszej redakcji. Było też „O, Boże” pani Stanisławy, gdy zobaczyła kwiaty i prezenty oraz jej piosenki o zachodzącym słoneczku, ogródeczku i gniewnym Jasiu. Nie dała się długo prosić, bo przecież te śpiewki to jej młodość z... pierwszych lat wolnej Polski.

Pochodzi z rodziny Szeborowskich mieszkającej w Wierzbowie koło Grajewa. To prawie Prusy Wschodnie, ale otrzymała staranne wykształcenie w polskiej szkole. Była dość majętna, by poszukać sobie zacnego kawalera. Wybrała Antoniego Dauksza, miejscowego kowala. Żyli razem dostatnio, a nawet szykownie (o czym świadczą zdjęcia) przez 58 lat, wychowując i wypuszczając w świat dwie córki – Wacławę i Sabinę. Po śmierci męża mieszkała w Krakowie u młodszej, teraz przeniosła się do Mińska, bo tutaj przy ulicy Kazimierza Wielkiego jest jak na wsi, a przede wszystkim ma swój ogród z jabłoniami, warzywami i kwiatami – jak kiedyś, w jej ukochanym Wierzbowie.
To fakt, musiała ciężko pracować, bo na jej głowie był dom i 20 morgów ziemi.
A dom nie był zwyczajny - chociaż kryty strzechą, to goszczący miejscową elitę, która schodziła się do jej męża-kowala.
– Mama wysoko się nosiła, bo pochodziła z bogatej rodziny. Nie uchodziło inaczej – wspomina córka Stanisławy, Wacława Frelak. Jak wysoko? Ano tak, że wysłała pierworodną do najlepszej uczelni w Polsce – do Lublina na KUL. I to w trudnych czasach powojennych. Młodsza Sabina znalazła męża w Krakowie i tam została. Wacława po skończeniu... anglistyki znalazła pracę w Sulejówku, a stamtąd wskutek zbiegu okoliczności i przyznania się, że zna angielski, zaczęła w 1957 roku pracę w mińskiej Handlówce, a później w ZSE aż do 1996 roku (39 lat).
Jubilatka jest dumna z córek, czworga wnucząt i tyleż prawnucząt. Wprawdzie już prawie nie słyszy (reaguje na słowa migowe i pisane), zaśpiewała nam kilka piosenek w podzięce za urzędowe urodziny. I obiecała, że jeszcze trochę pożyje – do kolejnych kwiatów w jej mińskim ogródku. Taki ogródek i ciężka, ale bez nerwów praca, to niezły sposób na wiek życia. Ciekawe jaką receptę przepisze nam kolejna mińska stulatka – Leokadia Grodzicka.
PS. Wskutek urzędniczej pomyłki pani Stanisława nosi nazwisko pisane przez „ł”, tj. Dałksz, a nie Dauksz jak jej mąż i dzieci.

Numer: 2005 41   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *