Między Mińskiem, Siedlcami a Węgrowem

Ożywcze wiatry fokloru tym razem zawitały do skansenu prof. Kwiatkowskiego w Suchej, gdzie fani ludowej tradycji mogli obejrzeć filmy etnograficzne i kupić rękodzieła twórców ludowych. Jednak największe powodzenie miał zorganizowany pierwszy raz konkurs tańca ludowego

Hulali w karczmie

Do Suchej przyjechały tylko cztery zespoły folklorystyczne – Kurpie, Łowiczanie, Mlądz z Otwocka i miejscowi Węgrowianie. To wystarczyło do przeprowadzenia konkursu tańca par i zespołowego. Ruszali powoli – kujawiakiem lub dostojnie – okrąglakiem, tańcem przypominającym chodzonego. To na rozgrzewkę, bo i tak wszyscy czekali na siarczyste polki i obertasy z figurami. Jak za dawnych czasów na wsi, gdy w niedzielę szło się do karczmy „na muzykę”. Ale nie tylko tańczyć, bo i pośpiewać, i porozmawiać. Wtedy wystarczył jeden harmonista, a gdy grały jeszcze skrzypki i bębenki – zabawa była jak się patrzy.

W niedzielę 2 października w skansenowej karczmie przygrywali instrumentaliści z występujących zespołów i skrzypek Radzikowski z Wieski, specjalnie zaproszony przez organizatorów zwycięzca konkursów kapel i śpiewaków ludowych. Jury nie miało wystarczającej ochoty albo pieniędzy, więc poszło na skróty, wyróżniając każdą parę i zespół. By było sprawiedliwiej, przyznaliśmy specjalną nagrodę Stanisławowi Sierucie i jego partnerce z Myszyńca. Dzięki temu oboje jeszcze raz zatańczyli oberka, w którym pan Stanisław znowu nie miał sobie równych zbierając rzęsiste oklaski.
A po tym nieoczekiwanym finale poszliśmy w tany, jak na naszym Festiwalu Chleba. Szkoda tylko, że tak krótko, bo zapowiadana na trzy godziny zabawa ludowa skończyła się po godzinie.
Nie byli też zadowoleni handlujący rękodziełem, miodem i wiejskim jadłem, bo goście niezbyt dopisali. Niektórzy przyjechali po obiedzie, tuż po wyjeździe zespołów. Śpieszyli się nawet blisko mieszkający Węgrowianie, dając wcześniej krótką próbkę swych możliwości wokalnych i tanecznych z Podlasia. Na szczęście podczas obrad jury mieliśmy okazję powspominać Festiwal Chleba. Kurpiom jak i Mlądzanom podobała się organizacja i atmosfera, więc na pewno przyjadą do Mińska Mazowieckiego za rok. Wcześniej (w maju) będą eliminacje kapel i śpiewaków do Kazimierza, a może jeszcze jeden festiwal zimą. Jest już pomysł, ale jeszcze za wcześnie na szczegóły, by zazdrosne burki nie szczekały po próżnicy. A jeśli nawet, to jestem pewny, że to burkowe ujadanie nie odbierze nam i festiwalowym gościom radości ze wspólnego obcowania z folklorem.

Numer: 2005 41   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *