Mińskie wystawy

Bez rocznicowej czy symbolicznej przyczyny, ale z rozmachem godnym dekady propagandy sukcesu znowu błysnął miński Mechanik. Po sukcesie święta matematyki nieoczekiwanie w szkolne mury zawitał PRL, czyli siermiężny i urokliwy zarazem polski socjalizm

Wrócił peerel

Mińskie wystawy / Wrócił peerel

Na początku był pomysł zgromadzenia w gablocie książek ocenzurowanych przez władze PRL jako groźnych dla ustroju. Jednak nauczyciele uczący historii i wosu – Maria Słomczyńska, Piotr Olkowicz i Janusz Zduńczyk uznali, że to zbyt skromna demonstracja dydaktyczna i... wziąwszy do pomocy bibliotekarkę Elżbietą Paluch i Marzenę Ruszpel przygotowali PRL w pełnym spektrum. O ile wystawa przypominająca solidarnościową drogę do suwerenności to tylko fotosy, odezwy i plakaty, o tyle do działu mody z hasłem „fruwa twoja marynara” potrzebne było stare żelazko i peerelowskie ciuchy z grępliny, non-ironu i bistoru. Wrócił czar szkolnych fartuszków z białymi kołnierzykami, spodni z nogawką o szerokości co najmniej 30 cm i płaszczy z ortalionu, które można było schować do kieszeni.
Obok gwiazd sportu – stare motocykle jak cezetki, jawy, SHL-ki i WSK-i, o których śnili nie tylko nocami młodzi fani motoryzacji. A gdy na ulicy pojawił się junak, to był tak oblegany jak – nie przymierzając – prezes PiS w sklepie spożywczym.
Życie codzienne w kraju ludowej tj. monopartyjnej demokracji nie było łatwe, ale ciekawe. Aż chce się dotknąć starego radia, telewizora, adaptera czy maszyny do pisania, by choć na chwilę osiągnąć stan ówczesnego wtajemniczenia w świat ulotnej sprawności czy zagłuszonego „Voice of America”.
Jednak najlepsze były dziewczyny z Mechanika, grające peerelowskie sprzedawczynie z ich walorami urody i talentu. To dzięki nim każdy mógł zdobyć korale toaletowego szczęścia czy kawałek kartkowej kiełbasy. Nie tylko, bo wręczone gościom kartki świąteczne zachęcały do zakupu wora bez prezentów, luksusowego śniegu, włosa anioła czy gwiazdki z Tomaszem. Dobre i to, skoro Konwicki, Miłosz, Sołżenicyn, Orwell, Bułhakow czy Herling-Grudziński byli do zdobycia tylko w drugim, nieoficjalnym obiegu.
Nic nie zapowiadało aż takich atrakcji i przeżyć, mimo że podczas oficjalnego otwarcia doszło do przecięcia wstęgi od tyłu, czyli od sali wystawowej, a goście byli częstowani goździkami i kartkami żywnościowymi. To prawda, że witał nas transparent z tytułem hitu Maryli Rodowicz „Ale to już było” i prawdą jest także, że gości nie było tysiące.
Wszystko może się jednak zmienić. Nawet warto, by każdy mający choć trochę chęci retrospekcji odwiedził peerelowską wystawę w Mechaniku. Mało tego, jeśli ma coś fajnego z tamtych lat – może przynieść.
Dyrektor Płochocki przewiduje, że zamknie wystawę już 25 marca, ale mu się to nie uda, bo nawet dla uczniów zabraknie czasu. A przecież są jeszcze dorośli, dla których wystawione eksponaty i wyświetlane filmy to nie tylko historia. Im trudno stwierdzić – ale to już było – bo o wielu faktach z życia osobistego i społecznego nie potrafią zapomnieć.

Numer: 2011 13   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *