Mińsk Mazowiecki handlowy

Targowiska to nie tylko centra handlowe ludzkich skupisk, ale ich dusza towarzyska, by nie powiedzieć plotkarska. W latach ’90 stawały się finansową trampoliną dla dzisiejszych biznesmenów, a zawsze stanowiły źródło dochodu obrotnych producentów, handlarzy i samorządowych budżetów. I wszystko gra dopóki targowisko nie przeszkadza okolicznym mieszkańcom lub nie urąga podstawowym zasadom higieny i estetyki. W Mińsku Mazowieckim urąga...

Parszywy targ

Mińsk Mazowiecki handlowy / Parszywy targ

Mińskie targowisko rozłożyło się w centralnym kwartale miasta. To doskonały plac pod inwestycje, ale próby przeniesienia handlu na peryferia kończyły się zawsze oskarżeniami o likwidację miejsc pracy i tłamszenie przedsiębiorczości. Nic dziwnego, że ani były burmistrz Grzesiak, ani jego następca Jakubowski nie chcieli jego likwidacji, a optowali za modernizacją dogadzającą sprzedającym, kupującym i okolicznym mieszkańcom.
Na zmianę myślenia zanosiło się po zbudowaniu placu handlowego w Stojadłach, ale wnet się okazało, że zachęty do współpracy ówczesnego wójta Dąbrowskiego obiły się o mur niechęci mińskiego magistratu. A przecież mogło być inaczej. Dofinansowane i rozpropagowany stojecki targ mógłby służyć wsi i miastu. Wystarczyło trochę dobrej woli i na przykład specjalnej linii autobusowej, o jaką postarał się jeden z supermarketów.
Jak widać były ważniejsze problemy, gdy tymczasem targowisko po kilku zmianach administratora popadało w coraz większy nierząd. Po przejęciu przez PGK miało być lepiej, ale planowane zmiany spółki okazały się mrzonkami.
Najbliżej targowiska mieszka radny Maciej Cichocki, który od lat bombarduje władze miasta opiniami sąsiadów targu. Smród i śmieci to nie wszystko, bo wokół targu szwankuje też komunikacja, daje się we znaki hałas, a handlarze wchodzą niemal do klatek schodowych.
Radny postanowił oprzeć się na konkretach, przeprowadzając w blokach ankietę. Jej wyniki są jednoznaczne, co do oceny estetyki, którą jako fatalną lub niedostateczną skrytykowało aż 96% respondentów. Identycznie źle oceniono sprzątanie, które nie podoba się także 96% ankietowanych. Nieco mniej osób (80%) ma dość bałaganu na parkingach i ulicach, i domaga się płatnych postojów i przechowalni rowerów. Oferta handlowa ze względu na ceny podoba się 28% mieszkańców, a jakość towarów pozytywnie ocenił tylko co czwarty. Co najciekawsze, to opinia większości (52%) o koniecznej zmianie lokalizacji targu, bo miasto powinno uwzględnić głównie komfort życia mieszkańców (76%), a nie miejsc pracy (24%).
Tylko co trzeci jest za otwieraniem placu 7 dni w tygodniu, bo owoce i warzywa (76% zakupów) nie są tak często potrzebne. Zresztą wyrównało się już chodzenie po zakupy na targ i do sklepu, więc zdaniem 35% w miejscu targowiska powinna raczej powstać hala (galeria) handlowa lub jeszcze lepsze byłoby osiedle (38%).
Dlaczego władze miasta chcą modernizować targowisko, zamiast plac wystawić na sprzedaż i zarobić kilka milionów złotych. Burmistrz Jakubowski ma nadzieję na unijny sponsoring, a skarbnik Strachowicz nie ukrywa, że wpływy z targowiska są wciąż wysokie. W ciągu ostatnich 5 lat wahały się od 873 tysięcy do 1,05 mln złotych. Oznacza to, że dzierżawcy wnoszą do budżetu miasta około 80 tys. miesięcznie. Najwięcej przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą, a najmniej w styczniu i wakacje.
Czy warto za takie pieniądze mieć śmierdzący interes w centrum miasta? Jak widać domeną starych i nowych władz jest czekanie na lepsze czasy, a może nawet na cud. Tymczasem targowisko aż parszywieje od marazmu i populistycznych obiecanek.

Numer: 2011 13   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *