Powiat sesyjny

Gdy radni powiatu uchwalili ponad stumilionowy budżet, opozycja nazywała go budżetem stagnacji. Zaplanowano wtedy minimum inwestycji oraz zamrożenie płac w starostwie i podległych mu placówkach. Jak się okazało, polityka oszczędności dotyczy też straży pożarnej i urzędu pracy, które w bieżącym roku mają budżety przetrwania

Bieda stagnacji

Powiat sesyjny / Bieda stagnacji

Starosta Tarczyński już podczas sprawozdania z działań zarządu był zdenerwowany na próbę dokuczenia samorządom przez służby wojewody. Chodziło o reorganizację rejonów powiadamiania ratunkowego. Podczas konwentu starostów nie zgodzili się z opcją tworzenia wielkich centrów ratownictwa medycznego, gdzie Mińsk Mazowiecki byłby jednej puli z Garwolinem, Węgrowem, Sokołowem, Siedlcami i Łosicami. Jeżeli już, to tylko z powiatem garwolińskim i węgrowskim. Pomijając wojewodę zarząd wysłał tenże projekt do minister Kopacz i… czekał na pomyślne wieści. Jak już wiemy, protest starostów przyniósł tylko opóźnienie wprowadzenia reformy, bo za kilka lat i tak naszych ratowników pochłonie centrala w Siedlcach.
To nie jedyna linia frontu między władzą państwową i samorządową. Lwia cześć (85%) dochodów powiatu to znaczone pieniądze, a do tego co czwarty urzędnik w starostwie wykonuje tzw. zadania zlecone przez jednostki rządowe. To aż 40 osób, na które powiat otrzymuje tylko co piątą złotówkę. Resztę musi dołożyć.
W bieżącym roku zatrudnienie w starostwie wynosi 144 etaty i  kosztuje nas 7,8 mln zł, czyli 56% budżetu urzędu. W tę pulę wchodzą również 24 etaty przejęte z ośrodka dokumentacji geodezyjno-kartograficznych. Starosta zarządził więc constans w zatrudnieniu i utworzenie nowego wydziału – właśnie geodezji i kartografii.
Czarne, finansowe chmury sprowadziła na salę obrad także Grażyna Borowiec. Dyrektorka PUP-u ubolewała, że w ubiegłym roku na aktywne metody zwalczania bezrobocia otrzymała 13 milionów, a w tym zanosi się na najwyżej połowę tej kwoty. Tymczasem liczba bezrobotnych zbliżyła się do 5 tysięcy, a pracodawcy czekają na pomoc i stażystów.
Opanowany zazwyczaj dyrektor PZD był tym razem przygnębiony mimo wesołości, którą wzbudził na sali starosta, prosząc o zabranie głosu „dyrektorka Solonka”. Tegoroczna zima tak przetrzebiła powiatowe szlaki, że ich naprawa może potrwać do później wiosny, a 8 tysięcy na pewno na nią nie wystarczy. Trzeba więc łatać własnym sumptem pożyczając pieniądze z drogowych remontów i inwestycji, na które zaplanowano w bieżącym roku prawie 13,5 miliona złotych. To – nawiasem mówiąc – tyle samo, ile kosztuje utrzymanie starostwa.
W mińskiej PSP nie ma zapewne zdolnej do kreatywnych przekrętów księgowej, ale i tak podarowane przez wojewodę 3,8 mln złotych to głodowa pula. Do tego 90% stanowią tutaj wydatki na wynagrodzenia, a tylko niecałe 400 tysięcy musi wystarczyć na wydatki rzeczowe. Komendant Jarosław Ufnal liczy więc na pomoc samorządów miast i gmin powiatu, która pozwoli kupić np. samochód za 1,2 mln złotych.
W jeszcze gorszej sytuacji jest służba zdrowia, a konkretnie inwestycje szpitalne. Radny Wiktorowicz proponuje więc debatę zdrowotną, by uczulić samorządy do niesienia pomocy. Ani słowem nie wspomniano o komercjalizacji, która może dać szybkie uzdrowienie finansów bez prób nieefektywnych próśb. Brakuje chętnych do poważnych decyzji, więc mamy wielką szansę na jeszcze wiele lat dziadowskiej ochrony zdrowia.

Numer: 2011 12   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *