Kradną, biją, oszukują. To domeny ludzi pozbawionych nie tylko skrupułów, ale i tupetu. W ostatnim czasie fala bezeceństw przybiera jak wody przedwiośnia, choć to luty i wciąż niemiłosiernie mrozi. Fakty są dość sensacyjne, ale przede wszystkim powinny służyć przestrodze, by nadmierna radość nie przynosiła niepowetowanych strat
Mądrzy po szkodzie

Pierwsza historia to prawie gotowy scenariusz na komedię kryminalną. Pewne małżeństwo rodowitych warszawiaków postanowiło przenieść się na prowincję. Wybrali okolicę, kupili dom, a w nim umieścili swoje skarby. Głównie antyki z niemal całego świata, które gospodarz przywoził ze swych licznych podróży. Wkrótce kupili samochód, którego musieli pilnować, bo wieś pazerna, a policja daleko.
Jeździł głównie mąż, a żona zostawała w domu. Pewnego ranka auto znikło, a oni już zaczęli żałować, że porzucili stolicę. Tak lubili chodzić na koncerty i do teatru...
Nie tylko życie potrafi zaskakiwać, ludzie także. Nie myśleli, że aż tak pozytywnie, gdy następnego ranka ich nowe auto, jakby nigdy nic się nie zdarzyło, stało przed domem. A w nim kartka z przeprosinami, że oni nie są złodziejami, a samochód tylko pożyczyli w pilnej potrzebie. Jakby tego było mało w kopercie leżały pieniądze za zużyte paliwo i... dwa bilety do teatru.
Wycałowali się z powodu tej potrójnej radości i pojechali do Warszawy na ulubiony spektakl. Gdy po czterech godzinach wrócili, znowu oniemieli z wrażenia. Ich dom był prawie pusty. Rabusie zostawili tylko tapczany, pianino i ciężkie meble w salonie, a przecież sama kolekcja była warta kilkaset tysięcy.
Jak się potem okazało, złodzieje przyjechali sporą ciężarówką, a sąsiadom powiedzieli, że warszawiaki wracają do stolicy. Właśnie zamówili firmę przewozową...
Nie tylko zbytnie zaufanie prowadzi do katastrofy. Naszą naiwną niewiedzę postanowiły wykorzystać agencje organizujące SMS-owe gry i loterie. Ilu i za ile dało się nabrać – nie wiadomo, ale wiemy na pewno, że wyłudzili podstępem miliony. Podstępem, ponieważ na niektóre zaczepki oferujące pewną wygraną nie wystarczyło skasować wiadomości, a trzeba było wysłać sms o treści STOP. Operatorzy sieci też nie są bez winy, a za współudział powinni ponieść dodatkową karę. Przecież nie może być tak, że nasza SMS-owa bezczynność wywołuje negatywne skutki finansowe. To bezkarny rozbój w biały dzień.
Nocą też można uniknąć kary, bijąc pięścią w twarz prawie na oczach policji (vide „Krew bez kary”, s. 9). Jednak policzek publiczny ze strony zagranicznego sklepu to jawna zniewaga. Tak oberwało się kilkudziesięciu niedoszłym klientom nowego w Mińsku Mazowieckim hipermarketu na Zatorzu, którzy uwierzyli, że już we wtorek zrobią dobre i przede wszystkim tanie zakupy. To nic, że się nie doczekali, ale dostali herbatę i kanapki. Tyle wystarczyło, by poczuli się docenieni i szczęśliwi warując przed zagrodzonymi kasami.
Nie powinienem się wstydzić, ale jakoś nie mogę zrozumieć ludzi, którzy za złotówkę oszczędności gotowi są stracić honor. Gorzej – oni nawet nie czują, że są traktowani jak klienckie bydło.
Myślałem, że kiedyś się przemogę i pójdę na zakupy do jakiegoś super czy hipermarketu. Nie, nie będę ryzykował, by nie być głupszym po szkodzie.
Numer: 2011 09 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ