Wzięli i napisali...

To co usłyszałem i czytałem w naszej lokalnej prasie o pierwszych sesjach Rady Miasta, a szczególnie wymienione w „Co słychać?” kwoty diet dla radnych, skłoniło mnie do skreślenia kilku ostrych zdań, choć może Redaktor Naczelny nie zechce narazić się miejskim samorządowcom i nie wydrukuje tekstu

Dla diety panie, dla diety

Sądziłem kiedyś, że cyrk można zobaczyć w naszym mieście jedynie przy Chełmońskiego, jak oczywiście do Mińska Mazowieckiego zawita. Okazuje się że nie miałem racji. Bo to co słyszy się i pisze o spotkaniach, nazywanych sesjami odbywanych w sali konferencyjnej Urzędu Miasta określić trzeba podobnie jak do namiotu stojącego od czasu do czasu przy Chełmońskiego. To, że znaczna część mińskich rajców do roli radnego nie dorosła i nigdy zapewne do tego nie dojdzie wynika z relacji o ich aktywności i wypowiadanych opiniach czy zgłaszanych interpelacjach. Lepiej dla zwykłego obywatela – wyborcy byłoby, aby go nie denerwować, wprowadzić tajność obrad i absolutny zakaz jakichkolwiek publikacji z tych żenujących spektakli. Gdyż to, co dzieje się na tych spotkaniach trudno nazwać sesją Rady Miasta. Tyle w części rozrywkowej.
Ale to, co uczynili pazerni samorządowcy (bo tak ich trzeba nazwać) tuż po rozpoczęciu kadencji, woła o pomstę do nieba. Na początku kadencji uchwał niewiele, ale jedna najważniejsza to podwyższyć sobie wynagrodzenie, czyli tzw. dietę. Póki informacje nie są jeszcze utajnione i nie zakazane, warto upublicznić i upowszechnić wśród wyborców listę „ dietowców” łasych na podatkowy grosz, choć od tego grosza, dla jasności sprawy, radni podatku nie płacą. Dzisiaj natomiast trzeba podać do wiadomości wszem i wobec, że jedynie dwoje radnych, głosując przeciw podwyższeniu i tak wysokich już diet wykazali swoją postawą wysokie morale i właściwą radnemu godność. Pozostałym należy dodawać pseudo – dietowiec, aby ich szczególnie wyróżnić.
A tak przy okazji, jak miński rajca się czuje rozmawiając w ramach wymiany doświadczeń z radnym którejś z gmin, gdzie jego dieta wynosi niekiedy poniżej 200 złotych, a roboty w gminie i swojej wsi ma często więcej niż mieszczuch. Albo inaczej, jak przewodniczący Dariusz Kulma, z dietą niemal 2100 złotych patrzy w oczy nauczycielom, których emerytura to pół jego diety.
Na koniec powiem tylko do radnych-dietowców dwa słowa: WSTYDŹCIE SIĘ!, a mocniej trzy: BRZYDZĘ SIĘ WAMI!

Numer: 2011 09   Autor: Stanisław K. /nazwisko do wiadomości redakcji/





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *