Mińsk Mazowiecki sesyjny

Już niemal wszyscy w Mińsku Mazowieckim wiedzą, że radni po dwóch miesiącach pracy podnieśli sobie diety. By się usprawiedliwić przed wyborcami napisali roszczeniową motywację, ale nawet ten papierowy ekshibicjonizm niektórym wydał się mało medialny. Zadali więc burmistrzowi kilkadziesiąt pytań, ubolewali nad podwyżką cen ścieków i ujawnili swoje priorytety co do miejscowych autorytetów

Słowa na diecie

Mińsk Mazowiecki sesyjny / Słowa na diecie

Jakie pytanie, takie odpowiedzi – twierdzą rozmówcy mający zazwyczaj niewiele do powiedzenia. Podobną metodę stosują decydenci o małej wiedzy lub stroniący od prawdy.
Trudno na razie o takie cechy posądzać burmistrza Jakubowskiego, ale jego odpowiedzi na pytania i interpelacje radnych nie były ani pełne, ani błyskotliwe. Pierwszą próbką było pytanie radnego Tkaczyka o zimne obiady w Dąbrówce, gdyby burmistrz zdecydował się na catering.
– Nie jestem za bylejakością, obiady można długo trzymać w termosach – orzekł Jakubowski.
A gdy radna Rombel ubolewała nad nakładającymi się w czasie imprezami, burmistrz otwarcie przyznał, że spośród dwóch szkół koordynacji imprez, on wybiera zasadę konkurencyjności.
Nie miał też dobrych wieści komunikacyjnych, bo na pytanie radnego Błaszczaka o spóźnione naprawy dróg usłyszał on, że dziury to wina starej nawierzchni ulic i rond. Stara jak kolej jest także organizacja ruchu na Zatorzu, więc wołania radnego Płochockiego, że Kaufland zakorkował ul. Mrozowską to dla burmistrza norma.
Jakby tego było mało wiceprzewodniczący Jurek oskarżył Jakubowskiego o blokowanie dotarcia do dokumentów i urzędników, którzy tłumaczyli, że każda informacja (mówiona czy pisemna) wymaga zgody burmistrza. Radny Góras pytał więc wprost, kiedy radni będą dla burmistrza poważnymi partnerami, bo na razie są petentami. – Odpowiem na piśmie po konsultacjach z prawnikiem – obiecał niezrażony Jakubowski, sugerując przy okazji uchwalenia budżetu, że droga do niego czy do urzędnika jest identyczna.
Trudno wyrokować, że zanosi się na dyktat władzy wykonawczej, bo to przecież radni mają moc uchwałodawczą. Dzięki niej podnieśli sobie diety, ale bez nadwerężania tegorocznego budżetu, który według projektu Grzesiaka daje im 305 tysięcy złotych. Ponadto w uzasadnieniu twierdzą, że dieta to forma zwrotu utraconego zarobku oraz pieniądze potrzebne na prowadzenie biura i transport radnego.
Ile więc zarobią co miesiąc? Przewodniczący rady Kulma – 2064 zł, a wiceprzewodniczący Góras i Jurek – po 1514 zł. Tyle samo szef komisji rewizyjnej – Ślusarczyk, a przewodniczący innych komisji po 1211 zł. Dalej w hierarchii płac wiceszef KR – 1183 zł, radni należący do KR – 1156 zł, zastępcy w pozostałych komisjach – 1046 zł, a na końcu zwykli radni z pensją 1018 zł. Są i kary finansowe – od 3 do 7% za nieobecność na posiedzeniu komisji lub na sesji. Zwalnia z nich tylko podróż służbowa, ale nie choroba nawet z L-4.
Dietowy stres radni odreagowali brakiem zgody na nowy cennik PWiK oraz wyborem członków kapituły przyznającej tytuły honorowe. Znaleźli się w niej Jerzy Konowrocki, Zbigniew Grzesiak, Stanisław Woźnica, Tomasz Adamczak i Marcin Dzienio, a nie wszedł np. Leszek Celej. Bez komentarza!

Numer: 2011 08   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *