Kiedy, gdzie i dlaczego dzieci uciekają rodzicom, skąd wzięły się dopalacze, czym różnią się od narkotyków, jak rozpoznawać zachowania ponarkotykowe i podopalaczowe oraz w jaki sposób agresywne gry komputerowe wpływają na zachowania dzieci i młodzieży – to główne pytania konferencji, jaką 2 lutego 2011 roku w mińskim GM-3 zgotowała nam Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Mińsku Mazowieckim pod przewodnictwem Jadwigi Frelak. I tak niespodziewanie do naszej świadomości powróciły dopalacze i inne odurzacze. Wróciły teoretycznie, bo w praktyce były, są i będą...
Wracają dopalacze

Zaproszenie do udziału w konferencji przyjęło około 200 osób. Powagę i celowość działań profilaktyczno-edukacyjnych w zakresie profilaktyki uzależnień potwierdzili przedstawiciele ochrony zdrowia, władz miasta i powiatu, a także nauczyciele, katecheci, policja, strażacy, strażnicy, sąd, MOPS, sanepid, hufiec pracy, organizacje pozarządowe, rodzice i przedsiębiorcy. Nie zabrakło również lokalnych mediów.
Witał wszystkich dyrektor Mirosław Samociuk, a na początku kilkugodzinnego straszenia skutkami brania odurzaczy były nagrody wręczane laureatom konkursu plastycznego pn. „Dopalacze zabijają”. Komisja spośród 65 otrzymanych prac wyłoniła głównego laureata – Kamila Reka z Mechanika, który otrzymał aparat fotograficzny, a także wyróżniła prace Julii Postolskiej i Grzegorza Modrzejewskiego z GM-2, Pauliny Przyczyny z GM-3, Oliwi Gadomskiej i Oliwi Woźniak z GM-PSM, Magdy Chodorek i Joanny Strzemeckiej z Liceum Plastycznego oraz Anny Floriańczyk z Mechanika. Laureaci otrzymali odtwarzacze MP-4, a z prac plastycznych wykonano w auli wystawę.
Dobre złego początki. Ta przewrotna maksyma pasuje jak ulał do dalszego ciągu konferencji, czyli referatów metodycznych. To właściwie nie były referaty, a spektakl z trójką aktorów od zaburzeń wychowawczych, narko-dopalaczy i gier komputerowych. Do tej roli Jadwiga Frelak wynajęła za kilka tysięcy złotych fachowców z Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień. Pod tą nazwą kryje się jak najbardziej biznes, czyli firma edukacyjna zarabiająca na nieszczęściach małolatów. Ale przecież coś trzeba robić, by dzieci nie uciekły (fizycznie i psychicznie) rodzicom, wybierając o wiele ciekawszy świat używek. Prowadzi do tego brak czasu, rozmowy z rodzicami oraz zwykła ciekawość dorosłego życia.
Profesor Mariusz Jędrzejko nie żartował, strasząc dorosłych przedstawicieli różnych zawodów konsekwencjami zaniku więzi rodzinnych, będących efektem domowych patologii. Zazwyczaj niewidocznej, bo redukowanej pieniędzmi czy ciuchami, ale tym bardziej okrutnej.
Jeśli ucieczka, to i narkotyki. Jednak całe zło – jak twierdził Jędrzejko – bierze się z leków i wspomagaczy. To powszechnie dostępne specyfiki kodeinowe czy efedrynowe pobudzają układ nerwowy jak narkotyki. Napoje energetyczne również, a przecież – o czym nie wiemy – w puszce tigera jest tyle kofeiny, co w kilku mocnych kawach. To oczywiście doraźnie daje dłuższą aktywność, pobudzenie i lepsze wyniki, ale nadużywanie powoduje problemy z krążeniem, choroby wieńcowe i ostatecznie zawał, wylew lub udar.
Jednak najgorsze i tak są dopalacze.
– By umrzeć, trzeba walić amfetaminę 4-5 lat, a taki sam efekt może spowodować jedna dawka dopalacza – straszył prelegent, pokazując na słuchaczkach mózgowy efekt dopalania. Jeszcze bardziej przemawiał film, ale trudno zgadnąć, czy gimnazjalista po obejrzeniu scen wyjścia z siebie, nie chciałby sam spróbować. Tym bardziej, że doświadczony dopalaczem delikwent przeżył.
To nieprawda, że problem dopalaczy zniknął wraz z zamknięciem sklepów z artykułami kolekcjonerskimi. Osiemset z nich tylko oklejono, a reszta przeniosła się do netu i podziemia. A tymczasem dopalaczami delektowało się co piąte polskie dziecko. Nieświadome zagrożenia będzie próbowało ponownie przeżyć stan zawieszenia. A jeżeli strychniny czy mielonego szkła będzie więcej, to śmierć murowana. Trzeba więc uczyć dzieci antyużwkowej asertywności, a jeśli to nie pomoże, chować po góralsku.
To nie wszystko, bo trzeba też umieć takie „dziecko” obezwładnić (w przypływie szału), a jeśli żadne metody nie pomogą – wysłać przymusowo do ośrodka na leczenie. Trzeba również wiedzieć, co dziecko ogląda i w co gra, o czym przypominała Agnieszka Toper – grająca od lat terapeutka.
A w ogóle to zespół z MCPV chciałby w ten sam sposób wyedukować nie tylko lokalnych pedagogów, ale też rodziców i ich dzieci. Po to, by dopalacze nie powróciły naprawdę, bo mogą się okazać nie tylko diabłami śmierci, ale wręcz dżumą nastolatków.
Numer: 2011 07 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ