Policyjna infolinia

Dyżurni z mińskiej komendy odbierają nawet po kilkaset telefonów dziennie. Tylko niewielki procent z nich to faktyczne zgłoszenia o przestępstwach i prośby o uzasadnioną interwencję. Mińszczanie wciąż nie wiedzą, jak i kiedy prawidłowo korzystać z numeru 997

Numery pomyłek

Policyjna infolinia / Numery pomyłek

Wprowadzenie numeru 112 nie ułatwiło zadania policji. Co prawda od jakiegoś czasu numer działa sprawnie, jednak wciąż najwygodniejsze jest wykręcenie 997. To właśnie tutaj mińszczanie dzwonią najchętniej i to nie tylko w sprawach wymagających faktycznie interwencji stróżów prawa.
– Przejeżdżający pług właśnie przysypał mi samochód. Nie mam jak wyjechać, zróbcie coś z tym – zimową porą policyjna linia alarmowa zamienia się w telefon skarg dotyczących zaniedbań w odśnieżaniu.  Zgłoszeń o zwałach śniegu, dziurach w ulicach czy kompletnym braku odśnieżania jest bardzo dużo.  Niestety, policja nie ma możliwości reagowania na tego typu informacje.
– Co my możemy zrobić? Bardzo często przekazujemy zgłoszenia do odpowiednich służb, ale to nie należy do naszych kompetencji. Mamy naprawdę dużo innej pracy – tłumaczy naczelnik prewencji st. asp. Wojciech Korzeń. Dodaje też, że żadne zgłoszenia  nie są lekceważone, jednak zabawa np. w głuche telefony znacznie utrudnia im pracę.
Znany wszystkim doskonale numer często służy też za telefon zaufania. Są osoby, które nagminnie dzwonią, szczególnie pod wpływem alkoholu i żalą się dyżurnemu. Nie oczekują żadnej pomocy, dzwonią żeby się wygadać. W takich przypadkach dyżurny musi wykazać się wielką cierpliwością i wyrozumiałością. Przecież żadnego z obywateli zignorować nie może.
To nie jedyna historia wymagająca wręcz niesamowitego opanowania.
– Kiedyś  zadzwoniła do nas kobieta, pracownica jednego ze sklepu i poinformowała, że zepsuła jej się kasa fiskalna. Zażądała poinformowania jej szefa o awarii – opowiada jeden z policjantów.  Na pytanie, czy wie gdzie się dodzwoniła odpowiedziała twierdząco.  Nie znała telefonu do właściciela sklepu. – Po kilku minutach rozmowy, pani zaczęła krzyczeć, że nic ją nie interesuje, a zadaniem policji jest pomoc, ona płaci podatki i wymaga pomocy – dodaje funkcjonariusz.
Zdarzają się też fikcyjne zgłoszenia. Dotyczą napadów, pobić czy nawet pobytu osób poszukiwanych. Wówczas we wskazane miejsce rusza grupa gotowa do przeprowadzenia akcji.  Żartownisie nie zdają sobie sprawy, że za takie wygłupy grożą konsekwencje.  Kara finansowa może być dotkliwa, mandat w wysokości 150 zł czy nawet do 5000 zł grzywny może zasądzić sąd. Jeśli po fikcyjnym zgłoszeniu na miejsce rusza policja, żartowniś może też ponieść koszty przeprowadzenia akcji. Z ukaraniem muszą się również liczyć wszyscy ci, którzy telefonują, by znieważyć funkcjonariuszy, a takich nie brakuje.
Wielokrotnie powodem interwencji prewencji są domowe awantury. Funkcjonariusze wyruszają z pomocą, ale kobiety, bo to one najczęściej dzwonią, nie rozumieją, iż policja nie jest od tego by odwieźć śpiącego, pijanego męża na izbę wytrzeźwień. Ludzie, którzy nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, zdenerwowani pamiętają tylko jeden numer – alarmowe 997.
– Wiem, że są jeszcze inne numery, do straży i na pogotowie, ale nigdy nie pamiętam, który jest gdzie, dlatego jak coś się stanie wykręcę policję – tłumaczy 53-letnia pani Halina, dodając że jej znajomi zapytani o resztę alarmowych numerów również nie wiedzą, który jest do jakiej jednostki.
A zdarzają się sytuacje naprawdę trudne. Jedną z nich, która miała miejsce dobre kilka lat temu policjanci wspominają do dziś.
– Zadzwonił do nas mężczyzna. Spokojnym tonem oświadczył, że ma dość swojego życia i właśnie będzie z nim kończył. Opowiadał o swoich problemach, chciał się powiesić – opowiada funkcjonariusz. –  Mińszczanin opowiadał co robi w danym momencie. To było straszne wrażenie.  Jak tylko mogłem przeciągałem rozmowę, po 20 minutach udało mi się od desperata wyciągnąć adres, pod którym się znajduje. Wysłaliśmy tam patrol. Rozmowa telefoniczna trwała. Przekonywałem go, że nie warto. Koledzy zdążyli w ostatniej chwili. Udało się – tłumaczy policjant. Dlaczego niedoszły samobójca zadzwonił właśnie pod nr 997? Do dziś tego nie wiadomo.  Sam również nie potrafił tego wyjaśnić.
Nie ulega wątpliwości, że ogólnopolski numer alarmowy jest w naszym powiecie nadużywany. 
– Zanim jednak dla zabawy lub z czystej złośliwości wciśniemy słuchawkę zastanówmy się nad tym, że w tym samym czasie ktoś może faktycznie potrzebować pomocy, a my bezmyślnie blokujemy linię – przestrzega Wojciech Korzeń prosząc o rozwagę.
Przypomnijmy: 997 – policja, 998 – straż pożarna, 999 – pogotowie ratunkowe, 112 – numer Centrum Powiadamiania Ratunkowego (należy wybierać przede wszystkim wtedy, kiedy potrzebne jest przybycie przynajmniej dwóch służb).

Numer: 2011 07   Autor: Anna Sadowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *