Nasze epitafia

Zmarł żołnierz Armii Andersa – nasz rodak Bronisław Kurek, rocznik 1913. Pogrzeb odbył się 26 stycznia br. w Kiczkach. Były poczty sztandarowe byłych akowców i szkoły w Cegłowie. Wartę honorową trzymali przedstawiciele Żandarmerii Wojskowej z Mińska Mazowieckiego, a wójt Marcin Uchman nazwał Kurka żołnierzem prawdy wojennej na wielu frontach

Wrócił do Andersa

Nasze epitafia / Wrócił do Andersa

Zdaniem wielu osób odszedł od nas nieprzeciętny człowiek i patriota, o którym nie wolno zapomnieć. A wszystko zaczęło się 24 sierpnia 1939 r., kiedy Bronisław Kurek został powołany do wojska. Po wkroczeniu Armii Czerwonej trafił do obozu w Dubnie, a gdy Niemcy napadli na Rosję jeńców ewakuowano w głąb Rosji.
Dzięki Sikorskiemu trafiła się okazja wyrwania z nieludzkiej ziemi. Kurek wraz z 300 tys. więźniów i jeńców wstąpił do armii gen. Władysława Andersa.
– Widziałem Andersa, raport mu zanosiłem. Mnie się udało wyjechać pod jego dowództwem w marcu 1943 roku. Pojechaliśmy pociągami nad Morze Kaspijskie, a stamtąd okrętami do Persji, gdzie przez 2 tygodnie przeszliśmy kwarantannę. Zrzuciliśmy ubrania, przeszliśmy przez doktora, fryzjera i łaźnię. Każdy wychodził wystrzyżony, ogolony, w porządnym umundurowaniu angielskim. Później wyjechaliśmy do Palestyny – wspominał przed dwoma laty w rozmowie z Danutą Grzegorczyk.
Anglicy wytypowali Kurka do trudnego zadania. Wraz z innymi żołnierzami ewakuował półtora tysiąca jeńców niemieckich do Stanów Zjednoczonych. Płynęli tam miesiąc, a po powrocie zgłosił się na kurs dla spadochroniarzy. Niełatwo było. Zawieźli ich do lasu z napisem: „Małpi gaj. Jeśli szukacie śmierci, wstąpcie na chwilę”. Zbudowali im 30-metrową wieżę, z której skakali na spadochronie. Codzienne zajęcia kończyły się siniakami. Jednak Kurek był wśród najlepszych, otrzymał orła z wieńcem i znalazł się w 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej, dowodzonej przez generała Sosabowskiego. We wrześniu 1944 roku zaplanowano desant w Holandii, gdzie pod Arnhem mieli zająć most na Renie. Omal wtedy nie zginął...
Najpierw było długie czekanie na przybycie łodzi, a gdy już nadeszły, było ich mało i były mniejsze niż obiecywano. Cały czas ostrzeliwali ich Niemcy, jednak 270 spadochroniarzy przebiło się na drugi brzeg. On nie zdążył, bo zabrakło łodzi. Jeden z poruczników namawiał go, żeby płynąć wpław. Odmówił twierdząc, że nie da rady. Śmiałka zabili Niemcy, a Kurek dostał się do niewoli. Dowództwo nie wiedziało, co się stało, więc za pół roku czytał o sobie, że zginął pod Arnhem.
Po wyzwoleniu przez Amerykanów zabrali ich do Anglii, a po sześciu tygodniach znalazł się znowu na terenie Niemiec, by tym razem pilnować porządku. Do swoich rodzinnych Kiczek powrócił dopiero w czerwcu 1947 roku. Wtedy córka miała już 8 lat i na początku trudno jej było zrozumieć, że jest jej ojcem, bo go nie znała. W końcu uwierzyła, a Kurek do dochodu z małego gospodarstwa dorabiał szewstwem. A kiedy w czasie Zimnej Wojny zrobili mobilizację, to pytali o pobyt na Zachodzie. On nie przyznał się do wszystkiego. Chcieli na przykład koniecznie wiedzieć, jak się składa spadochron. Udał, że nie umie. Wiedział, że mógłby mieć za to kłopoty, a nawet wylądować w więzieniu.
Bronisław Kurek został odznaczony wieloma medalami, m.in. krzyżem za bitwę pod Arnhem, odznaczeniem żołnierza Armii Andersa z USA oraz Krzyżem Zasługi Królowej Holenderskiej.

Numer: 2011 06   Autor: Opr. J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *