Regularnie od lat policja przestrzega przed kradzieżami. W ciągu minuty możemy stracić wszystko – od torebki po luksusowe auto, pralkę czy telewizor. Pomysłowość złodziei nie ma granic i tak naprawdę brakuje skutecznych sposobów, by się przed nimi obronić
Włamy „na śpiocha”

Swoją „ciężką pracę” rozpoczynają od zdobycia informacji na temat domowników. Nieświadomie udzielają ich oni sami, sąsiedzi, czasem wystarczy sama obserwacja. Marcin, który po odsiedzeniu 5 lat z 9-letniego wyroku kilka miesięcy temu opuścił zakład karny twierdzi, że choć ten rodzaj włamań nie należy do najłatwiejszych, to daje najlepsze efekty. To po prostu się opłaca.
– Może specjalistą nie byłem, ale znałem się na swojej robocie. Przy dobrych wiatrach wystarczyło kilka takich akcji w roku, żeby spokojnie przeżyć nie przepracowując się. To był świetny sposób na dorobienie paru groszy – mówi z przekąsem podkreślając, że dostał już nauczkę, bo między innymi za tego typu przestępstwa pięć lat temu skazano go na karę pozbawienia wolności.
Najczęściej działali we trzech. Kiedy już upatrzyli sobie jakiś dom zajmowali się zbieraniem informacji na temat jego mieszkańców. Sposoby bywały różne.
– Najprostsze zadanie było wtedy, gdy w mieszkaniu znajdował się telefon stacjonarny. Dzwoniliśmy z zastrzeżonego numeru po kilka razy dziennie. Jak ktoś odebrał to udawałem pomyłkę albo przedstawiałem się jako handlowiec z jakiejś firmy usługowej. Po kilku, kilkunastu dniach miałem orientację kto i o której wraca do domu – opowiada Marcin. W tym samym czasie kolega przejeżdżał wielokrotnie obok domu o różnych porach dnia i nocy. Trzeci z grupy zagadywał sąsiadów o właścicieli budynku. Często też jeden z nich pod pretekstem np. sprawdzenia wodomierza wchodził do domu. – Dobry obserwator podczas jednej krótkiej wizyty zauważy, gdzie leżą kluczyki od samochodu, gdzie wisi torebka itp. – mówi mężczyzna. Zdarzało się, że przygotowanie akcji bywało nieco trudniejsze, bo na podwórku był groźny pies. Nad nim też trzeba było popracować.
– Na to też są sposoby. Podchodzisz przez kilkanaście dni o tej samej porze, świecisz latarką, pies podbiega i dostaje kijem w łeb. Za którymś razem na widok światła latarki zaczyna uciekać – twierdzi 32-latek.
Po przygotowaniach nadchodzi noc, kiedy zaczyna się „praca”. Najczęściej do włamań dochodzi pomiędzy 2 a 5 w nocy. To właśnie o tej porze domownicy są pogrążeni w najgłębszym śnie.
– Latem jest naprawdę łatwo, bo przy upałach ludzie nie zamykają często nawet drzwi balkonowych. Wszystko odbywa się błyskawicznie. Widziałaś na filmach bezszelestną akcję policji? To wygląda podobnie, porozumiewamy się szybko, prostymi gestami. Każdy wie gdzie iść i co robić. Czasem są niespodzianki, na przykład kluczyki do auta leżą w innym miejscu niż przewidzieliśmy, ale na ogół wszystko szło idealnie. Portfele na wierzchu albo co najwyżej w torebce, dokumenty od samochodów jakby czekały na nas razem z kluczykami. Całość to 10 minut pracy. Przy kluczach do auta najczęściej są też klucze do bramy więc wyjazd piękną toyotką czy opelkiem był bajecznie łatwy – śmieje się Marcin. Wpadki nie było. Zdarzyło się jednak, że jeden z mieszkańców obudził się w trakcie włamania.
– Krzyknąłem do niego, że ma się nie ruszać i uciekliśmy, gdyby wykonał jeden nieprawidłowy ruch nie przeżyłby, byliśmy zdecydowani na wszystko – dodaje. Nieco trudniej „praca” wygląda wtedy, gdy zimą drzwi i okna są pozamykane. To jednak żadna przeszkoda. Wystarczy wywiercić kilka niewielkich otworów i drzwi zostają otwarte – mówi mężczyzna i dodaje, że tak naprawdę nie ma żadnego sposobu na przechytrzenie złodziei.
– Można, a nawet powinno się wykazać zdrowy rozsądek i nie zostawiać na wierzchu kluczy, pieniędzy. Ja wiem, że każdy wychodzi z założenia, że „wszyscy, ale nie ja”, jednak niespodzianka może się zdarzyć każdej nocy i bądźmy tego świadomi – radzi były włamywacz.
Policja również radzi zachowanie ostrożności, zakładanie alarmów, zamykanie drzwi i – podobnie jak Marcin – uprzedza, by nie zostawiać „na widoku” kluczyków od samochodów. Gdy jednak już zorientujemy się, że staliśmy się ofiarami włamania nie sprzątajmy, nie przeglądajmy swoich rzeczy, by ustalić co zginęło, w ten sposób zacieramy ślady jakie mogli pozostawić po sobie rabusie. Wezwijmy policję.
Numer: 2011 06 Autor: Anna Sadowska
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ